Świat piosenki Edyty Geppert
Edyta Geppert – niezrównana interpretatorka piosenki poetyckiej i aktorskiej wystąpiła w Łomży. Na jej recital złożyły się wielkie przeboje, utwory premierowe, liryczne pieśni oraz dramatyczne songi. Program koncertu dopełniły skrzące się humorem kabaretowe piosenki, będące przeciwwagą dla egzystencjalno - filozoficznych rozważań. Efektem były cztery bisy i długie owacje.
Kolejna wizyta Edyty Geppert w Łomży okazała się artystycznym wydarzeniem i sukcesem śpiewaczki. Może nie tak wielkim, jak chociażby sześć lat temu, kiedy zabrakło miejsc w sali koncertowej filharmonii, ale i tym razem publiczność dopisała. Piosenkarka nie zawiodła zaś oczekiwań swych wiernych wielbicieli.
Po tradycyjnych słowach: „A teraz przed państwem Edyta Geppert!” artystka rozpoczęła recital refleksyjnym „Rimbaud – aniele stróżu mój” i nieco szybszym „Moje królestwo”. Publiczność rozruszał na dobre utwór trzeci, wielki hit z repertuaru Andrzeja Rybińskiego czyli „Przytulanka”. Przebojowy refren i nawiązująca do bluesa aranżacja były popisem nie tylko gwiazdy wieczoru ale również pianisty Piotra Matuszczyka. Nie zabrakło też utworów wybranych z nowszych płyt wokalistki, z wpadającym w ucho – wbrew wymowie ironicznego tekstu – „To się nie sprzeda pani Geppert” na czele.
Kabaretową stronę osobowości Edyty Geppert ukazały piosenki z tekstami Mariana Hemara. Jedną z nich – „A ja nic tylko ty” zaśpiewała w duecie ze swym mężem, Piotrem Loretzem. Równie zabawne okazały się ballada „Wstań zawrzyj chatę” oraz wodewilowe, ocierające się momentami o boogie, „Ciałko”. Najżywiej przyjęto jednak dwa największe przeboje z repertuaru artystki, pochodzące z jej debiutanckiej płyty wydanej w 1986 roku: „Zamiast” i zaśpiewaną na bis „O, życie, kocham cię nad życie”. Tym razem zabrakło tego trzeciego, tak lubianego przez słuchaczy utworu „Jaka róża taki cierń”. Koncert zakończyły „Za inna” i „Nic nie muszę”. I pomimo kilkakrotnie wyśpiewanej deklaracji „Już nic nie muszę” wygląda na to, że Edyta Geppert musi śpiewać oraz występować, bo scena jest jej przeznaczeniem i czuje się na niej doskonale.
Wojciech Chamryk