Młody malarz z Łomży woli zostać rzeźbiarzem
Adrian Lipiński (lat 19) z Łomży od małego dziecka lepił z plasteliny i modeliny ludziki i okręty. Twórczy zapał i zadziwiająca jak na czterolatka precyzja i dbałość o szczegóły przeszły mu na tyle szybko, że czasy Szkoły Podstawowej nr 7 i Publicznego Gimnazjum nr 1 w ogóle nie kojarzą mu się z plastyką. Dopiero gdy nadszedł czas wyboru szkoły maturalnej, zgodził się na pomysł swojej mamy, aby spróbować sił w Liceum Plastycznym im. Wojciecha Kossaka w Łomży. Rodzicielska rada okazała się trafiona: młodzieniec uczy się w czwartej klasie „Plastyka” i zbiera pochwały od nauczycieli. A w piątkowy wieczór, 11. października, otworzył debiutancką wystawę indywidualną w Restauracji Na Farnej w obecności kilkudziesięciu gości z kręgów: rodzinnego i artystycznego.
O rodzeniu się pomysłu publicznej prezentacji prac utalentowanych uczniów opowiadała Lidia Radziwanowicz, dyrektor Liceum Plastycznego im. Wojciecha Kossaka w Łomży. Wcześniej w szkole mówiło się wprawdzie o wystawach innych, niż zbiorowa ekspozycja prac dyplomowych uczniów „Plastyka”, ale ogólna idea nabrała wyrazistszych kształtów dopiero po wizycie Jadwigi Serafin, właścicielki Restauracji Na Farnej w Łomży, która zaproponowała eleganckie wnętrza do celów ekspozycyjnych twórczości wyróżniających się maturzystów. I tym właśnie tropem poszła pani dyrektor Radziwanowicz, chcąc symbolicznie zainaugurować nowy cykl wystawą łomżyniaka.
Gipsowe popiersia zapowiadają silny zmysł rzeźbiarski
Atrakcją tego wieczoru były nie tylko dzieła malarskie Adriana Lipińskiego: kilka małych olejnych pejzaży, kilkanaście martwych natur z dzbanami kwiatami w akrylu i sepii oraz postacie ołówkiem. Zwracały szczególną uwagę gipsowe popiersia, zapowiadające silny, realistyczny zmysł rzeźbiarski. Dodatkową radość sprawił recital wokalny Karoliny Grala z akompaniamentem pianisty Grzegorza Sekmistrza. Młodemu plastykowi na wernisażu towarzyszyli rodzice: fryzjerka znanego salonu przy Poznańskiej Maryla Lipińska i informatyk Marcin Lipiński, dziadkowie ze strony taty i sympatia Natalia, młodsza o rok koleżanka z „Plastyka”. Chyba akurat dla najbliższych wystawiane obrazy średnich i głównie dużych formatów, malowane od początku nauki Adriana w Liceum Plastycznym, nie były zaskoczeniem, podobnie jak dla profesorów, wśród których byli, m.in., Teresa Adamowska, Stanisław Kędzielawski i Antoni Mieczkowski, lecz dla większości widzów prace stanowiły sporą niespodziankę. Odważne sięganie po kontrastową paletę barw i zderzanie miękkich kształtów mis, dzbanów czy wazonów z intensywną kolorystyką, sąsiaduje z delikatnym, tonalnym wyciszeniem.
Mama i dziadkowie w roli mecenasów sztuki Adriana
- Adrian jest równie zdolny, co i pracowity, a do tego wszechstronny – ocenia krótko swego ucznia Teresa Adamowska. - Ma wyczucie przestrzeni, kształtu i koloru oraz dużą biegłość warsztatową.
Z takich słów szczerej pochwały pod adresem dziecka mogliby promieniować dumą i radością nie tylko rodzice Adriana Lipińskiego, zwłaszcza, że padły z ust cenionej od lat łomżyńskiej malarki. Jakby przewidując rozkwit talentu syna, mama zapobiegliwie gromadzi jego ciekawsze obrazy i... płaci mu za trud i materiały, aby kontynuował dzieło. - Nasz dom już od samego wejścia wygląda jak muzeum czy galeria – śmieje się Maryla Lipińska, wyjawiając, że nie przechwala się wśród krewnych i znajomych udanym potomkiem. Odwrotnie Marcin Lipiński: rozpiera go duma i chwali się wszędzie postępami i osiągnięciami syna na niwie artystycznej. Z kolei dziadkowie mecenasami sztuki stali się z inicjatywy wnuka, który zaproponował kupno obrazów, aby zebrać na rower bmx. Nie zyskało to poklasku w oczach mamy i taty, obawiających się kontuzji, zwłaszcza cennych dla artysty rąk, przy wyczynach na nowym nabytku. - Kocham rodziców! – oświadcza prostolinijnie Adrian, chwaląc ich za wsparcie tak w sprawach życiowych, jak i zawodowych. Po maturze chce zacząć studia rzeźbiarskie w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, ulubionym mieście mamy i taty. Wielkie miasto i renomowana uczelnia dają widoki na poszerzenie horyzontów. Nie tylko na morze.
Mirosław Robert Derewońko
Fot. Zbigniew Ciborowski