Łomżyńska Turbo Jesień
Klasycy polskiego rocka Turbo po wielu latach przerwy ponownie zagrali w Łomży. Koncert odbył się ramach jubileuszowej trasy „Back To The Past Tour”, w czasie której Turbo zagra aż w 40 miastach, prezentując w całości swą trzecią, przełomową płytę, nowe utwory i największe przeboje. Poznańskiej grupie towarzyszy nowa nadzieja polskiego hard 'n' heavy Internal Quiet z Aleksandrowa Łódzkiego, a w Łomży zagrał też zespół Factor 8 z Bydgoszczy. Sobotni koncert odbył się w ramach Łomżyńskiej Jesieni Kulturalnej i bawiło się na nim ponad 120 osób – od panów pod sześćdziesiątkę do gimnazjalistów.
Turbo to jedna z legend polskiego heavy metalu. Istniejąca od 1980 roku grupa wydała 15 albumów studyjnych i koncertowych, a ballada „Dorosłe dzieci” to jeden z ponadczasowych przebojów lat 80. Nic dziwnego, że w sobotni wieczór w Miejskim Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych zjawili się zarówno fani pamiętający jeszcze początki zespołu, jak i liczna młodzież.
Jako pierwszy wystąpił bydgoski Factor 8, prezentując utwory z debiutanckiej płyty „The Valkyries” i sprawnie zagrany cover „Shot In The Dark” Ozzy'ego Osbourne'a. Później scenę na 50 minut opanował Internal Quiet, którego wokalista Maciej Wróblewski jest już świetnie znany łomżyńskiej publiczności po ubiegłorocznym występie z Wolf Spider.
– Lubię wracać do miejsc gdzie już występowałem, tym bardziej, że na każdym koncercie poznaje się masę nowych, fajnych ludzi – mówi Maciej Wróblewski. – A to, że wróciłem z innym zespołem wyszło w sumie przypadkiem. Z Internal Quiet znamy się od lat, zaprzyjaźniliśmy się. Później zostałem poproszony o zaśpiewanie chórków na płycie, a gdy okazało się, że Dominik nie jest w stanie nagrać tej płyty i pojechać w trasę zgłosili się do mnie. Miałem to zrobić gościnnie, ale w międzyczasie rozstałem się z Titanium i Wolf Spider, więc zostałem z nimi na stałe.
Promujący album „When The Rain Comes Down” zespół skoncentrował się na pochodzących zeń utworach, równie efektownie wypadając w dłuższych, bardziej progresywnych formach („So Cold”), surowym heavy („Going Good”), graniu na poły balladowym („Energy”) czy rozpędzonych „Rain” i „Time To Fight”.
– Trasa przebiega bardzo fajnie, na koncerty przychodzi sporo zadowolonych ludzi, płyty się sprzedają – ocenia gitarzysta i lider grupy Sławomir Papis. – O to nam chodziło, żeby się pokazać, bo nam się nasza płyta podoba, ale chcieliśmy z nią dotrzeć do różnej publiczności. Potwierdzenie mieliśmy też na koncercie w Łodzi, czyli w prawie naszym rodzinnym mieście, gdzie było naprawdę dużo ludzi i nawet chłopaki z Turbo stwierdzili, że było kilkadziesiąt osób więcej niż zawsze i to aż z trzech pokoleń!
Turbo dla każdego
Zróżnicowanej wiekowo publiczności nie brakowało też w czasie łomżyńskiego występu Turbo. Starsi panowie z siwymi włosami i wydatnymi brzuszkami stali więc obok rodziców z pociechami w różnym wieku, obserwując szalejącą pod sceną młodzież.
– To nie zdarza się często, żeby na Turbo przychodzili nasi starzy fani tak licznie jak tutaj – mówi Wojciech Hoffmann. – Oczywiście przychodzą, ale jest ich zdecydowanie mniej niż dzieciaków.
A wśród nich są też dzieci tych, którzy kiedyś przychodzili na nasze koncerty, pojawiają się też rodzice z dziećmi, co jest wspaniałą sprawą! Cieszę się, że wróciliśmy do Łomży, bo uważam, że trzeba grać wszędzie i nie może być tak, że jakieś miasta się omija. Ta przerwa nie była zawiniona przez nas, bo teraz koncerty albo organizuje się samemu, albo ktoś dzwoni z propozycją.
Turbo rozpoczęło i zakończyło koncert utworami z najnowszej płyty „Piąty żywioł”. Pojawił się też reprezentatywny dla poprzedniego albumu „Szept sumienia”, zabrzmiały też liczne utwory z debiutanckiego krążka, z „Szalonym Ikarem” i „Ktoś zamienił” na czele. Głównym punktem wieczoru było jednak wykonanie w całości przełomowego dla polskiego metalu albumu „Kawaleria szatana”, wydanego przed 30 laty. Wojciech Hoffmann zaskakiwał też słuchaczy, np. poprzedzając
„Jaki był ten dzień” fragmentem„Little Wing” Jimiego Hendrixa, zaś na bis zespół wykonał „Mówili kiedyś” z wplecionym „Another Brick In The Wall (Part II)” Pink Floyd i udziałem muzyków Internal Quiet oraz wokalnym perkusisty Mariusza Bobkowskiego, a finał mógł być tylko jeden – odśpiewane z chóralnym udziałem publiczności „Dorosłe dzieci”.
– Moglibyśmy grać i trzy godziny, ale nie wiem czy ludzie by wytrzymali taki koncert, tym bardziej, że jest jeszcze jeden zespół, a nieraz, tak jak dzisiaj, dwa – ocenia Wojciech Hoffmann. – Trzeba było więc dokonać wyboru. Wiadomo, „Kawaleria... w całości, bo to niezwykle ważna dla nas płyta, do tego inne utwory, tak żeby trwało to półtorej godziny.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk