Uratowali 5 żyć
- Dziś oficjalnie zamykamy sezon ratowniczy 2020 na rzece Narew - ogłosił w sobotnie popołudnie Tomasz Malinowski, prezes WOPR w Łomży. - Sezon zamykany miłym akcentem, ponieważ jest kręcenie programu „Poszukiwacze historii”, a my dbamy o bezpieczeństwo osób przebywających w wodzie – dodawał z dumą.
Jak ocenia sezon 2020?
„Sezon w miarę bezpieczny – oceniał prezes Malinowski. - Mieliśmy 5 interwencji ratujących życie, w tym osobnik, który tonął poza kąpieliskiem, a później okazał swoją agresję”. Tych przypadków powinno by jak najmniej, ale one się zdarzają, bo zdaniem Malinowskiego, niektórzy „nie przestrzegają zasad bezpieczeństwa nad wodą”. Dlatego na początku lipca WOPR uruchomiło telefon do patrolu wodnego pływającego w granicach administracyjnych Miasta Łomży, aby w razie potrzeby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Niestety, przypomina rozgoryczony „był jeden przypadek, gdy utonęła osoba, byliśmy w pobliżu, a nikt nie zadzwonił do nas, nie poinformował”.
„W sezonie 2020 w weekendy na samej plaży pracowało 4 ratowników + 4 pilnujących w łodzi – wyjaśniał Malinowski - W sumie około 20 ratowników podejmowało pracę czy to na miejscu okazjonalnie wykorzystywanym do kąpieli czy na patrolowaniu rzeki”. To spora grupa ludzi, którym należało zabezpieczyć sprzęt i wynagrodzenia. „Sezon kosztował nas około 140 tys. zł., – podsumowuje prezes WOPR-u. - 100 tys dostaliśmy z Urzędu Miasta na prowadzenie miejsca okazjonalnie wykorzystywanego do kąpieli i prowadzenie patroli. Reszta pieniędzy pochodziła z Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Wojewódzkiego”.
W historii WOPR-u z tego roku zapisała się na pewno wspólna akcja z OSP Konarzyce przy udrożnieniu wejścia do portu. W połowie sierpnia poświęcili niedzielne przedpołudnie, aby nie tylko ratownicy, ale również kajakarze, osoby korzystające z rowerków wodnych, łodzi pływających, mogli wypłynąć z portu i przekopali powstającą mieliznę. Usunęli przy tym z toru przepływu wielki konar drzewa, który zalegał na wejściu do portu i groził uszkodzeniem sprzętu pływającego.
Koniec sezonu przynosi także zmartwienia. - Jeden silnik dostał mocno w kość, jest uszkodzony i jest kwestia czy koszty naprawy nie przewyższą wartości silnika – frapuje się Malinowski. - Najlepiej trzeba byłoby uzbierać na nową łódź, około 60 tys. z silnikiem. W ogóle na wymianę sprzętu potrzebowalibyśmy około 100 tys. – wzdycha zamyślony.
Prezes ma nadzieję, że za rok, jeżeli ruszy kąpielisko, to znowu wrócą jako służba pilnująca i nadzorująca bezpieczeństwo osób.
- Co do patrolowania, to ciężko mi się dzisiaj deklarować – zawahał się - ponieważ w tym roku ... będziemy próbowali uzbierać na ten nowy sprzęt. Mamy nadzieję...