Przejdź do treści Przejdź do menu
sobota, 12 października 2024 napisz DONOS@

Nowa koncertmistrzyni Filharmonii Kameralnej

Główne zdjęcie
Izabela Bławat-Leofreddi

Izabela Bławat-Leofreddi wygrała ogłoszony jesienią konkurs i od końca marca jest koncertmistrzem I skrzypiec Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży. Zastąpiła na tym stanowisku wyśmienitego wirtuoza Cezarego Gójskiego, ale sama jest równie znakomitą instrumentalistką. Poza edukacją w Polsce kształciła się również w Holandii i we Włoszech. Wcześniej grała w niemieckiej orkiestrze Staatstheater Kassel, teraz zamierza skoncentrować się na pracy w Łomży i dać Filharmonii Kameralnej jak najwięcej od siebie.

Wojciech Chamryk: Skąd wzięło się u pani zainteresowanie muzyką i graniem? Dorastała pani w muzycznej rodzinie, a może były jakieś inne okoliczności, które sprawiły, że została pani skrzypaczką?

Izabela Bławat-Leofreddi: Mama posłała mnie i moją o dwa lata starszą siostrę do przedszkola muzycznego. Były tam zajęcia umuzykalniające i po jakimś czasie moja siostra jako pierwsza przystąpiła do egzaminów do Państwowej Szkoły Muzycznej w Gdyni. Patrząc na nią też chciałam być w tej szkole, zdecydowałam się więc na te egzaminy, chociaż mi to odradzano, mówiąc, że nie mam słuchu. Okazało się jednak, że zdałam te egzaminy najlepiej ze wszystkich dzieci i tak to się zaczęło, ale na początku był fortepian. Był on jednak dla mnie mało interesujący, sama doszłam do wniosku, że to chyba jednak nie jest ten instrument. Była za to prezentacja skrzypiec i one mnie oczarowały, również wizualnie, bo były mniejsze od fortepianu, miały dużo szczegółów: kołeczki, podbródek, które były też w zasięgu 7-letniego dziecka. 

 

I od tej pory skrzypce stały się dla pani najważniejsze?

Tak, chciałam grać na nich jak najwięcej, ale byłam malutka, więc to wszystko nie było od razu możliwe. Wiedziałam jednak od razu, że to jest ten instrument. Poszłam więc na drugi stopień do szkoły w Gdańsku, do profesor Krystyny Jureckiej i był to dla mnie pierwszy, przełomowy moment. Ona wypatrzyła mnie na jakimś konkursie i w zasadzie zaprosiła mnie do swojej klasy.

Następnym etapem była już szkoła w Warszawie?

Tak, szkoła muzyczna II stopnia im. Zenona. Brzeskiego w Warszawie. Wtedy pojawił się też profesor Mirosław Ławrynowicz, którego miałam przyjemność poznać na kursach w Zakopanem i bardzo chciałam się u niego uczyć. Udało się i ta współpraca dała mi bardzo dużo, wiele się od niego nauczyłam. To było dla mnie coś niesamowitego, że ktoś taki zgodził się na to, abym była jego uczennicą, chociaż, tak jak profesor Jurecka była wymagająca, to profesor Ławrynowicz wymagał jeszcze więcej: był bardzo konkretny, a motywował do dalszej nauki niekiedy nawet przez ostrą krytykę. Wskazywał miejsca, które nie są doskonałe, potrafił zdenerwować się, mawiał: „jak tak można grać?!”, chociaż robiłam wszystko tak, jak mówił – to nie mogło być przygotowane na 100%, musiało być co najmniej 110 (śmiech). Byłam jednak bardzo zmotywowana, starałam się ciągle podnosić swoje umiejętności. Dlatego już na półrocze byliśmy w stanie zagrać cały recital; nawet jeżeli były to zazwyczaj tylko pierwsze części koncertów, dodatkowo kaprys, dwie części Bacha, utwór dowolny, program był bardzo obszerny. Cenną pomocą były również lekcje dzielone z profesorami Andrzejem Gębskim, Markiem Zeburą i Januszem Wawrowskim.

 

Ciekawe jest też to, że przed studiami w Polsce zaliczyła pani zagraniczne etapy edukacji, w Conservatorium Maastricht oraz w Conservatorio di Musica Santa Cecilia w Rzymie?

Tak, to były bardzo ważne etapy mojej edukacji muzycznej. Każdy z tych ośrodków wyposażył mnie w cenne narzędzia służące mi do dziś. Spotkanie profesora Roberta Szredera w Conservatorium Maastricht dało mi wolność i pozwoliło mi na szukanie siebie jako człowieka i muzyka. Relacja z profesorem Szrederem była dla mnie budująca i ubogacająca, i do dziś jest dla mnie cennym skarbem. Moje pierwsze doświadczenia związane z grą w orkiestrze były właśnie w Maastricht. Zasadziło to ziarenko miłości w moim sercu do wykonywania muzyki symfonicznej i do bliższego poznania jej i obcowania z nią. Po Holandii zaczęłam naukę u mojego teścia Fulvia Leoffrediego w Konserwatorium Świętej Cecylii. Byłam wtedy bardzo skupiona na szczegółach, a Włosi są niesamowicie barwnym narodem, do tego są bardzo rozluźnieni. On chciał, żebym jak najwięcej grała, miałam więc dużo koncertów, możliwości do ogrania, co też było dla mnie bardzo dobre. Do tego chodziłam do galerii i muzeów, zresztą Rzym sam w sobie jest jednym wielkim muzeum, wystarczyło chłonąć tę atmosferę. Dzięki temu wszystkiemu zaczęłam zwracać uwagę na to co i jak gram, stawiać na kolor i barwę. Później podjęłam decyzję, że chcę wyjechać do takiej akademii orkiestrowej w Niemczech. Wygrałam to przesłuchanie, chociaż kosztowało mnie bardzo dużo pracy, co było stresujące, bo do przygotowania było bardzo dużo różnych orkiestrówek, a ja nie byłam do tego przyzwyczajona. Był to dla mnie kolejny przełomowy moment, bo co prawda była to opera, ale były tam również łączone koncerty symfoniczne, bardzo dużo się więc w orkiestrze Staatstheater Kassel nauczyłam. 

