Łomżyński dyrygent w Filharmonii Berlińskiej
Jan Miłosz Zarzycki poprowadził German National Orchestra podczas świątecznego koncertu w słynnej Filharmonii Berlińskiej. Wystąpić tam chociaż raz, to marzenie wielu muzyków z całego świata i prawdziwa nobilitacja, bo do gościnnych występów w tej istniejącej od ponad 140 lat instytucji zapraszani są tylko najlepsi. – Dostałem propozycję od German National Orchestra i przyjąłem ją, bo dyrygować w Filharmonii Berlińskiej to ogromny zaszczyt, a koncert okazał się bardzo ciekawym doświadczeniem – mówi Jan Miłosz Zarzycki, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, dodając, że solista Andrei Gavrilov był wspaniały, a wyprzedany koncert zakończyły dwa bisy.
Życie aktywnego muzyka wiąże się z rozmaitymi utrudnieniami. Częste wyjazdy to wśród nich norma, ale bywa i tak, że kolidują one z życiem rodzinnym. Stało się tak właśnie w przypadku Jana Miłosza Zarzyckiego, kiedy zaproszono go do poprowadzenia koncertu w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. – Miałem nietypowe święta – zauważa Jan Miłosz Zarzycki. – Jednak kontakt z tą publicznością, z tym znakomitym zespołem i solistą, wykonanie w tym szczególnym dniu tak wspaniałej, głębokiej muzyki - to również rodzaj wielkiego przeżycia duchowego.
Koncert – co ciekawe jeden z czterech w ten świąteczny dzień – odbył się w Kammermusiksaal Filharmonii Berlińskiej, ale słowo kameralna nie jest w pełni adekwatne dla tej sali o świetnej akustyce, liczącej 1200 miejsc, bo choćby Filharmonia Narodowa dysponuje nie większą.
– To bardzo specyficzna sala – opowiada Jan Miłosz Zarzycki. – Artyści siedzą pośrodku, a publiczność otacza ich z każdej strony, tak jak w amfiteatrze. Każdy dyrygent jest przyzwyczajony, że ma słuchaczy za plecami, a tu sytuacja jest odmienna. Pod względem pracy artystycznej czy organizacji koncertu wszystko wyglądało już bardzo podobnie do tego, co jest u nas, czy w innych miejscach gdzie dyrygowałem. Praca była bardzo intensywna, ponieważ mieliśmy trzy próby, ostatnią w dniu koncertu, ale bardzo ułatwiał ją fakt, że koncertmistrzem orkiestry jest znakomity skrzypek Tomasz Tomaszewski, wcześniej wieloletni pierwszy skrzypek berlińskiej Deutsche Oper.
Orkiestra przygotowała na ten koncert bardzo ciekawy program, a w dotyczących go konsultacjach brał też udział maestro Zarzycki. Concerto grosso op. 6 nr 8 „Fatto per la notte di Natale” Arcangelo Corellego, dwa koncerty fortepianowe Jana Sebastiana Bacha: nr. 5 f-Moll BWV 1056 oraz nr. 1 d-Moll BWV 1052, a do tego kilka krótszych kompozycji najsłynniejszego z Bachów, Johannesa Brahmsa, Julesa Masseneta czy Antonína Dvořáka wymagały sporo pracy, ale zachwyciły wymagającą, berlińską publiczność.
– Program był piękny, ale niełatwy, bo Serenada Antonína Dvořáka to jeden z najtrudniejszych utworów dla orkiestry kameralnej – zaznacza Jan Miłosz Zarzycki. – Koncerty fortepianowe Bacha nie są może tak trudne pod względem technicznym, ale znakomity solista Andrei Gavrilov miał bardzo sprecyzowane wymagania co do orkiestry i swój specyficzny, bardzo indywidualny styl. On wykonuje tego Bacha inaczej niż większość współczesnych pianistów, a my staraliśmy się poznać i oswoić się z jego interpretacją, sekundować mu w tej stylistyce, co było pewnym wyzwaniem.
Taniec węgierski nr. 5 g-Moll Brahmsa wyróżniał się w tym programie, więc uznałem, że trzeba go wyłączyć z części głównej koncertu i wykonać na bis. Graliśmy aż dwa bisy, mimo tego, że obie części koncertu trwały po godzinie. Dostaliśmy owacje na stojąco, a niezwykle uważna i życzliwa publiczność nie chciała nas wypuścić, mimo tego, że program był niezwykle obszerny i wymagający. Na drugi bis powtórzyliśmy więc Brahmsa, ale przerwałem go przed zakończeniem i złożyłem publiczności świąteczne życzenia i tak zakończyliśmy.
Jan Miłosz Zarzycki prowadził już orkiestry w różnych rejonach świata, w Meksyku, Izraelu i licznych krajach europejskich, ale co ciekawe nie podchodzi do tego jak wielu innych dyrygentów, stawiających sobie za cel występy we wszystkich najbardziej prestiżowych salach świata, żeby później z dumą umieszczać je w artystycznym dossier.
– Nie mam marzeń związanych z występami w konkretnych salach koncertowych, nawet tych bardzo prestiżowych – podsumowuje Jan Miłosz Zarzycki. – Oczywiście poprowadzenie koncertu w Filharmonii Berlińskiej to dla mnie nie lada wydarzenie, ale jeśli już, to bardziej chciałbym wystąpić z jakimiś określonymi orkiestrami czy poprowadzić konkretne utwory – marzy mi się na przykład wykonanie w Łomży słynnej IX Symfonii Beethovena. Myślę, że byłoby to ciekawe wydarzenie dla naszych melomanów i liczę, że uda się je zrealizować, może w przyszłym roku, kiedy będziemy obchodzić 250. rocznicę urodzin Ludwiga van Beethovena?
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: archiwum J. M. Zarzyckiego