Teresy Adamowskiej malarskie refleksje o przemijaniu
– Kiedy kierownik Karolina Skłodowska półtora roku temu zaproponowała mi tę wystawę, której tytuł „Vanitas” i temat miałam już ustalony, nie spodziewałam się, że tak wpisze się ona w ten trudny czas, stanie się tak aktualna! – mówi Teresa Adamowska. Znana łomżyńska malarka, do niedawna nauczycielka uwielbiana przez uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Wojciecha Kossaka, po raz kolejny zaskoczyła miłośników swego talentu. Pokazuje w Galerii Sztuki Współczesnej piękno, nietrwałość i przemijanie współczesnego świata w serii malarskich, niekiedy bardzo osobistych, migawek z Wenecji, ale też i Łomży, a efekt jest jedyny w swoim rodzaju.
„Vanitas” to wystawa w przebogatym już twórczym dorobku Teresy Adamowskiej (40 wystaw indywidualnych, drugie tyle zbiorowych) wyjątkowa. Nawet nie z racji oryginalności podjętego tematu, zainspirowanego biblijnym wersetem „Marność nad marnościami i wszystko marność” czy mistrzowskiej realizacji obranych założeń, bo to w przypadku tej artystki kwestie oczywiste. Równie ważne były też bowiem okoliczności towarzyszące powstaniu jej najnowszych obrazów oraz ich prezentacja w pandemicznych czasach – bez tradycyjnego wernisażu, z zachowaniem rygorów i przy ograniczonej liczbie zwiedzających ekspozycję jednorazowo.
– Ta wystawa, to efekt mojej wieloletniej fascynacji Wenecją – mówi Teresa Adamowska. – Bezpośrednią inspiracją do jej stworzenia była powódź w tym mieście w ubiegłym roku, zaledwie miesiąc po naszej tam wizycie. Założenie miałam takie, żeby oddać i zatrzymać piękno, ale bez dramatyzmu tej sytuacji, a do tego pokazać też przemijanie, nieuchronnie wpisane w ludzkie życie.
Barwne oleje różnych formatów, powstałe w minionym i obecnym roku, chociaż dopełnione też starszymi pracami z lat 2011 i 2012, ukazują liczne zabytki i urokliwe zakątki słynnego miasta setek kanałów, urzekając jedynym w swoim rodzaju klimatem, zmuszając wręcz do refleksji
– Wenecja zawsze mnie zachwycała, nawet jak oglądam dotyczące jej filmy fabularne, to mam taki dreszczyk emocji – mówi Teresa Adamowska. – Ma w sobie coś magicznego, coś niesamowitego, zawsze kojarzyła mi się z czymś zawieszonym między życiem a śmiercią, nawet słynny karnawał wenecki ma według mnie w sobie coś z wymiaru eschatologicznego, że każdy gra tam swoją rolę, że wszystko jest iluzją. Dlatego zawsze tam będąc chłonęłam ją wszystkimi zmysłami, nawet jak byłam przejazdem, bo pociąg zatrzymywał się w niej tylko na cztery godziny.
Wenecja widziana oczami Teresy Adamowskiej i wyczarowana jej pędzlem zajmuje tylko jedną salę wystawową galerii. W drugiej znalazły miejsce kolejne, powstałe w ostatnich latach, malarskie rozważania nad przemijaniem, ukazane jednak z zupełnie innej perspektywy. – To zupełnie inny klimat i właśnie o taki efekt mi chodziło – wyjaśnia Teresa Adamowska. – Centralny obraz tryptyku w kwadracie „Requiem dla ogrodnika” przedstawia buty mojego ojca, który był ogrodnikiem. Porządkowałam rzeczy po jego śmierci, wyrzucałam i rozdawałam ubrania, ale tych butów nie byłam w stanie zutylizować, bo to właśnie w nich stąpał po tej ziemi i z nich wyparował. Po tym obrazie poszły przedstawienia żywego ogrodu i zostawiam tu widzom pole do interpretacji, chociaż w tej części wystawy też są wątki związane z jej tytułem, na przykład obraz „Sierpień” przedstawia symbolicznie młodą osobę w polu, być może nawiązując do cyklu „Thanatos” Jacka Malczewskiego. Są tu też inne, refleksyjne motywy dotyczące przemijania, transformacji tego świata, przewijają się również inne, uniwersalne wątki, nawiązujące też do lokalnej historii, jak choćby królowa Bona.
Dochodzą do tego, wyeksponowane w korytarzu galerii, obowiązkowe wręcz dla tej autorki wątki łomżyńskie, w tym urokliwy tryptyk „Motywy łomżyńskie”.
– Łomża jest mi zawsze bliska, dlatego w tym korytarzyku, na dzień dobry zwiedzającym, powiesiłam łomżyńskie obrazy – mówi Teresa Adamowska. – Odkryłam tu katedrę: widziałam jej mroczne, nocne zdjęcia, aż w listopadzie sama się tam wybrałam. Była pięknie podświetlona, tak zaduszkowo i pięknie wpasowała się w tę wystawę. Do tego jest brama Napoleona i to sławne podwórko z rotundą, zamykające przestrzeń na Dwornej – teraz był tam remont, może już się skończył i widać na takich przykładach, jakiej transformacji ulega nasza rzeczywistość, co też zaświadcza o tym przemijaniu, niekoniecznie na lepsze.
Wojciech Chamryk