Demonstracja poparcia dla strajkujących nauczycieli
- Jak to jest możliwe, że nauczyciela nie stać, aby kupić sobie książkę – pytała publicznie jedna z nauczycielek podczas poniedziałkowego wiecu poparcia dla strajkujących od tygodnia nauczycieli i pracowników szkół. W poniedziałkowe późne popołudnie na Stary Rynek w Łomży przyszło około 400 - 450 osób. W większości to nauczyciele, ale byli także uczniowie i ich rodzice. - Chcieliśmy pokazać nasze wsparcie, że nauczyciele nie są sami – mówiła Natalia Kościelecka, wiceprzewodnicząca Młodzieżowej Rady Miasta. To właśnie MRM wraz nauczycielami „nie byli organizatorami” łomżyńskiego „protestu symbolicznego” czy „zebrania spontanicznego” jak nazywano demonstrację popierających strajk szkolny.
Demonstranci na Starym Rynku zaczęli się zbierać kilka minut przed godziną 18. Początkowo było kilka mniejszych grupek, kilku czy kilkunastoosobowych, ale z minuty na minutę dochodzili kolejni. Pojawiły się transparenty z żółtymi plakatami strajku ZNP, rozdawano pomarańczowe baloniki, na których rysowano wykrzykniki symbolizujące strajk nauczycieli i pisano symbole szkół z których są demonstranci. Wśród nich byli także uczniowie. On jest uczniem II LO, ona I LO. Oboje są tegorocznymi maturzystami. Mówią, że przyszli tu, bo popierają strajkujących nauczycieli.
- Wielu się boi. Każdy chciałby to (maturę – dop. red.) napisać i mieć za sobą, ale myślimy, że nauczycielom należy się więcej – mówi Ernest. On chwali swoich nauczycieli "zwłaszcza tych, którzy przygotowują mnie do matury". Rozszerzonej z biologii, chemii i angielskiego - ale to już poza szkołą – dodaje.
- Oni wkładają całe serca, aby nas kształcić, pokazywać jak być dobrym człowiekiem. Uważam, że powinni dostać tę podwyżkę i cieszę się, że o nią walczą – mówi, nie skrywająca swego nazwiska, Natalia Kościelecka. Jest wiceprzewodniczącą Młodzieżowej Rady Miasta. To właśnie ta Rada zaangażowała się w rozpropagowanie „zebrania spontanicznego” popierającego strajk nauczycieli. Przyznaje, że wśród młodzieży zdania o strajku nauczycieli, zapewne tak jak i wśród dorosłych, są podzielone. - Ja spotkałam się, że na 10 osób może jedna powie, że nie popiera strajku, ale większość jest za nauczycielami – mówi.
- Wszyscy tutaj przyszliśmy wspierać się wzajemnie i bardzo liczymy na to, że będziecie się wspierali, podtrzymywali na duchu i nieupadli w tym swoim proteście, żebyście po prostu byli jedną grupą nauczycieli – mówiła kobieta przez megafon, która jako pierwsza publicznie zabrała głos na Starym Rynku.
Po niej przemówiła Aleutyna Kołos, przewodnicząca łomżyńskiego oddziału Związku Nauczycielstw Polskiego. Dziękowała, że mieszkańcy Łomży odpowiedzieli na apel nauczycieli i innych mieszkańców. - Okazuje się, że to nie jest tak, że wszyscy są przeciwko – mówiła Kołos. - Zrozumcie nas, tu są wszyscy nauczyciele reprezentujący wszystkie szkoły, my walczymy nie tylko o nasze płace. Walczymy o to, żeby szkoła była na wysokim poziomie, żeby miała najlepszych nauczycieli. Chyba o to Wam, Państwu, Rodzicom chodzi. Żeby mieć dobrych, z pasją nauczycieli, którzy będą chcieli poświęcić czas dla Waszych pociech. Prosimy tylko o zrozumienie, o pomoc i o wspieranie. Walczymy o dobrą polską szkołę. Aby była ona dobra, nauczyciel musi godnie zarabiać – mówiła przewodnicząca łomżyńskiego oddziału dodając, po chwili: „chcemy wrócić do pracy, ale chcemy, aby nas traktowano właściwie, tak jak należy taktować nauczycieli”.
Wśród demonstrantów było kilkoro lokalnych polityków z Platformy Obywatelskiej. Jacek Piorunek, radny sejmiku wojewódzkiego mówił, że przybył tutaj nie jako samorządowiec, czy lokalny polityk, ale jako rodzic.
- Ja codziennie obserwuję, jak moja córka zamiast chodzić do szkoły zostaje w domu. Jestem zniecierpliwiony tą sytuacją i uważam, że rząd PiS natychmiast powinien tę sprawę załatwić – mówił Piorunek wskazując, że ten sam rząd nagle znajduje 40 miliardów złotych, aby przed wyborami poszerzyć sobie elektorat. - Powinny znaleźć się pieniądze także na nauczycieli – dodawał.
Piorunek krytykował także prezydenta Łomży, który w poniedziałek rano, na spotkaniu z nauczycielami łomżyńskich szkół, miał nie podjąć decyzji o pozostawieniu pieniędzy po strajku nauczycieli w szkołach. - Apeluję, aby nie czynił oszczędności na edukacji i na nauczycielach, aby podjął jak najszybciej decyzje o pozostawieniu tych pieniędzy w szkołach do dyspozycji dyrektorów – mówił Piorunek.
Interpelację z podobnym apelem w piątek skierował do prezydenta Łomży Maciej Borysewicz, wiceprzewodniczący Rady Miasta. Podczas poniedziałkowego „spotkania” na Starym Rynku mówił, że chciałby, aby ono i cały strajk nauczycieli nie miał charakteru politycznego, „bo najmniej w tej sytuacji o to chodzi”.
- Niestety coraz bardziej staje się ten protest polityczny, dwubiegunowy - rząd kontra opozycja. Tak być nie powinno, bo zanika główny postulat, sytuacja w oświacie, sytuacja nauczycieli – mówił Borysewicz podkreślając, że po tygodniu strajku nauczyciele w Łomży poddawani są dużej presji. - Bo im mniejsze miasto, tym ta presja będzie większa. Ja im współczuję, bo to jest duże wyzwanie wytrwać w tym strajku, ale my, jako władze miasta, musimy zastanowić się jak na tę sytuację zareagować – dodawał Borysewicz.