Muzyczny wieczór z Mikromusic
Bardzo popularny zespół Mikromusic powrócił do Łomży w pełnym składzie. Po akustycznym koncercie w ramach Off Road 2017 twórcy przeboju „Takiego chłopaka” zaprezentowali się w elektrycznym wydaniu, przedstawiając też łomżyńskiej publiczności fragment nowego programu Mikromusic z dolnej półki. Wracają w nim do korzeni muzyki, wykorzystując w akustycznych aranżacjach nietypowe instrumenty, w tym jedyne w swoim rodzaju gitary. Powstaje też płyta z tym materiałem, nagrywana w tak niecodziennych miejscach jak Wieża Matematyczna Uniwersytetu Wrocławskiego czy w plenerze.
Mikromusic to jeden z fenomenów naszej sceny muzycznej, grający nieoczywistą odmianę rocka zespół uwielbiany przez fanów. Dlatego jego koncert w odsłonie akustycznego trio podczas spotkań z kulturą niepopularną Off Road w Miejskim Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych cieszył się sporym zainteresowaniem, a regularny, sobotni występ w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich, również zorganizowany przez MDK-DŚT, jeszcze większym, bo tylko przedsprzedaży rozeszło się ponad 160 biletów. Mikromusic jako sekstet zaprezentował się publiczności w wysokiej formie, wykonując urozmaicony repertuar w efektownych aranżacjach. W wersjach akustycznych jesienią 2017 roku wiele z tych utworów brzmiało zupełnie inaczej – teraz były pełne rozmachu, szczególnie gdy Dawid Korbaczyński zmieniał gitary, wokalistka Natalia Grosiak sięgała po akustyka bądź ukulele, a Adam Lepka albo wspierał klawiszowca Roberta Jarmużka na drugim syntezatorze,bądź chwytał za trąbkę czy gitarę. „Tak tęsknię”, „Leć uciekaj z teledyskiem przygotowanym niedawno przez fana, „Bezwładnie”, „Syrena”, „Piękny chłop” czy „Do widzenia” były więc przyjmowane niezwykle gorąco, chociaż nie tak entuzjastycznie jak przeboje „Takiego chłopaka” czy „Tak mi się nie chce”. Zabrzmiała też „Pieśń Panny IV”, fragment „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” mistrza z Czarnolasu Jana Kochanowskiego oraz przedpremierowa ciekawostka: znany już utwór „Krystyno”, ale w nowej aranżacji, przygotowanej przez zespół w ramach projektu Mikromusic z dolnej półki, który miał mieć premierę następnego dnia w Lublinie.
Mikromusic z dolnej półki łamie bariery
Poprzedni koncert Mikromusic w Łomży był występem akustycznym w trzyosobowym składzie, dziś przyjechaliście w pełnej obsadzie. To regularna praktyka, że łączycie państwo te dwie formy koncertowej aktywności, czy też występy akustyczne są miłą odmianą od regularnych występów, ich swego rodzaju dopełnieniem?
Natalia Grosiak: Jest to i dopełnienie, i miła odmiana, ponieważ założenie tria było takie, żeby Mikromusic mogło zagrać tam, gdzie nie może dotrzeć cały skład – w mniejszych salach, na małych scenach z brakami w nagłośnieniu. Mimo takich początkowych założeń graliśmy już w trio nawet dla paruset osób i bardzo lubimy te koncerty, bo to dla nas coś zupełnie innego.
Zespół jest bardzo popularny i coraz bardziej rozpoznawalny, co przekłada się też na większą liczbę publiczności – poprzednio w Łomży słuchało was około 80 osób, dziś trzy razy tyle, czyli z każdym powrotem do jakiegoś miejsca jest coraz lepiej, co bardzo cieszy?
Natalia Grosiak: Są różne drogi osiągania sukcesu. Może on nadejść od razu i wtedy błyskawicznie wskakuje się na głęboką wodę, ale jest to trochę niebezpieczne, pomimo tego, że na pewno świetne.
U nas wyglądało to inaczej, ale my nie wybieraliśmy tej drogi, to ona sama nas wybrała – była to długa i mozolna droga, małymi krokami do przodu. W tym momencie mamy na koncie dziewięć płyt, ale zatrybiło to dopiero za czwartą płytą studyjną i piosenką „Takiego chłopaka”. Dostaliśmy więc wtedy ogromną lekcję pokory i pewnie dlatego jesteśmy takim normalnym zespołem i będąc w tym miejscu teraz widzimy za sobą ten ogrom pracy, poświęcenia i konsekwencji. Cieszymy się też, że nasza publiczność jest taka „wypracowana”, stała i bardzo wierna.