Jednak wróciła pani do Polski, na Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina?

Miałam kontuzję, nie mogłam grać i był to dla mnie bardzo przykry, a zarazem ciężki moment, bo nie wiedziałam jak się potoczy moja droga muzyczna ze skrzypcami. Miałam jednak pragnienie żeby skończyć studia i jeden z moich przyjaciół zapytał „dlaczego nie spróbujesz w Polsce?”. Było to dla mnie, po tych zagranicznych epizodach, trochę dziwne, ale zaryzykowałam. Zadzwoniłam do profesora Andrzeja Gębskiego – nie chciałam, żeby zdziwił się, widząc mnie na tych przesłuchaniach. Otrzymałam od profesora wielkie wsparcie, podobnie jak od dr Kamili Wąsik; dostałam się na studia magisterskie i to również było dla mnie duże wydarzenie, jak i spełnienie marzeń.  

 

Kolejnym etapem było to, że dzięki profesorowi Gębskiemu trafiła pani do Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży, początkowo na zastępstwo?

Profesor Gębski zadzwonił do mnie, a była to ta pustynia pośrodku pandemii, kiedy nic się nie działo i powiedział, że łomżyńska orkiestra potrzebuje skrzypka. Graliśmy Serenadę Dvořáka i było to dla mnie spore przeżycie. Później, jak tylko mogłam to przyjeżdżałam do Łomży, brałam też udział w wyjeździe na Litwę. Kiedy pojawiła się informacja o konkursie na stanowisko koncertmistrza początkowo nie brałam tego pod uwagę, ale dyrektor Jan Miłosz Zarzycki mnie zachęcił, zapytał, czy o tym nie myślałam. Pomyślałam, że się zgłoszę, bo podobało mi się w tej orkiestrze, ludzie byli bardzo mili i otwarci, a poziom wysoki.  

Program przesłuchań był dość trudny: jeśli dobrze pamiętam coś z koncertów Mozarta do wyboru, wirtuozowski kaprys Paganiniego lub Wieniawskiego, do tego choćby partie orkiestrowe we wspomnianej Serenadzie na smyczki E-dur op. 22 Dvořáka, czytanie nut a vista – ale poradziła sobie pani na tyle dobrze, że skończyło się zwycięstwem?

Udział w konkursach zawsze był dla mnie stresujący, bo w jury zasiada śmietanka polskiej wiolinistyki i gra się „pod nich”, ale tutaj było to coś zupełnie innego. To był dla mnie szczególny egzamin. Chciałam po prostu przekazać coś, co jest we mnie, podzielić się czymś, ale było to duże wyzwanie. Program był bardzo wymagający pod względem muzycznym jak i technicznym, między innymi solowe części Bacha, koncert romantyczny, wspomniany przez pana koncert klasyczny. Dlatego po ogłoszeniu wyników moja radość była ogromna, to było wielkie zaskoczenie. Nawet kiedy przekazano mi, że mam prowadzić koncert 24 marca też początkowo nie wiedziałam o wyniku konkursu. 

 

Jakie to uczucie kiedy już oficjalnie zasiada się za pierwszym pulpitem jako koncertmistrz, do tego ma się też wejścia solowe, jest się generalnie w orkiestrze kimś zaraz po dyrygencie?

Ten koncert był piękny, i zostanie w moim sercu i pamięci na zawsze. Dla mnie było to doświadczenie wręcz niebiańskie – być może dlatego, że były już ogłoszone wyniki tego konkursu, co dało mi taką wolność i mogłam zagrać bardzo swobodnie. Byłam w tej muzyce, prowadziliśmy muzyczny dialog z dyrygentem. Koncert prowadził dyrektor Jan Miłosz Zarzycki, mój smyczek podążał za jego gestem, byliśmy z orkiestrą jednym organizmem, to było coś zupełnie innego niż zazwyczaj, radość, że jest się w tym miejscu, w tym momencie i z tymi ludźmi. 

Czyli obiecuje sobie pani wiele po pracy w naszej orkiestrze, bo daje ona spore możliwości rozwoju, nie tylko w czasie koncertów, ale też podczas nagrań płytowych?

Chciałabym dać tej orkiestrze jak najwięcej od siebie, jakoś ją wzbogacić. Jednocześnie wiele się też uczę, bo są tu przecież znakomici muzycy – na przykład bardzo cieszę się na współpracę z Piotrkiem Sawickim. Nie mam jakichś oczekiwań, zależy mi na tym, żebyśmy dawali słuchaczom jak najwięcej radości i głębokich poruszeń oraz żeby było to przystępne dla wszystkich. Do tego perspektywy większych koncertów czy nagrań dodatkowo pobudzają, motywują do jeszcze bardziej wytężonej pracy, dają też świadomość, że uczestniczy się w czymś wielkim, ale tak daleko w przyszłość to jeszcze nie wybiegałam; na razie cieszę się z tego, że gramy dla łomżyńskiej publiczności i jestem już na stałe częścią tej orkiestry. 

Wojciech Chamryk

 


 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę