Gigant historii z Łomży
Adam Chojnowski, uczący historii oraz wiedzy o społeczeństwie w I Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Kościuszki w Łomży, zajął drugie miejsce w teleturnieju „Giganci historii” TVP Historia. Jak sam mówi, bardziej interesował go inny temat, ale w tym dotyczącym generała Władysława Andersa i 2 Korpusu Polskiego poradził sobie równie dobrze, mimo silnych rywali. To kolejny sukces Adama Chojnowskiego w telewizyjnych turniejach, po dwukrotnym zwycięstwie w „1 z 10” i jak zapowiada, zamierza brać udział w kolejnych.
Wojciech Chamryk: Domyślam się, że pana wykształcenie jest konsekwencją tego, że historia interesowała pana od zawsze?
Adam Chojnowski: Historia była moją ogromną pasją i konikiem już od dzieciństwa. Aż wstyd przyznać, że jak wtedy zamarzyłem sobie, że będę nauczycielem historii, to realizowałem ten plan dosyć konksekwentnie, dlatego pracuję dzisiaj w wymarzonym zawodzie.
W.C.: Stąd też pomysł udziału w teleturnieju „Giganci historii”, chciał się pan sprawdzić, poznać smak rywalizacji z innymi pasjonatami historii?
A.C.: To konsekwencja moich wcześniejszych wyborów, bo uczestniczyłem już dwukrotnie w teleturnieju „1 z 10”, gdzie udawało mi się wygrać pojedyncze odcinki. I to jest tak, że to wciąga: jeśli już raz się spróbowało, to chce się próbować jeszcze, bo to wielkie emocje.
W.C.: „Generał Władysław Anders i 2 Korpus Polski” – wybrał pan ten temat, bo historia II wojny światowej interesuje pana najbardziej?
A.C.: To nie był do końca mój wybór. Na eliminacje zgłosiłem się dość późno i w związku z tym, chociaż mogłem wybrać sobie dwa tematy i w tym dotyczącym powstania listopadowego, zdecydowanie bardziej mnie interesującym, poszło mi znacznie lepiej, startowałem ostatecznie w tym drugim. Było tak, że pani z którą rozmawiałem dosyć wyraźnie wskazała mi, że ten dotyczący powstania listopadowego jest już tak obstawiony, że nie mam raczej szans, a w tym drugim brakuje uczestników. Temat dotyczący generała Andersa był więc tematem ratunkowym, ale postanowiłem zaryzykować. Nie było to rzecz jasna temat mi obcy, ale jednak nie mój ulubiony, było mi też trudniej przygotować się do czegoś, co mnie osobiście mniej interesuje.
W.C.: Ale po pierwszym etapie miał pan 70 punktów z 80 możliwych – trochę to pana uspokoiło przed dalszą rywalizacją?
A.C.: Nawet bez względu na to jak idzie, to po paru minutach zapomina się, że jest się przed kamerami, że trwają nagrania. Akurat ja w takim momencie skupiam się na tym co robię i całość tego anturażu gdzieś mi ucieka. Pierwszych kilka minut jest na pewno bardzo nerwowych, później jest już łatwiej. W III rundzie było trudniej, bo pytania przygotowywane przez uczestników polegają właśnie na tym, żeby były jak najtrudniejsze i mało kto znał na nie odpowiedź – ten etap polega głównie na nieodpowiadaniu.
W.C. Sam też sprawił pan rywalom nie lada kłopoty, choćby tym pytaniem o autora tekstu „Marsza 2. Korpusu” Zbigniewa Krukowskiego. A z kolei w drugim etapie, kiedy można było wybierać pytania za 10 lub 20 punktów, dwukrotnie sięgał pan po te z numerem 13 – nie jest pan przesądny?
A.C.: Specjalnie wybierałem te pytania numer 13, bo faktycznie nie jestem przesądny.
W.C. I udało się panu wejść do finału na drugim miejscu, z dorobkiem 140 punktów. Co ciekawe poza panem wśród rywali był jeszcze drugi nauczyciel, ale odpadł dość szybko, a w finale okazało się, że pytania ekspertów to naprawdę arcytrudny poziom, szczególnie te za 100 punktów?
A.C.: Przekonałem się, że przygotowując się do tego konkursu przestrzeliłem z pytaniami: poszedłem w kierunku jednostek wojskowych, itd., posiadłem na ich temat bardzo dużą wiedzę, a okazało się, że w całym konkursie nie było żadnego pytania z tego obszaru, przeważały inne tematy. Poza tym ostatni etap ma też coś specyficznego w tym sensie, że jeśli ktoś wejdzie do niego z naprawdę dużą liczbą punktów, to ma na starcie bardzo duży plus i szanse na zwycięstwo.
W.C.: Tu było podobnie, bo gdy Kamil Spodar i pan nie odpowiedzieliście na pytania za 100 punktów, Rafał Sidorowicz nie musiał już nawet odpowiadać, bo zwycięstwo zapewniło mu 170 punktów zdobytych we wcześniejszych etapach?
A.C.: Taka osoba może reagować na to, co zrobią przeciwnicy, może wybrać pytanie łatwiejsze, za 30 czy 60 punktów. Ja nie mogłem kalkulować, miałem świadomość, że pan, który zwyciężył, miał ogromną wiedzę, więc zaryzykowałem: wybrałem pytanie za 100 punktów i poległem, ale trudno było spodziewać się pytania o miejsce urodzenia Benito Mussoliniego.
W.C.: Ale mimo wszystko drugie miejsce, w tak silnej stawce, też jest chyba sukcesem?
A.C.: Oczywiście. Natomiast jest jednak i tak, że ktoś drugi na mecie jest de facto pierwszym przegranym, więc na pewno milej, że byłem drugi, a nie trzeci czy piąty, ale mam poczucie niedosytu. Dlatego będę próbować szczęścia w kolejnych turniejach, bo ten bakcyl został już połknięty.
W.C.: Ma pan sygnały, że starty w kolejnych turniejach przekładają się na większe zainteresowanie pana uczniów historią, można mówić o czymś takim?
A.C.: Trudno powiedzieć. Na pewno jest zainteresowanie tymi moimi startami, dostaję od obecnych i byłych uczniów mnóstwo wiadomości i gratulacji. Oczywiście teraz, ze względu na specyfikę nauczania jaką mamy, to jest nauczanie zdalne, którego zresztą przez jakiś czas też nie prowadziłem, bo byłem zarażony koronawirusem, nie ma mowy o jakimś szerszym odzewie. Ale z 2014 roku, kiedy udało mi się wygrać pierwszy raz odcinek w „1 z 10”, mam fantastyczne wspomnienia: szedłem korytarzem szkolnym, na którym było, myślę, ponad sto osób i nagle wszyscy zaczęli mi bić brawo – takie chwile pozostają na całe życie i dają ogromną satysfakcję.
https://vod.tvp.pl/video/giganci-historii,odc-14-general-wladyslaw-anders-i-2-korpus-polski,50488522
Wojciech Chamryk