Ważne jest również to, że jest ona nie tylko coraz większa, ale też zróżnicowana wiekowo, bo przecież najgorsze dla artysty jest to, kiedy gra gdzieś po raz kolejny i widzi te same twarze, a nie ma już napływu nowej publiczności?
Natalia Grosiak: Jesteśmy jeszcze w miarę młodym zespołem. Myślę, że gdy będziemy o 10-15 lat starsi, to ta publiczność się wyrówna i pewnie już z nami zostanie. Nie jest jednak powiedziane, że jest tak zawsze. Choćby Zbigniew Wodecki miał swoje złote lata, potem miał czas pozornej przerwy, kiedy i tak pracował, ale nie był tak popularny, a później, dzięki zespołowi Mitch & Mitch jego twórczość z lat 70. została odświeżona i trafiła do zupełnie innej publiczności, olśniła i oczarowała młodych ludzi. Zazwyczaj jednak jest tak, że publiczność starzeje się z wykonawcą.
Czy koncerty akustyczne miały jakiś wpływ na powstanie projektu Mikromusic z dolnej półki, w którym wracacie państwo do korzeni nie tylko folku, ale i rocka, bo są tu przecież nawiązania do nurtu skiffle, wykonywanego głównie na nietypowych, często wykonywanych samodzielnie instrumentach, poprzedzającego rock 'n' rollowy boom przełomu lat 50. i 60.?
Natalia Grosiak: Tak, bo nawet podbieramy sobie aranżacje z tego trio Mikromusic. Tam czasami naprawdę musimy się nagłowić nad tym, jak przenieść piosenkę graną przez sześć osób na de facto dwie osoby, bo moje granie na ukulele to jest tylko takie wspomaganie gitary Dawida i basu Roberta. Zmieniamy więc te aranże i są one zupełnie inne, bo czasem robione na trio, a czasem na ten skład, nazwany Mikromusic z dolnej półki. To bardzo fajna sprawa, bo nie wyobrażam sobie grać, jak niektóre zespoły, kilkaset koncertów rocznie i cały czas to samo – to co robimy jest taką naturalną potrzebą zmiany i jesienią ruszamy z tą odsłoną w trasę.
Mamy w Łomży troszeczkę pecha, bo jej koncertowa premiera odbędzie się jutro, 14. kwietnia, w Lublinie, podczas festiwalu „Wschody”, gdzie publiczność usłyszy sporo z tego materiału?
Natalia Grosiak: Myślę, że zagramy tam prawie cały ten materiał. Mamy z tego powodu ogromną radość i nie możemy się już tego doczekać, bo to korzenne, rdzenne brzmienie, które nadaje bardzo fajny smaczek tym aranżacjom. Ale nie zaniedbaliśmy pod tym względem łomżyńskiej publiczności, bo była tu dziś jedna aranżacja „ukradziona” z Mikromusic z dolnej półki, czyli piosenka „Krystyno”, ale zagrana na tych instrumentach, które wykorzystujemy zawsze, za wyjątkiem nietypowych gitar – Dawid część z nich zrobił sam, a część ze swoim przyjacielem Mikim Sikorskim, który tworzy gitarki z niczego, a przeważnie z pudełek po cygarach.
Państwo również unikacie szablonowych rozwiązań, bo powstaje też płyta z tym materiałem i jest ona nagrywana w bardzo nietypowych miejscach, na przykład na Wieży Matematycznej Uniwersytetu Wrocławskiego?
Natalia Grosiak: Ta idea narodziła się przypadkiem. Zainspirował nas film, w którym bardzo zdolna wokalistka nie ma środków, żeby nagrać płytę. Spotyka producenta, też bez pieniędzy, ale z pomysłami i postanawiają nagrać tę płytę w przestrzeni Nowego Yorku. Każda piosenka powstaje więc w innym miejscu i u nas jest podobnie: część powstała w Rozruszniku, część w lesie, część na
Wieży Matematycznej. Teraz dwie kolejne piosenki będziemy nagrywać w ogrodzie moich rodziców, myślałam też o lesie bukowym w lasach milickich; mamy też inne pomysły.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk