„To nie jest własność miasta”, czyli Wesoła 117
„Miało być fajnie, jest jak widać”. „Z uchodźcami nie było takich problemów”. „Miasto z nami w ogóle by nie rozmawiało”. O lekceważącym podejściu władz do tematu mówią rozgoryczeni współwłaściciele „miejskiego” hotelu przy ul. Wesołej 117, czyli 10 rodzin ze wspólnoty „Łącznik”. Oni swoje mieszkania w przybudówce do dawnego hotelu robotniczego kupili w 2000 roku, a miasto większość udziałów „we wspólnocie” pod koniec 2016 roku. - Jak kupowaliśmy mieszkanie nie było drzwi, wanny w łazience, a okna były dziurawe. Nam nikt nie dokładał, dlaczego my mamy komuś dokładać – mówi kobieta obawiając się, tak jak inni, obciążenia częścią kosztów wymyślonej przez władze miasta wielomilionowej modernizacji rozwalającego się hotelu. To po skardze jednego z nich Wojewoda Podlaski uchylił decyzję prezydenta Łomży zatwierdzającą projekt budowlany i udzielającą Miastu Łomża, pozwolenia na przebudowę budynku wraz ze zmianą sposobu jego użytkowania z hotelowego na mieszkalny.
O drogim błędzie władz Łomży z zakupem dawnego hotelu robotniczego przy ul Wesołej pisaliśmy już kilkakrotnie. Prezydent Mariusz Chrzanowski pospiesznie przeforsował transakcję, mimo że już wcześniej były wielkie obawy co do zasadności kupowania obiektu. Koszty remontu rozwalającego się budynku zapewne przewyższyłyby koszty budowy nowego bloku, a do tego dochodzi problem własności. Miasto Łomża nie stało się właścicielem hotelu lecz jedynie jednym z członków wspólnoty.
Zobacz:
- Drogi błąd?
- Niewesoła przyszłość miejskiego hotelu na Wesołej
- Miejski hotel przy Wesołej to symbol nieudolności władzy
Potrzeba pieniędzy, więcej pieniędzy
Pozostali członkowie wspólnoty mieszkaniowej „Łącznik” nie chcą, aby ich nazwiska czy zdjęcia były publikowane. Opowiadają, że od kiedy miasto kupiło 908 z 1000 udziałów we wspólnocie, do tej pory się nie wypowiadali, „bo nikt nie chciał władzom przeszkadzać”. Wystąpili dopiero, gdy prezydent Łomży sam wystąpił o rozbudowę i wydał sobie decyzję pozwalającą na nią.
- To nie jest własność miasta, to jest własność naszej wspólnoty – mówią żaląc się, że władze miasta dotychczas ich lekceważyły.
Mówią, że nie znają szczegółów planowanej „modernizacji”, ani jej kosztów, a o wszystkim – nawet o tym, że miasto odkupi będący ich współwłasnością hotel dowiadywali się z internetu.
- Nie było tu żadnej komisji, nikt z miasta tego hotelu nie oglądał i z nami nie rozmawiał – mówi przypominając, że wcześniej pojawiali się potencjalni kupcy, którzy oglądali budynek, rozmawiali z nimi i jak tylko dowiadywali się, że jest tu wspólnota mieszkaniowa natychmiast rezygnowali z zakupu.
Zgodnie z prawem o obiekcie należącym do wspólnoty decyduje cała wspólnota, a nie ten, który ma większość jej udziałów. To wynika także z tego, że w remoncie części wspólnych – np. dachu, ale w tym przypadku także głównego wejścia i korytarza w starym hotelu, który jest ich oficjalnym wejściem do mieszkań, musieliby współuczestniczyć, czyli pokrywać swoją część. Mieszkańcy nie chcą być obciążani kosztami utrzymania pustego od lat hotelu. Boją się, że wymyślona przez władze miasta „modernizacja” budynku będzie bardzo droga, a ich część kosztów będą ogromne w stosunku do wartości ich małych mieszkań. Mówią, że 18 lat temu kupowali je i remontowali za oszczędności życia, albo na kredyt.
- Nie stać mnie na kupienie sobie mieszkania gdzieś indziej – mówi jedna z kobiet.
Dodaje, że chętnie by się stąd wyprowadziła. Chchałaby aby władze miasta zaproponowały jej zamianę na podobne mieszkanie gdzieś indziej. Także inny mieszkańcy „Łącznika” mówią, że są gotowi na takie rozwiązanie, albo wykupienie ich mieszkań przez miasto.
- Wówczas prezydnet jako właściciel tego obiektu miałoby większe możliwości działania – mówią podkreślając, że każde inne rozwiązanie będzie tworzyło dodatkowe koszty, albo zaostrzało spór pomiędzy nimi a władzami Łomży i odsuwało remont hotelu na kolejne lata doprowadzając do jego kompletnej riuny.
Mieszkańców „Łącznika” wspiera radny Dariusz Domasiewicz, który mówi, że błąd popełniono w 2016 roku pośpiesznie odkupując od białostockiej spółki część nieruchomości, a teraz trzeba usiąść do stołu i znaleźć rozwiązanie z tej chorej sytuacji. - Prezydent kupując ten hotel mówił, że rozwiążemy w ten sposób problem braku mieszkań komunalny. Po niemal dwóch latach nie dość, że tamtego nie rozwiązaliśmy, to mamy jeszcze jeden wielki problem, a prezydent chowa głowę w piasek. Niestety będzie to nas kosztowało, ale trzeba coś zrobić, bo już teraz krocie płaciły za utrzymanie pustego hotelu – dodaje.