SOUNTRACK dobrze rokuje na przyszłość - mówi Lora Szafran
Mirosław R. Derewońko: - Jest Pani oryginalną i ciekawą osobowością na polskiej scenie jazzowej, ale z Łomżą kojarzy mi się Pani tylko przez, i to ledwie mgliste, wspomnienie legendarnych Targów Jazzowych. Kiedy to było? Lora Szafran: - Rzeczywiście, miałam koncert na Targach Jazzowych, ale nie pamiętam, kiedy... Magda Sinoff przypuszcza, że na początku lat 90. A może pod koniec 80.? To tak odległe czasy... Nie wiem, bo tyle dałam koncertów przez te lata, na tylu imprezach śpiewałam... W każdym razie Targi były imprezą cykliczną, dość ważną na krajowej mapie kulturalnej. Najbardziej liczyły się, oczywiście, Jazz nad Odrą i Jazz Jamboree, ale obok Pomorskiej Jesieni Jazzowej to właśnie Targi Jazzowe ściągały do Łomży czołówkę polskich wykonawców, tak instrumentalistów, jak i wokalistów. Ja mogłam tutaj wystąpić albo z nieistniejącą już grupą New Presentation, albo z Walk Away, która gra w nowym składzie.
Lora Szafran: - Niecałe dwa lata, ale to rzeczywiście utalentowany pianista, profesjonalny pod każdym względem. No cóż, dziękuję za pochwałę - to zasługa nie tylko moja, a tych grubo ponad 20 lat, odkąd poświęciłam swoje życie jazzowi. Nagrałam w tym czasie osiem płyt solo i sama nie wiem ile na płytach w przedsięwzięciach zbiorowych. Ostatnio jestem zadowolona zwłaszcza z dwóch. Moja najnowsza płyta to "Droga do Ciebie" z piosenkami Kabaretu Starszych Panów w interpretacji jazzowej. Utwory, które skomponował Jerzy Wasowski, a teksty napisał Jerzy Przybora, są tak uniwersalne, że wcześniej czy później każdego dopadną. Genialny kompozytor, genialny tekściarz. "O Romeo", "Zmierzch", "Dobranoc" czy "W kawiarence Sułtan" to klasyka polskiej piosenki, której starałam się nadać własne brzmienie. I chyba całkiem nieźle się udało.
MRD: - Owszem, tak jak koncert, podczas którego wykonała Pani zaledwie osiem utworów, ale za to jak fantastycznie! To zasługa Pani charakterystycznego, metalicznie chropawego głosu, talentu i śmiałej improwizacji.
Lora Szafran: - Dziękuję... "What a wonderful world" Louisa Armstronga, "My Funny Valentine" czy kołysanka z filmu "Rosemary's Baby" są świetnym tworzywem dla popisów wokalnych i improwizacji. Dobrałam taki repertuar pod kątem SOUNDTRACK, żeby było filmowo i musicalowo, a do tego po angielsku.
MRD: - Czy przez ten weekend poznała Pani choć trochę Łomżę?
Lora Szafran: - Niestety, nie. Przyjechałam w sobotę, kiedy odbywały się przesłuchania młodych wokalistów. Zasiadałam w jury. Potem obiad i pensjonat RETRO. Bardzo sympatyczny hotelik w stylowo odrestaurowanym budynku z czerwonej cegły. Dobrze, że ktoś z głową zadbał o ten zabytek, bo powstało ciekawe miejsce i do spotkań, i do odpoczynku. Dobrze się tam czułam, prawie jak w moim domu pod Warszawą. A w niedzielę konsultacje z młodzieżą, drugi etap przesłuchań i koncert galowy. Nie było czasu na zwiedzanie Łomży.
MRD: - Wspomniała Pani o jeszcze jednej płycie, zdaje się, zbiorowej.
Lora Szafran: - Tak, to "Seweryn Krajewski Smooth Jazz". Nagrałam na niej "Uciekaj serce moje" z filmu "Jan Serce". Seweryn pogratulował mi, tak spodobała mu się moja interpretacja. Powiedział, że nie spodziewał się takiego oryginalnego potraktowania popularnego tematu.
MRD: - Czym jeszcze się Pani zajmuje?
Lora Szafran: - Występuję w Trio Big Stars. Tworzy je ze mną Patrycja Gola z Sosnowca i Beata Bednarz z Bielska-Białej. Nasze trio powstało, ponieważ nie każdy lubi jazz. To muzyka wyrafinowana, dla bardziej wyrobionego słuchacza, natomiast Trio Big Stars wykonuje lżejszy, popsoulowy repertuar.
MRD: - Jakie wrażenia ma Pani po trzeciej edycji SOUNDTRACK?
Lora Szafran: - Mam nadzieję, że jeszcze bardziej się rozwinie. Na razie wygląda obiecująco. Uczestnicy wybierają świetne kompozycje z musicali i filmów, na których można dużo się nauczyć. Te nierzadko bardzo ambitne i trudne utwory, choć przyjemnie i łatwo się ich słucha, stanowią świetny materiał dla młodych, żeby mogli się pokazać. SOUNDTRACK stwarza taką okazję i dając młodym szansę dobrze rokuje na przyszłość. Zwróciłam także uwagę na zapał Magdy Sinoff. Jest niezwykle operatywna i sympatyczna. Ma dobry kontakt z młodymi ludźmi, co pozytywnie wpływa na kameralną i swojską atmosferę SOUNDTRACK. Ja też dobrze w takim klimacie się czuję.
MRD: - Trochę jak w swoim rodzinnym Krośnie...?
Lora Szafran: - Trochę tak, chociaż to odległa przeszłość. Przecież ja w 1986 r. skończyłam Akademię Muzyczną w Katowicach. To już 22 lata!!! Hm... Dużo zdolnej mlodzieży tam trafia, czego przykladem jest zdobywca nagrody specjalnej tegorocznego SOUNDTRACK Michał Kaczmarek. Jednak gdy byłam w jego wieku, znacznie trudniej było się dostać. Na wszystkich kierunkach instrumentalnych i wokalnych było zaledwie 10 miejsc. A zdawało 150 osób! Wtedy dostać się do Katowic to było jak wygrana na loterii.
MRD: - Dostała się Pani za pierwszym razem?
Lora Szafran: - Nie, dopiero za drugim. Może w tym mi pomogły geny po dziadku, który przed wojną grał na trąbce i prowadził orkiestrę dętą...? I tak jak ja po latach, lubił Louisa Armstronga. Zresztą słuchałam duzo dobrej amerykańskiej muzyki. Płyty dostawałam od rodziny z Ameryki. Do dziś słucham "Kind of Blue" Miles'a Davis'a i Elli Fitzgerald. Trzymam jeszcze te stare winyle ze względów sentymentalnych. Tak jak zabytkowe meble...
MRD: - Dziękuję Pani za przemiłą rozmowę.