Koziołek Matołek XXI wieku
Koziołek Matołek po wielu latach wrócił do Teatru Lalki i Aktora. Autorem adaptacji i reżyserem nowego spojrzenia na klasyczne przygody popularnego koziołka jest Jarosław Antoniuk, a główną rolę kreuje Michał Kucharski. Łomżyńscy twórcy, bo autorem scenografii jest Przemysław Karwowski, a muzyki Bogdan Szczepański, nadali „Koziołkowi Matołkowi” bardzo współczesny charakter, łącząc wartką akcję z humorem, liryzmem i uniwersalnym spojrzeniem na ważne sprawy.
W drugim dziesięcioleciu XXI wieku mogłby wydawać się, że zbiory obrazkowych historyjek o przygodach Koziołka Matołka, autorstwa pisarza Kornela Makuszyńskiego i rysownika Mariana Walentynowicza, trącą już myszką i mogą zaciekawić wyłącznie największych miłośników komiksu, w dodatku takich, którzy nie są wielbicielami Kajka i Kokosza czy Tytusa, Romka i A'Tomka, by wspomnieć tylko o rodzimych, klasycznych przykładach. Bowiem nie dość, że nie jest to komiks w klasycznym znaczeniu tego słowa, to i jego treść, powstała przecież w pierwszej połowie lat 30. minionego wieku, bardzo już odstaje od współczesnych wzorców światowej popkultury. Jednak perypetie sympatycznego koziołka wciąż ciekawią kolejne pokolenia czytelników i inspirują twórców, stąd popularność animowanego serialu „Dziwne przygody Koziołka Matołka” czy ich liczne adaptacje teatralne. Również Teatr Lalki i Aktora wystawił w roku 1998 spektakl „Przygody Koziołka Matołka” w inscenizacji i reżyserii Zdzisława Reja. Ten aktor-lalkarz i reżyser zmarł w roku 2013, tak więc nie było mowy o przygotowaniu wznowienia przedstawienia według jego wizji, ale Jarosław Antoniuk podjął się wyzwania stworzenia własnej, zupełnie odmiennej wersji przygód Koziołka Matołka, odcinając się nie tylko od pierwowzoru książkowego, ale też wersji animowanej oraz przedstawienia Reja.
Było to zadanie karkołomne, zważywszy, że większość dorosłych mieszkańców Polski ma dzięki serialowi wręcz zakodowane, jak Matołek wygląda, zachowuje się i postępuje, co zresztą jest nagminne w świecie teatru i filmu, gdzie choćby Konrad ma twarz Holoubka, Wołodyjowski Łomnickiego, a Kloss Mikulskiego. Udało się je jednak Antoniukowi zrealizować, a do tego nie tylko zrezygnował on ze schematycznego, bazującego wyłącznie na bezrefleksyjnej rozrywce, podejścia do tematu, ale też nadał całości wielu dodatkowych znaczeń, tworząc na podstawie klasyki coś nowego i frapującego. Stąd wyprawa w poszukiwaniu Pacanowa, w sumie od początku bezsensowna, bo niby po co kozie podkowy, nabiera w wykonaniu łomżyńskich twórców zupełnie nowego charakteru: to poszukiwanie przez głównego bohatera własnej tożsamości i miejsca w świecie, a każda kolejna przygoda umożliwia mu osiągnięcie celu – uzmysłowienie sobie, co naprawdę jest dla niego ważne.
– Gram przede wszystkim ucznia: naiwnego, który jeszcze nie poznał zła tego świata i z tą swoją naiwnością przechodzi przez świat, doświadcza tego wszystkiego, co spotyka na swojej drodze i co go kształtuje – wyjaśnia Michał Kucharski. – Cała ta historia tworzy jego charakter, kształtuje go jako człowieka, bo on na początku, w tej swojej naiwności, jest ukazany w klasie i poszukuje szczęścia, którego sam nawet dokładnie nie umie nazwać. Doświadcza różnych historii, dobrych i złych, po czym okazuje się, że jego szczęście to tak naprawdę najbliżsi i przyjaciele. Do tego wraca i chcemy ukazać, że tak naprawdę najważniejsze w życiu jest to, by nie podążać do Pacanowa, tylko pozostać z najbliższymi w miejscu, w którym spotkało go najwięcej szczęścia.
Świetnie dobrany odtwórca roli tytułowej nie jest jedynym atutem obsady przedstawienia. Michałowi Kucharskiemu partnerują bowiem, w pełnym znaczeniu tego słowa, Beata Antoniuk, Daria Głowacka, Tomasz Rynkowski, Julia Sacharczuk i Rafał Swaczyna, w krótkim czasie przeobrażający się z uczniaków w inne, rozliczne postacie, ludzkie i zwierzęce. Jest to możliwe dzięki różnym maskom i rekwizytom, a warto też zauważyć oszczędną scenografię Przemysława Karwowskiego, której centrum jest szkolna klasa, a stojąca w jej rogu tablica służy nie tylko do zapisania tematu lekcji nr 22 „Gry i zabawy z Koziołkiem Matołkiem”, ale jest też ekranem do prezentowania postaci w teatrze cieni oraz animacji Justyny Sołomianko. Tu ciekawostka, bo w tych licznych filmowych materiałach archiwalnych, mających przybliżyć klimat Polski okresu międzywojnia, tak naprawdę mało jest ujęć z niej pochodzących – najwidoczniej niewiele ich wtedy powstało, bądź przetrwało po roku 1939.
Wartkiej akcji na pewno przysłużyła się też choreografia Jacka Gębury, ale przede wszystkim urozmaicona muzyka Bogdana Szczepańskiego, kompozytora o rozpoznawalnym stylu, nawiązującego tu dodatkowo do klasycznych ścieżek dźwiękowych polskich filmów animowanych, w tym oczywiście „Dziwnych przygód Koziołka Matołka”, zilustrowanych muzycznie przez Adama Markiewicza, ale potrafiącego też podejść do słuchacza z przymrużeniem oka (wykorzystanie tematu, tak kiedyś popularnej, piosenki „Warszawa da się lubić” w scenie przybycia Koziołka Matołka do stolicy). Kolejny atut oprawy muzycznej spektaklu to zarejestrowanie jej przez filharmoników olsztyńskich pod kierunkiem kompozytora-pianisty, z wykorzystaniem instrumentów akustycznych, dętych oraz perkusyjnych.
Zważyszy te wszystkie atuty, „Koziołek Matołek”, chociaż formalnie jest spektaklem dla dzieci od lat sześciu, zainteresuje widzów w każdym wieku, nie tylko tych śledzących kiedyś z wypiekami na twarzach jego przygody – familijna wyprawa do Teatru Lalki i Aktora całą rodziną jest tu bardziej niż wskazana.
Wojciech Chamryk