Zwierzęta duże i małe, kochane i wspaniałe
Zuzanna Frąckiewicz nie boi się pająków, myszy ani szczurów, które sama wyhodowała. Nie boi się węża zbożowego i pytona królewskiego, które przynieśli na wystawę do "Wety" młodzi hodowcy. - Lubię obce zwierzęta poznawać, a węże wcale nie są zimne, jak myśli wielu ludzi - opowiada Zuzia pod parasolem z ulubioną polonistką Anetą Trzeciak-Kowalczyk. W czwartek mają szczęście obie stać na deszczu przed sceną, gdy Jakub Borowski z Natalią Dąbrowską prowadzą elegancko festyn Pupile Wety.
Po raz 15. młodzież i pedagodzy przygotowali występy wokalne i taneczne, konkursy, stoiska, mini zoo, potrawy i loterię, aby wspomóc działania Stowarzyszenia Zwierzęta Duże i Małe.
Przykrego i dokuczliwego psikusa spłatała wrześniowa aura organizatorom i uczestnikom. Po około godzinie od zaczęcia zabawy zaczęło kropić i siąpić, później padać, aż wreszcie lało się tak bardzo, że tylko najwytrwalsi widzowie obserwowali wydarzenia na scenie spopod odległych drzew i stoisk pod namiotami. Występujący na scenie, m.in. z wesoło tańczącą z młodzieżą w kółeczku dyrektor ZSWiO 7 Bogumiłą Olbryś, mogli przeżyć dysonans poznawczy: prezentacji dla trawy bez widzów. Do tej pory co roku festyny na zielonym dziedzińcu "Wety" były kolorowe, tłumne, roześmiane, aż wibrujące energią. 16. września uczniowie schowali się w murach "Wety" przed deszczem i ziąbem. Pogoda pokrzyżowała plany, jednak nie zdruzgotała programu. Pupili "Wety" zaszczycił obecnością prezydent Łomży M. Chrzanowski ze świeckimi akolitami, których poczęstowano sutym obiadem. Wcześniej proboszcz parafii św. Andrzeja Boboli ks. Andrzeja Popielski pobłogosławił zwierzęta, czyli "naszych kochanych pupili", jak humanistycznie zapowiedział Jakub. Rozgrywano konkursy wiedzy weterynaryjnej pod fachowym kierunkiem lekarza Piotra Mieczkowskiego. 3 psy policyjne ukazały zręczność, wolontariusze Grupy Ratowniczej Nadzieja uczyli udzielania pierwszej pomocy, za kilka złotych można było najeść się babką ziemniaczaną.
Każdy los za 3 zł na loterii wygrywał - przygotowano 100 rodzajów nagród - maskotki, przybory, a nawet smartwatch - w liczbie ok. 2 tys. fantów. Pupil Wety 2021 to owczarek australijski Oliwii Budek, 3. kl. Technikum Weterynaryjnego. Rodzice prowadzą hodowlę psów rasowych: border collie, welsh corgie cardigany, polskie owczarki podhalańskie, zaś Oliwia hobbystycznie ma owczarka australijskiego, półtorarocznego samca Koda.
Lola i Gracjan służą własnym grzbietem
Pupile "Wety" to nazwa festynu szkolnego, która wzięła się z faktu, że młodzież uczy się anatomii i leczenia zwierząt, ale ma również przyjaciół w domu pośród węży, świnek morskich, psów, kotów, szynszyli i koni. Można polubić żółwia, żabę nadrzewną i straszyka, zaś raz w roku z okazji Święta Szkoły wybrać się z pupilem na rękach, smyczy, w koszyku lub terrarium do Szacownego Zespołu Szkół Weterynaryjnych i Ogólnokształcących przy ulicy Stacha Konwy. Panie przy wejściu dzielnie wycierały jasną, lśniącą posadzkę, na której z racji życiodajnego dżdżu odbijały się ślady błotnistej matki ziemi i symboliczne trawy żywicielki. Doceniają to na co dzień: Lola i Gracjan, życzliwe w pomaganiu przy hipoterapii.
- Mieliśmy szczęście, że występowaliśmy przed deszczem i mieliśmy publiczność - cieszyła się choreografka Zespołu Pieśni i Tańca "Weta" Justyna Wawrzyniak. 8 par zaprezentowało ślicznie 3 tańce z suity lubelskiej: polkę podlaską, cygana i osę. - Wszyscy występ przeżywali, a każdy chciał zatańczyć przed widzami. Nasz Jakub Borowski, doskonały organizator i nieformalny asystent, tym razem popisał się w roli konferansjera. Kuba jest ambitny i przebojowy. Rok temu to on był w zespole najmłodszy, a po odejściu maturzystów mobilizuje młodsze tancerki i tancerzy do udziału w próbach. Umie zintegrować grupę, prowadzić zabawy i pomóc w potrzebie.
Jak zmaltretowana Luna pokochała Kubę
Młodzi miłośnicy i znawcy zwierząt w "Wecie" znają historie, zwyczaje i cechy pupili na pamięć. Kuba poznał Lunę, którą nauczyciel Marcin Sielawa (np., uczący zabiegów pielęgnacyjnych psów i kotów) przywiózł z akcji ratowniczej 3 lata temu do lecznicy "Wety". - Myśliwy do niej strzelał.. - opowiada Kuba. - Miała sierść na pysku wypaloną, wąsy dopiero po 2 latach odrosły. Nie chciała jeść i pić, nie spała. Odwiedziłem Lunę w izolatce. Usiadłem po turecku, a ona położyła mi głowę na kolanie. To miłość od pierwszego wejrzenia. Codziennie wychodzę z Luną rano, po południu i wieczorem na spacer. Zabieram ją z sobą do Białegostoku w weekend. Przewodniczę Samorządowi Szkolnemu i należę do Stowarzyszenia Zwierzęta Duże i Małe, dla którego festyn organizowaliśmy. Będzie można z zebranych na loterii i degustacjach pieniędzy kupić naszym podopiecznym karmę.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146