Rozśpiewany jubileusz Eleni
Eleni, jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek, ponownie zaśpiewała w Łomży. Jej sobotni koncert był kolejnym z etapów jubileuszowej trasy, podsumowującej 40 lat artystycznej pracy, uwielbianej przez kilka pokoleń słuchaczy wokalistki. – Tyle lat minęło od wydania debiutanckiej płyty zespołu Prometheus, ale tak naprawdę śpiewam już ponad 42 lata! – mówi Eleni, dodając, że marzyła o tym, żeby zostać nauczycielką, a jej śpiewanie w zespole miało potrwać co najwyżej rok. Tymczasem stała się niekwestionowaną ikoną polskiej piosenki, regularnie koncertuje i nagrywa, zapowiadając już następną płytę i kolejny koncert w Łomży.
Eleni koncertuje w Łomży regularnie. Uświetniła swym występem Dni Kultury Chrześcijańskiej, była gwiazdą Łomżyńskiej Wieczerzy Wigilijnej, a w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich koncertowała ostatnio w maju 2014 roku. Wtedy bilety rozeszły się błyskawicznie, w sobotni wieczór na sali również był nadkomplet, a poza osobami pamiętającymi jeszcze pierwsze sukcesy piosenkarki było też sporo znacznie młodszych, w tym młodzieży czy rodziców z dziećmi.
– Okazuje się, że to już kolejne pokolenie słucha tych piosenek – mówi Eleni. – Jest to dla mnie dowód, że warto było tyle lat śpiewać i chyba najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać na ten jubileusz, kiedy widzę ten przekrój pokoleniowy wśród publiczności!
Solistce towarzyszyli Kostas Dzokas i Aleksander Białous, a na program koncertu złożyło się aż 28 utworów. Eleni nie zaśpiewała tylko w dwóch z nich: instrumentalnej kompozycji z popisami obu muzyków na buzuki oraz solowej piosence Kostasa Dzokasa, który zaprezentował roboczą wersję swego utworu najeżonego arcytrudnymi polskimi słowami, zbierając zań ogromne brawa.
Publiczność entuzjastycznie reagowała na największe przeboje Eleni, niejednokrotnie śpiewając z solistką nie tylko refreny, ale i zwrotki „Muzyka twoje imię ma”, „Na wielką miłość”, „Na miłość nie ma rady”, „Coś z Odysa”, „Po słonecznej stronie życia”, „A słońce sobie lśni”, „Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca” czy „Ballado hej”. I pomyśleć, że debiutująca z Prometheusem w roku 1975 Eleni wcale nie zamierzała poświęcić się karierze wokalistki.
– Chciałam zostać nauczycielem i teraz czasem dyryguję publicznością, prosząc, aby śpiewała, mam więc taki nauczycielski odruch – potwierdza Eleni. – Nie zrealizowałam jednak tych planów, stało się zupełnie inaczej, chociaż tak naprawdę chciałam zostać w zespole Prometheus tylko przez rok, żeby trochę pomóc rodzicom finansowo. I ten rok przedłużył się do tylu lat i wciąż trwa!
Artystka wykonała też utwory z najnowszej dotąd płyty „Miłości ślad”, nie mogło też zabraknąć piosenek przypominających o greckim pochodzeniu Eleni i Kostasa Dzokasa, w tym „Dziękuję ci moje serce” Takisa Morakisa, spopularyzowanej w Polsce przez Annę German, żywiołowej „Zorby” Mikisa Theodorakisa z z filmu „Grek Zorba”, podczas wykonania której na scenie tańczono sirtaki oraz wiązanki największych przebojów Theodorakisa, prym jednak wiodły solowe przeboje artystki; sprzedawane kiedyś w ogromnych nakładach i podbijające listy przebojów.
Kariera jakich mało
– Część muzyków Prometheusa wróciła do Grecji, jakoś tak naturalnie rozeszliśmy się i wtedy w 1980 roku pojawiła się propozycja solowej kariery – wspomina Eleni. – Nagrałam pierwszą płytę „Ty jak niebo, ja jak obłok” i potem posypały się kolejne, z czego siedem to były Złote Płyty, a dwie Platynowe. Wtedy wyglądało to zupełnie inaczej, bo trzeba było sprzedać co najmniej 160 tysięcy egzemplarzy, a teraz wystarczy już 15 tysięcy nakładu.
W końcówce koncertu Eleni wykonała bardziej refleksyjne utwory, w tym dramatyczny song „Nic miłości nie pokona” oraz „Odpowie ci wiatr”, czyli „Blowin’ In The Wind” Boba Dylana z polskim tekstem, przed laty spopularyzowany u nas przez Marylę Rodowicz.
– Zostałam wierna swojemu stylowi, gdzie melodyjność jest ważna, ale z dużym naciskiem na tekst: żeby był o czymś, żeby słuchacz mógł utożsamić się z jakąś sytuacją bądź wydarzeniem – podkreśla Eleni. – Przekaz jest bardzo ważny, bo ludzie teraz bardzo potrzebują wyciszenia, takiej nutki sentymentalnej, wspomnień i powrotu do przeszłości. Wiele jest też takich sytuacji, kiedy przychodzą do mnie ludzie i opowiadają o różnych wydarzeniach ze swojego życia, gdzie moje piosenki był dla nich ważne. I wciąż są ze mną: przychodzą na koncerty, przyprowadzają na nie swoje dzieci czy wnuki, co ogromnie mnie cieszy!
Dlatego nie zabrakło kilku bisów, w tym „Do widzenia mój kochany” oraz odśpiewanej na finał przez wszystkich „Barki”, tradycyjnie kończącej już koncerty Eleni. Po koncercie fani nie kryli zawodu, że to już koniec, ale artystka pracuje nad kolejną płytą, którą zapowiada przebojowy „Statek do Pireusu”, udostępniony już we fragmencie na stronie Eleni.
– To będzie płyta typowo grecka w warstwie muzycznej, jeżeli chodzi o brzmienie i instrumenty, natomiast piosenki będą śpiewane po polsku – zapowiada Eleni. – Dużo greckiego instrumentu buzuki,w dużej mierze będzie to też płyta taneczna, oparta na wyrazistych rytmach, takich jak na początku naszej kariery. Na pewno zobaczymy się więc za jakiś czas znowu w Łomży, ale już z nowymi piosenkami, bo będę chciała odświeżyć swój repertuar. Nie mogę jednak nie zaśpiewać swoich wszystkich przebojów, bo ludzie na nie czekają. Sama też mam zresztą do nich sentyment, mimo tego, że niektóre śpiewam już od ponad 40 lat!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk