Narodziny legendy w kinie pod Arkadami
– Od 17 lat nikt nie podejmował tego tematu – mówi reżyser Ryszard Kruk. – Chciałem więc opowiedzieć tę historię, ale nie szukałem kontrowersji, chociaż się ich nie ustrzegłem. Toruńskiego filmowca i fana muzyki zafascynowały początki istnienia i wielka kariera zespołu Republika w latach 80. Słuchał go od dziecka, bywał na jego koncertach, aż w końcu nakręcił dokumentalny film „Republika. Narodziny legendy“, wyświetlony w środowy wieczór w Kino Galeria MDK-DŚT. Po projekcji autor odpowiadał na pytania widzów, których szczególnie ciekawiło dlaczego gitarzysta Zbigniew Krzywański, jako jedyny z żyjących muzyków Republiki, odmówił udziału w filmie.
Republika to jeden z najbardziej znaczących zespołów w historii polskiego rocka, a pierwszy okres jej istnienia do roku 1986 był najbardziej przełomowy i najciekawszy artystycznie. Dlatego też Ryszard Kruk postanowił ukazać początki zespołu, cofając się do połowy lat 70. i do założenia przez Wiesława Rucińskiego (Jana Castora) progresywnej formacji Res Publica.
– Bardzo ciekawiło mnie co było przed Republiką, stąd ta historia Res Publiki – wyjaśnia Ryszard Kruk. – Pierwszy film, który zrobiłem to był „Ziggy Dust” o Zbyszku Cołbeckim, liderze toruńskiego zespołu Bikini i całym tym środowisku. Działał krótko, ale była to fajna kapela, a w chórkach śpiewała w niej przyszła żona Kazika Staszewskiego. Oczywiście podejście do Republiki wiąże się z o wiele większymi problemami, bo w poprzednich filmach miałem jednego bohatera, taksówkarza czy Zbyszka, a tutaj była cała grupa, więc ten temat kusił.
Autor dotarł do wielu uczestników tamtych wydarzeń: nie tylko nieżyjącego już Wiesława Rucińskiego, ale też jego brata Zbigniewa, dla którego był to pierwszy wywiad, odszukał również archiwalne nagrania studyjne Res Publiki z roku 1978. Rozmawiał też z basistą Pawłem Kuczyńskim i perkusistą Sławomirem Ciesielskim, w imieniu zmarłego w roku 2001 Grzegorza Ciechowskiego wypowiadała się jego żona Anna Skrobiszewska, ale wśród licznych rozmówców zabrakło trzeciego żyjącego muzyka Republiki, gitarzysty Zbigniewa Krzywańskiego.
– Ze Zbyszkiem rozpocząłem rozmowy na temat tego filmu – wyjaśniał Ryszard Kruk. – Znamy się, bo robię sporo filmów reklamowych, korzystałem z jego studia, zresztą jest to studio Grzegorza Ciechowskiego, przeniesione z Warszawy do Torunia. Ale on miał kompletnie inną wizję; najpierw uważał, że to jest trochę za wcześnie, namawiał mnie, żebym zrobił raczej film o fanach zespołu. Chciał też mieć bardzo mocną kontrolę nad filmem, na co nie mogłem się zgodzić. Namawiałem go do końca, inni też, aż miałem wybór: albo zrobię film tylko z Krzywym, albo bez Krzywego.
Res Publica, w której Grzegorz Ciechowski grał na flecie, po odejściu lidera przekształciła się w nowofalową Republikę, a za sterami grupy stanął Ciechowski. Seria singlowych i radiowych przebojów oraz albumy „Nowe sytuacje” i „Nieustanne tango” uczyniły zespół wielką gwiazdą.
– Byłem fanem zespołu, chociaż może nie ekstremalnym, bo nie słuchałem tylko Republiki – wyjaśnia Ryszard Kruk. – Utwór „Kombinat” był pierwszym, który usłyszałem w radiu jako 14-latek i to był szok. Od tego się zaczęło, chociaż wtedy nawet nie wiedziałem, że to zespół z Torunia. Potem słuchałem punk rocka, Rejestracji, oczywiście Brygady Kryzys – to wyrwało mnie z bycia dzieckiem, mieliśmy swoją muzykę, bo nie słuchaliśmy tego co nasi rodzice. Byłem też na tym słynnym koncercie Republiki w Jarocinie w roku 1985 i to rzeczywiście było niesamowite.
Tym większą stratą dla rodzimego rocka był rozpad zespołu w roku 1986, tuż przed sesją nagraniową trzeciej płyty. Ciechowski nie zgodził się wtedy na uwzględnienie współudziału kompozytorskiego kolegów, gdzie na wcześniejszych płytach tylko on figurował jako autor tekstów i muzyki, za wyjątkiem utworu „Obcy astronom”, z adnotacją „all arangements by Republika”. Chodziło o miliony ówczesnych złotych, gdy muzycy dostawali tylko symboliczne stawki za koncerty, a gdy ich nie grali nie mieli za co żyć. – Teraz jest to pytanie, na ile tę muzykę tworzyli razem, ile było w tym Grzegorza – mówił Ryszard Kruk. – On się nie zgodził, a do ZaiKSu był zgłaszany on, więc zespół rozpadł się głównie przez to.
Mimo braku Krzywańskiego „Republika. Narodziny legendy“ to rzetelny obraz pierwszych lat Republiki: solidnie udokumentowany, zawierający liczne, bardzo ciekawe dla fanów archiwalia, a do tego, za wyjątkiem sceny wręczania Złotej Płyty, czarno-biały, co jest nawiązaniem do kultowego image zespołu. Teraz film jest prezentowany w Canal+, później trafi do TVP, po czym ukaże się na DVD, ale z licznymi dodatkami, bo wykorzystano w nim tylko fragmenty rozmów.
– Skupiłem się na pierwszej Republice i nie wchodziłem w lata 90. – wyjaśnia Ryszard Kruk. – To mógłby być 5-6 odcinkowy serial, w którym może byśmy nawet doszli do śmierci Grzegorza, pokazując też to, co się działo pomiędzy: Obywatela G.C. czy zespół Opera oraz inne wątki.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk