Bal wolontariuszy szkolnych kół Caritas w „Wecie”
Bartosz Rupacz zachęcił dwóch kolegów z klasy, żeby wybrać się na bal karnawałowy do „Wety”. - Mamy ferie, czas wolny, nie musimy w domu nudzić się przed komputerem – opowiada 7-klasista ze Szkoły Podstawowej nr 7 w szatni, z której wychodzą i do której w podziemiach wchodzą dzieci małe i duże. Dyrektor „Wety” Bogumiła Olbryś ocenia, że wolontariuszy Caritas w szkole przy ulicy Stacha Konwy gościło ok. 200. Udostępniono im do zabawy salę gimnastyczną, w której zapanował optymistyczny i słoneczny blask, jakby na leśnej polanie, gdzie dzieci tańczyły, skakały i malowały.
Tata Bartka podwiózł syna z kolegą z klasy. - Mistrz województwa podlaskiego na krótkie dystanse – Bartek z dumą przedstawia Kacpra Jagielskiego: 60 metrów w 7 sekund 56, na 100 metrów – 11 s 72, 200 m – 25 s 72. - Szybciej biegam, niż rwę się do wolontariatu – przyznaje skromnie Kacper, dla którego kolega wolontariusz jest dobrym przykładem aktywnego zaangażowania. W szkolnym kole Caritas, którym opiekuje się katechetka Małgorzata Górska, można było zbierać żywność dla ubogich rodzin na święta, przygotować świąteczne szlachetne paczki, organizować akcje jak góra grosza. Można było z makaronu stworzyć mini choineczkę i sprzedać ją na jarmarku świątecznym, tak jak zrobiła to Natalia Alicka, 7-klasistka z „Siódemki”, poznająca w karnawale nowe miejsca w nieznanym budynku z 3 koleżankami. Cała czwórka zachwala sens pracy w wolontariacie Caritas.
„Można zmienić czyjeś życie o 180 stopni”
Jedni wolontariusze skaczą przez ustawione w długi szereg płotki, tańczą w parach, wężykach lub kółeczkach, inni społecznicy malują obrazki bądź dzielą się wrażeniami z akcji charytatywnych lub planują czas na rozpoczęte ferie zimowe. - U nas wszyscy przynosili to, co uznali za stosowne, ale z dłuższym terminem przydatności do spożycia, jak mąka, konserwy i przetwory – wspomina jedno z przedsięwzięć Bartek Rupacz. W międzyczasie dociera Piotr Milewski, również 13-latek. Wszyscy zastanawiają się, dlaczego warto pomagać bliźnim i jakie mają dla swojej aktywności przekonujące ich samych wewnętrzne uzasadnienie. Jasny motyw, sprawiający, że działają bez nakazu dorosłych, wiedzeni własną dobrą wolą. Przede wszystkim, trójka chłopców po chwili rozmowy uznaje za fakt podstawowy: gdy pomagają, obdarowani dostają pomoc duchową, mentalną, wsparcie psychiczne i fizyczne. - Na przykład, zabawkę: wentylatorek z długopisem – pokazuje gadżet ze skrzydełkami jak płatki Kacper Jagielski. - Dobrze jest pomagać, bo dobro powraca do nas wcześniej czy później ze zdwojoną siłą. W innych sytuacjach otrzymujemy pomoc - na zasadzie społecznej wzajemności.
„Ludzie osamotnieni w biedzie czują się gorsi”
- Wolny czas możemy zaoferować biednym lub biedniejszym od nas ludziom – przedstawia swoje stanowisko Piotr Milewski. - Sama myśl, że się komuś skutecznie pomogło, daje dużą satysfakcję.
Bartek Rupacz dodaje, że dla wolontariusza ważna jest świadomość, że można zmienić czyjeś życie o 180 stopni. 13-latek rozwija myśl jak socjolog: udzielona pomoc, na przykład samotnej matce, by miała co włożyć do garnka, powoduje, że smutna kobieta odbija się od dna, nie ulega beznadziejnej rozpaczy. To przywraca jej poczucie własnej wartości, że ktoś obcy, nieznany, zauważył problem i niesie pociechę. - Ludzie osamotnieni w biedzie czują się gorsi, a dzięki pomocy stają się silniejsi – tłumaczy rezolutnie uczeń „Siódemki”. W tym samym czasie Magdalena Zawadzka, 2-klasistka z „Wety” i szkolnego koła Caritas pod opieką katechetki Lucyny Przychodzeń, rozdaje wydrukowane podziękowania uczestnikom balu z młodszą siostrą Weroniką w towarzystwie ubranych elegancko z granatowymi krawatami do białych koszul: Natalii Bechta i Mateusza Niebrzydowskiego. Mimo że Natalka Alicka i koleżanka mają na bluzce „Lost and jealous”, nie są ani zagubione, ani zazdrosne...
Ksiądz Marcin Loba, zastępca dyrektora Caritas Diecezji Łomżyńskiej, szacuje, że stowarzyszenie ma teraz około 150 szkolnych kół i drugie tyle parafialnych. To kilka tysięcy ludzi z hasłem Miłość.
Mirosław R. Derewońko