Upalna i gwarna niedziela świętego Rocha
Doroczny jarmark na świętego Rocha przyciągnął do Muzeum-Skansenu Kurpiowskiego im. Adama Chętnika w Nowogrodzie liczne grono uczestników. – Jest gorąco, bo jest lato! – było słychać wśród gości imprezy, chętnie kupujących artystyczne rękodzieło czy lokalne przysmaki oraz uczestniczących w koncertach zespołów folklorystycznych i kurpiowskich, a także pokazach ginących zawodów.
Niedziela świętego Rocha wróciła na dobre po pandemicznej przerwie w roku ubiegłym. Obecną edycję organizatorzy ze skansenu, założonego jeszcze w roku 1927, co czyni go drugim co do wieku muzeum tego typu w kraju, jeszcze bardziej podporządkowali idei prezentacji kultury i dawnych kurpiowskich obrzędów – kiedyś tak powszechnych, obecnie odchodzących do lamusa. Są wśród nich również liczne zawody, bowiem bartników, kowali, plecionkarzy, bursztyniarzy czy garncarzy jest coraz mniej i wielu z nich zostało wpisanych na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Dlatego mistrzowskie pokazy i stoiska artystów-twórców ludowych, na przykład bursztyniarza Zdzisława Bziukiewicza z Wachu, cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a oglądających i kupujących nie brakowało.
– Kupiłam dziś kolejną bransoletkę od tego twórcy, pasującą kolorystycznie do kolczyków, które również mam od niego – mówiła jedna z klientek, dodając, że jej następnym zakupem będą korale – drogie, ale unikalne i bardzo piękne. Inni nabywcy artystycznego rękodzieła również podkreślali jego unikalność oraz fakt, że są to wyroby wykonywane ręcznie, z naturalnych materiałów, ekologiczne i spełniające zwykle dwie funkcje, użytkową i dekoracyjną. Poza licznymi przedmiotami o mniej lub bardziej ludowym charakterze chętnie kupowano również naturalne kosmetyki czy lokalne przysmaki, od słodyczy, przez wypieki i miody do kozicowego piwa. Wielu przyjezdnych miało okazję skosztować go po raz pierwszy, nie kryjąc zaskoczenia i zadowolenia. A było ich naprawdę sporo: niektórzy tak zaplanowali weekend, by przyjechać do Nowogrodu na cały dzień; inni o niedzieli świętego Rocha dowiadywali się podczas zwiedzania Łomży i okolic, a ponieważ jarmark trwał długo, mieli czas nań dojechać i skorzystać z okazji kupienia czegoś, czego normalnie kupić nie można.
– Powiedziano mi o tym wydarzeniu w muzeum, a ponieważ to raptem kilkanaście kilometrów, to nie zastanawialiśmy się długo, tylko po obiedzie zjedzonym w Łomży, przyjechaliśmy tutaj i jestem zachwycona! – opowiadała kolejna uczestniczka imprezy.
Podkreślano też walor edukacyjny wydarzenia, z racji udziału w imprezie dużej ilości dzieci i młodzieży, dla której była to wspaniała, bo namacalna i naturalna, lekcja ludowego obyczaju i lokalnej historii. Młodsi więc poznawali, zaś starsi, nierzadko z łezką w oku, wspominali, przypominając sobie na przykład, że mieli taką kołyskę i w niej się wychowali, a nowoczesność przyszła później i doświadczyły jej już ich dzieci.
– Wspaniale, że ktoś coś takiego organizuje, że przypomina się to wszystko! – podkreśla pan Kazimierz. – Nowoczesność jest bardzo ważna i tego się nie uniknie – sam pamiętam jakim wydarzeniem było pojawienie się w naszej wsi pierwszego telewizora, prawdziwego okna na świat, ale nie można zapominać o swoich korzeniach, o tym, co nas ukształtowało i jest wciąż ważne, nawet jeśli już nie tak powszechne, jak kiedyś.
Wpisały się w to również liczne występy zespołów kurpiowskich i folklorystycznych, prezentujących się na scenie przy karczmie, potwierdzających, że tradycyjna muzyka ludowa wciąż ma w sobie to coś, co błyskawicznie przyciąga słuchaczy i wywołuje na ich twarzach uśmiech, nawet jeśli chwilę wcześniej deklarowali, że „nie lubią tej całej ludowizny”.
– Upał jest niesamowity, ale nie żałuję, że tu przyjechałam! – ocenia pani Maria z Warszawy, podkreślając, że za rok, jeśli tylko zdrowie dopisze, również wybierze się z rodziną do skansenu w Nowogrodzie, bo zachwycił ją wyjątkowy klimat tego miejsca i bardzo przyjazna atmosfera.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka – Chamryk