Prawie ... robi wielką różnicę, derby dla Jagielloni
W pierwszych derbach województwa Podlaskiego w II lidze Jagiellonia Białystok wygrała z ŁKS Browar Łomża 3: 2. W pierwszej połowie ŁKS zdobył 2 bramki i na przerwę szedł jako Król. Po przerwie niestety koronę musieliśmy oddać. Pomimo przegranego meczu łomżyńska drużyna pokazała wolę walki i po raz kolejny, że ŁKS to nie chłopiec do bicia.
Po przerwie trener Jagielloni wprowadza dwóch podstawowych zawodników Dzienisa i Sobolewskiego. Obraz gry zaczyna zmieniać się. Jaga coraz groźniej atakuje. Problemy z przygotowaniami ŁKS wychodzą przy kondycji. Nasz zespół zwykle w drugiej połowie traci siły, oddając pole gospodarzom. Jagiellonia jest właściwie w podstawowym składzie i dwóch świeżych. W 57 minucie Kamil Ulman jest bezradny, 1: 2. Jagiellonia zaczyna swoje świetne 20 minut, w których zdobywa po strzałach Dzienisa i Wolańskiego jeszcze 2 gole. Już do końca spotkania gospodarze kontrolują grę, a zdobytych 3 punktów nie pozwolą sobie odebrać.
W przerwie meczu dochodzi do kilku incydentów z kibicami. Pierwszy to kibic Jagi w kamizelce foto zrywa koszulkę z sektora ŁKSu. Kibice z Łomży podpalają szaliki Jagielloni. Po kilku minutach kilkudziesięciu kibiców Jagi wbiega na boisko, dobiegają do sektora gości. Kraty uniemożliwiły bezpośredni kontakt. Jeden z kibiców Jagielloni przechodzi do sektora ŁKSu. Woli wybrać „kiboli wrogów” niż dostać się w ręce ochrony. Kibice Jagi także podpalają szaliki. Na stadion wkracza policja z pałkami, a także oddział z bronią głatkolufową i gazem. Uspokaja to atmosferę, sędzia może zacząć drugą połowę.
Po meczu trener ŁKSu Czesław Jakołcewicz powiedział:
Od radości, aż do smutku – tak mogę powiedzieć o tym meczu. Niestety przegraliśmy mecz, który układał nam się bardzo dobrze. W pierwszej połowie zaskoczyliśmy trochę Jagiellonię grając konsekwentnie. W pierwszej połowie prowadziliśmy 2:0. Całe nieszczęście rozbiła mi kontuzja mego skrajnego, musiałem poprzestawiać. Niestety nie mam wartościowych zmienników, bo uważam, że gdybym miał, to byśmy tego meczu nie przegrali. Jagiellonia w drugiej połowie osiągnęła dużą przewagę bo wpuściłem zawodników, którzy są jeszcze nieprzygotowani do sezonu, cały czas nadrabiają zaległości. Żebym miał pełnowartościowych piłkarzy może tego meczu byśmy nie przegrali.
Na pewno w pierwszej połowie pokazaliśmy się z dobrej strony, przeciwnik bardzo silny, a potrafiliśmy strzelić dwie bramki. Po 20 minutach drugiej połowy widać, że mój zespół odczuwa trudy meczu, nie miałem kim zmienić, mam tak jak mam, nie narzekam na to, zawsze staram się motywować tych, którzy dostają szansę gry. My gramy 5 mecz z rzędu na wyjeździe, gramy co 3 dni, przemierzamy po 500 km i prędzej czy później ja się z tym liczyłem, że będą widoczne skutki przemęczenia i to było dzisiaj to widać było szczególnie w drugiej połowie. Weszli zawodnicy doświadczeni Jagielloni pociągnęli grę, niestety ja takowych nie miałem ale i tak dziękuję chłopcom, że pokazali się że nie jesteśmy zwykłymi kopaczami, a pokazaliśmy się szczególnie w pierwszej połowie dobrą grę.
Dla mnie to tragedia, za dużo zawodników podstawowych ma kontuzje, widać przemęczenie. Ciężko jest mi teraz coś zrobić, ale nie poddaję się, jestem optymistą, za cztery dni jedziemy do lidera, do Bydgoszczy. Tak somo będziemy grać, wychodzimy żeby wygrać, mam taki zespół który potrafi grać, zapłacił dziś za brak doświadczenia i brak zmienników.
Gratuluję zwycięstwa, bo wyciągnęli z 2 : 0 wygrali, a my będziemy szukać punktów gdzie indziej. Jeszcze jest parę meczy do wygrania. Jedno jest tylko smutne dla mnie, że to wszystko musimy grać na wyjazdach. ... To jest chyba ewenement gramy 5 mecz i jeszcze chyba następne 5 będziemy grac na wyjazdach.
Trener Jagielloni Ryszard Tarasiewicz:
W pierwszej kolejności chciałem pogratulować chłopcom, za wielkie zaangażowanie i wiarę w sukces. Uważam, że mecz stał na bardzo dobrym poziomie i rozegrany był w bardzo dobrym rytmie. Zwycięstwo Jagiellonii uważam za zasłużone z ilości stworzonych sytuacji. Pierwsza bramka piłkarska dla Łomży była czysto piłkarska, drugiej natomiast mogliśmy uniknąć. Mecz z pewnością inaczej by się ułożył, gdyby „Mati” wykorzystał sytuację sam na sam. Był to ciężki mecz z zespołem, który dobrze operuje piłką, widać jednak było na tle Jagiellonii braki motoryczne, wynikające z nieprzepracowanego okresu letniego. Gra Jagiellonii też nie wygląda jeszcze tak jak sobie bym wyobrażał i uważam, że jak „Bozia da” to na wiosnę będzie to jeszcze lepiej wyglądało. Jeszcze raz wielkie słowa uznania, bo wyciągnąć z 0:2, przy wiadomo jakiej presji i jeszcze w takim meczu nie jest łatwo.