Dyrektor Zdanowicz: "Minister nie rządzi sumieniami"
- Wymuszanie przez kuratora na dyrektorach inwigilacji nauczycieli jest szkodliwe dla pracy szkół i prawidłowego funkcjonowania systemu edukacji w Polsce - mówi Zygmunt Zdanowicz, absolwent Liceum Pedagogicznego w Łomży z 1955 r., nauczyciel matematyki - 1959 i dyrektor I LO imienia Tadeusza Kościuszki w Łomży od 1978 do 2004 r. - Młodzież w wieku szkolnym poszukuje swego "ja", buntuje się przeciw dorosłym, rodzicom i nauczycielom, a studenci są pełnoletni i mają pełną samodzielność decyzji o popieraniu postulatów Strajku Kobiet bez pytania o zgodę wykładowców.
"Mamy sygnały, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach" - stwierdziła rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej - MEN rządzi Przemysław Czarnek (43, PiS). "Naszym obowiązkiem jest natychmiastowa reakcja na takie informacje. Zgodnie z zapowiedzią poprosiliśmy kuratorów oświaty o sprawdzenie czy takie sytuacje miały miejsce w ich regionie i jaka była na nie reakcja dyrektorów szkół". Czarnek - określający prawa człowieka i równość ludzi idiotyzmami - postraszył nauczycieli od siebie, że "będą wyciągane wszystkie najdalej idące konsekwencje, które są w granicach możliwości prawnych ministerstwa i kuratoriów".
We wtorek Małgorzata Palanis, rzeczniczka Podlaskiego Kuratorium Oświaty w Białymstoku, powiedziała w rozmowie z Polskim Radiem Białystok, że "jeśli trzeba będzie, to na pewno będziemy pozyskiwać takie informacje".
Szybki test na dobrą pamięć
Łomżyniak Zygmunt Zdanowicz zna w praktyce realia pracy nauczyciela w szkole polskiej z epoki: W. Gomułki - 14 lat, E. Gierka - 10 lat, gen. W. Jaruzelskiego - 10 lat i czasu rządów 10 premierów z okresu 15 lat od 1989 do 2004 r.: Tadeusz Mazowiecki, J.K. Bielecki, J. Olszewski, H. Suchocka, W. Pawlak, J. Oleksy, W. Cimoszewicz, J. Buzek, L. Miller, M. Belka. To 3 nazwiska z epoki Polski Ludowej, państwa socjalistycznego / komunistycznego, i 10 nazwisk z RP demokratycznej. Po co 13 władców tu przywołałem...? Aby Czytelnik w pamięci sprawdził, ilu pamięta ministrów oświaty.
Trybunał pozbawił młodych prawa do wyboru
Emerytowany dyrektor I LO w Łomży zapewnia, że nigdy osobiście nie spotkał się z sytuacją, żeby minister oświaty publicznie wzywał kuratorów do wymuszania na dyrektorach szkół donosicielstwa na swoich nauczycieli. Być może, działo się to w zaciszu gabinetów, że robiono naciski, ale żaden z ministrów edukacji narodowej tak demonstracyjnie i arogancko nie straszył całego środowiska, jak zrobił to Przemysław Czarnek, od 19. października rządzący MEN w 2. rządzie M. Morawieckiego.
Zdaniem dyrektora Zdanowicza, "pan minister powinien głęboko zastanowić się nad przyczynami tłumnego wyjścia młodzieży szkolnej i studentów na demonstracje" - w dziesiątkach, a może nawet setkach miejscowości. Wzbierające oburzenie społeczne na decyzję Trybunału Konstytucyjnego od 22. października 2020 r. nie było przechadzką zakochanych po mieście, tylko protestem młodzieży, wściekłej za pozbawianie jej prawa do wyboru, a obarczanie konsekwencjami porodu na całe życie.
Na stresy, depresje i lęki o zdrowie i przetrwanie z powodu koronawirusa, nałożyło się oburzenie z powodu wywołania, w stanie epidemii, kryzysu światopoglądowego przez podległych politykom PiS i usłużnych sędziów Trybunału, pod przewodem Julii Przyłębskiej. Jakby tego było mało, zamknięto w międzyczasie cmentarze, a oliwy do ognia dolały komentarze najwyższych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, podważające szczerość młodzieńczych postaw buntowników z ulic. Biskupi perswadowali młodym, że nie walczą o prawa kobiet, lecz są manipulowani przez opozycję - jakby do Episkopatu od kilku lat nie dotarło, że młodzież jest opozycją wobec obłudy i przepychu.
"Nie szli w demonstracjach za aborcją, a za wolnością"
- Jeśli do MEN jacyś rodzice wysłali w sprawie zachowania nauczycieli, uczniów i studentów listy, maile, anonimy, donosy, to nie jest wystarczający powód, aby minister oświaty formułował zarzuty i uogólnienia pod adresem wszystkich pedagogów - komentuje dyrektor Zdanowicz. - Wrzucanie do jednego worka całego środowiska nauczycielskiego nie jest prawe ani sprawiedliwe. Środowisko od marca, gdy rząd ogłosił stan epidemii, jest zatroskane i zaangażowane w nauczanie i wychowanie w trybie zdalnym. Brak bezpośredniego kontaktu z młodzieżą utrudnia proces wpływania na postawy. Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, żeby władza zażądała od kuratorów i dyrektorów, żeby donosili na nauczycieli. Minister oświaty powinien rozumieć, że nie może decyzją administracyjną wymusić na nauczycielach i uczniach podporządkowania sfery moralnej, przekonań i sumienia. Minister nie może zapominać, że to nie "podwładni", ale obywatele i ludzie, mający prawa człowieka. Wartością szanowaną w świecie demokracji jest wolność wyboru. Minister nie zrozumiał, że ci młodzi nie są zwolennikami aborcji. Nie szli w demonstracjach za aborcją, a za wolnością. Czuli się zagrożeni, że gdyby zostali rodzicami w trudnej sytuacji, zostaną bez prawa wyboru. To nie szkoły, uniwersytety i politechniki spowodowały, że młodzież wyszła protestować. "Czarne parasolki" szły zbuntowane w 2016 r. i protestowały później: władza mogła się spodziewać żywiołu. Oświata potrzebuje spokoju, nie mieszania się polityków. Młodzież i studenci są na tym etapie rozwoju, który nie znosi zakazów. Szukają swojej drogi życiowej, budują osobowość i światopogląd. W sprawach moralnych minister edukacji nie może oczekiwać od nauczycieli i uczniów poglądów identycznych ze swoimi.
Dodajmy na koniec: że żaden minister, choćby i prime minister, nie ma prawa narzucać młodym poglądów partii.
Mirosław R. Derewońko