Marzenia i znaki Mietka Szcześniaka
Śpiewa od szóstego roku życia. W czasie trwającej od 1985 roku kariery zdobył i osiągnął w Polsce wszystko. Teraz spełnił swe marzenie sprzed wielu lat: najnowszą płytę „Signs” nagrał w USA, z najlepszymi amerykańskimi kompozytorami i muzykami. Pochodzące z niej utwory oraz swoje największe przeboje, Mietek Szcześniak zaśpiewał na koncercie w ramach Łomżyńskiej Jesieni Kulturalnej.
Mietek Szcześniak jest na takim etapie kariery, że nie musi już nikomu niczego udowadniać. To artysta w pełni ukształtowany, świadomy swego potencjału i wielkich umiejętności. Ostatnie cztery lata poświęcił na nagranie płyty, o której marzył jeszcze jako młody chłopak, słuchając na walkmanie nagrań gwiazd amerykańskiej muzyki. Rezultatem jest płyta „Signs” - zakorzeniona w tradycji muzycznej USA, czerpiąca z soulu, funky i gospel, ale jednocześnie utrzymana w charakterystycznym dla Szcześniaka stylu. Koncert w Łomży był jednym z etapów promocji tego wydawnictwa.
Wokalista, wspomagany przez czterech doskonałych muzyków i dwuosobowy chórek po raz kolejny udowodnił, że praktycznie nie ma w kraju konkurencji, a scena jest jego prawdziwym żywiołem. Zaprezentował bardzo urozmaicony, eklektyczny program, w którym połączył w idealnych proporcjach: żarliwość gospel, rytmikę funky, perfekcję jazzu, dynamikę rocka i melodykę szlachetnego popu. Niektóre z nowych utworów, jak urzekająca ballada „You Can Hear” miały w Łomży swą koncertową premierę. Część została wykonana w zupełnie odmiennych wersjach, niż na płycie. Na przykład w wielkim przeboju z repertuaru Vanessy Williams „Save The Best For Last” zabrakło - z przyczyn oczywistych - głosu Basi Trzetrzelewskiej. Ale Szcześniak sam z łatwością udźwignął ciężar wykonania tej melodyjnej, ale zarazem niełatwej do zaśpiewania piosenki. Równie ciepło zostały przyjęte inne nowe utwory, jak „Dreamer In You”, „Never Be The Same” czy tytułowy, hymniczny „Signs” z chóralnym refrenem. Jednak jeszcze bardziej entuzjastycznie, liczna publiczność reagowała na polskojęzyczne, doskonale znane utwory Szcześniaka: „Tu”, „Nierealny – nieosiągalny”, dynamiczny „Bujany”, „ O niebo lepiej”, „Spoza nas” z tekstem ks. Jana Twardowskiego i przebojowy „Zaczekam”.
Poza perfekcyjną stroną wokalną i muzyczną koncertu, Mietek Szcześniak zapewnił widzom konferansjerkę na najwyższym poziomie – zapowiadając poszczególne utwory, tłumacząc anglojęzyczne teksty czy sypiąc anegdotami. Nic dziwnego, że oczarowana publiczność nagrodziła go, całkowicie zasłużoną, owacją na stojąco.
Bis był tylko jeden, ale za to taki, że nikt z obecnych na sali nie miał cienia wątpliwości, że brał udział w prawdziwym wydarzeniu muzycznym, godnym najlepszych sal koncertowych na świecie. „Twoja miłość” zapowiadała się początkowo zupełnie zwyczajnie, by stopniowo przeobrazić się w trwającą niemal 15 minut, na poły improwizowaną kompozycję. Był to prawdziwy popis nie tylko świetnej sekcji rytmicznej: Tomasza Kańtocha na gitarze basowej i jego brata Grzegorza na perkusji. Długie, w nieco jazowym klimacie solo zagrał tu klawiszowiec, Paweł Zarecki, zaś sam Szcześniak zadziwił także improwizowaną, jakby orientalną wokalizą, wplatając w nią fragmenty tekstów swych innych utworów i dziękując Łomży za gorące przyjęcie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk