Grajek Darek na ulicy
Ciche uliczki starówki w Łomży rzadko rozbrzmiewają muzyką… Muzykę klasyczną mieszkańcom o subtelniejszym guście senioralnym regularnie prezentują kameraliści z Filharmonii. Młodzieżowe bity o sile grzmotów można raz, dwa razy w roku usłyszeć na Juwenaliach lub Gościńcu na Muszli. Ale czego ma słuchać na Długiej matka z dzieckiem, babcia na ławeczce, para zakochanych…? W maju jak w gaju, zewsząd dobiegają trele, ćwierkania, świsty, pogwizdy - tylko nie od akordeonisty.
Dziewczyna przy stoisku z truskawkami, obok kiosku Pani Małgosi z prasą, w piątek zastanawiała się, skąd dobiegają tak melodyjne, czarowne dźwięki harmonii. Zajęta ważeniem owoców wiosny, nie wyszła na środek Długiej, gdzie piętrzą się kaskadowo i obficie różowieją kwiaty w wyniosłych donicach. A gdyby oderwała się myślami od soczystych truskawek po prawie 16 zł za kilo i ciemno czerwonych czereśni po blisko 30 zł, zobaczyłaby w dali, jeszcze przed Krótką, przycupniętego na niskim, składanym taboreciku chłopca… Trzymał przed sobą niewielki akordeonik, wyglądający na dziecięcy. Miał poważną minę, skupione spojrzenie, gdy spod delikatnych palców wydobywały się melodie, wprawiające w pogody nastrój. „Szła dzieweczka do laseczka, do zielonego…” płynęło jak z nut, chociaż grajek miał przed sobą tylko koszyczek na datki od przechodniów.
Pierwszy wrzucił banknot 10 zł, później przez kilka minut w skarbonce na świeżym powietrzu ekonomicznie nic się nie działo, ludzie szli wte i wewte, z góry na dół lub pod górę, kiedy nagle drugi słuchacz z małego portfelika na zamek zaczął wyjmować monety. Wrzucał z uśmiechem, jedną po drugiej, po trzeciej i czwartej, aż został mu tylko grosik na szczęście, na kukułkę, na dobry znak. Na uśmiech losu. Walc płynął nad Długą w stronę Starego Rynku, Rządowej i Farnej, w kierunku Dwornej i ronda na placu Kościuszki. Przez ten czasek można było kołysać się z melodiami Edith Piaf i Charlesa Aznavoura nad dachami Paryża. Można było przypomnieć sobie rozliczne kawiarenki i teatrzyki warszawskie międzywojenne, gdzie śpiewał niezapomniany Mieczysław Fogg (1901-1990). Walc nad dachami Łomży kołysał się jak Fogg na statku Batory, pokonującym tysiące mil przez Atlantyk do Ameryki.
Czy byli w Łomży uliczni grajkowie i śpiewacy...?
Dla chłopca w krótkich spodenkach z harmonią opartą na udach Polska stała się przedpokojem do lepszego świata. Z rodzicami jeździ od miasta do miasta po całym kraju i gra, czego sam nauczył się ze słuchu… Mówi słabo, pojedynczymi wyrazami, że ma na imię Darek, że jest z Rumunii, że przyjechał z rodzicami… Zachowuje się skromnie, uprzejmie, nieśmiało, co w połączeniu z ładną grą na akordeonie budzi sympatię do grajka Darka na ulicy Długiej. W archiwum fotograficznym Marka Maliszewskiego później znaleźliśmy zdjęcie chłopczyka z 2012 r. Grał z zapałem na jeszcze mniejszej harmonii, stojąc na rogu Długiej i Farnej. Z wyglądu drobny malec ma może 5 albo 10 lat – ale czy mógł być Darkiem Rumunem sprzed lat…? Dwa lata wcześniej, w 2010 r., w Łomży dwaj Rumuni występowali pod oknami domów: jeden z akordeonem, a drugi ze śpiewem. Mieszkańcy z okien rzucali grajkom pieniądze.
Inny muzyczny epizod ulicy odnotowaliśmy w portalu 4lomza.pl również w 2016 r. w wykonaniu łomżyniaka i wirtuoza gitary Jana Yaniu Górskiego. Utalentowany rock-bluesman zabawiał przechodniów fantazyjną grą w charakterystycznym czarnym kapelusiku przy Saloniku Optycznym w kamieniczce pod filarami na Starym Rynku. Czy byli w Łomży kiedyś uliczni grajkowie i śpiewacy, magicy, sztukmistrze i prestidigitatorzy? Może Państwo coś wiedzą…? Czy był kataryniarz ze złotym pierścionkiem na szczęście? Bo przecież była unikalna zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń – z inicjatywy Waldemara Marczyka w 2014 r.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146