96-letni dziadek śpiewa swoje piosenki i gra na swojej mandolinie
- Dzięki Bogu, że głos mi dobrze służy, mimo starszego wieku, a zamiłowanie do śpiewu i gry nie mija – mówi Tadeusz Grabowski (lat 96), rolnik z Kolonii Wizna i lutnik samouk, który wystąpił z koncertem autorskich teksów i utworów w Domku Pastora w Łomży. - Jak w polityce mi coś nie pasuje, to piszę swoją odpowiedź wierszami. A potem do tego powstaje melodia. Pierwsze własne skrzypce zrobiłem, jak byłem w piątej klasie szkoły podstawowej w Wiźnie, potem robiłem kolejne skrzypce, mandoliny, gitary. Jak znajdę dla nich piękne drzewo, to wielka radość. Życie jest piękne.
„Życie jest piękne, gdy w swym rozkwicie odnajdziesz szczęścia uroczy kwiat” - od słów swojego wiersza do własnej kompozycji zaczął przetykany wspomnieniami recital dziarski dziadek Tadeusz. Niski, opanowany, uważny i obdarzony pamięcią do faktów sprzed blisko stulecia. W rodzinie nie miał ludzi jak on wszechstronnych artystycznie - tylko wuj Apolinary Olszewski układał dowcipne wierszyki, może z racji wrodzonej nieśmiałości, którymi dzielił się przy towarzystwie. - Jak miałem siedem lat, ojciec Antoni przeszedł na Kolonię do większego gospodarstwa, jakieś 5 km od Wizny – wspomina twórca ludowy, zaangażowany politycznie i patriotycznie. Zgromadził siłą wrażliwości, talentu i pracy w repertuarze utwory na rozliczne tematy, m.in. pieśń rolników, pieśń 1000-lecia na millennium rocznicy Chrztu Polski, o Katyniu 1943, „Solidarności” lat 80. - Jak partia wprowadziła stan wojenny w grudniu '81, to bardzo mi się nie spodobało – powraca na chwilę do czasów PRL-u. - „Los Solidarności” napisałem w proteście. „Niezależna myśl, lecz tłumiony głos i ludu polskiego cierpienia, to Solidarności polskiej los: demonstracje, walki, więzienia... Przeciw nam czerwona władza, co nasz naród gnębi i zdradza. Przeciw nam ludzkości wróg, złowieszczy gad, zaborca Polski, Związek Rad...” Publiczność w Domku Pastora biła szczere i gorące brawa, pełna podziwu dla ówczesnej odwagi 96-letniego barda, jego dzisiejszej pamięci i sprawnej gry na własnoręcznie wykonanych w domowym warsztacie lutniczym: mandolinie i skrzypcach. Nie, wcale nie prostych, na ludową nutę czy topornych, tylko starannie wyprofilowanych i smukłych jak z włoskiej Werony.
- Na takie brawa nie zasłużyłem... – skomentował skromnie utalentowany dziadek z Wizny, prosząc kilkudziesięciu słuchaczy o wyrozumiałość, że na swych skrzypcach od razu grać nie zaczyna, gdyż wpierw musi je nastroić. A kiedy smykiem pociągnął po strunach, zajaśniały melancholijne barwy z bliskiego sercom krajobrazu, gdzie świerk, sosna i jodła rosną na wierzchnie drewno, a klon i jawor na inne części instrumentów. - Wybuchła wojna, nie mogę się pochwalić, że jestem wykształconym rolnikiem – opowiadał prostolinijnie, wzruszając klarowną i czystą polszczyzną, z dbałością o fakty i detale. - Wyjątkowy człowiek, sam robi dobrze brzmiące skrzypce, gitary i mandoliny, sam pisze i śpiewa swoje utwory – przedstawiał z dużym uznaniem Karol Kossakowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Osób Starszych i Niepełnosprawnych „Człowiek Nie Wiek” z Zambrowa, organizator we współpracy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Łomży arcyszczerego występu, z którego zadowolone były panie z Klubu Seniora, i mieszkanki DPS z muzykoterapeutą Stanisławą Chyl. Na koniec uwaga, że Tadeusz Grabowski należy rocznikiem do pokolenia Kolumbów: urodził się w Wiźnie w 1921 r. Jego rówieśnicy: Baczyński, Białoszewski i Herbert trochę dawniej odeszli stąd, a Różewicz i Konwicki kilka lat temu... „Ratujmy Polskę...” - brzmiała tęsknie struna pieśni bez słów.
Mirosław R. Derewońko