Człowiek i duch łomżyńskiego rzeźbiarza
Adrian Lipiński zaprezentował w Galerii Pod Arkadami swe najnowsze rzeźby. Utalentowany 23-latek z Łomży w pracach składających się na cykl „Niebie-ski” ukazał złożoność ludzkiej natury, odwołując się zarówno do tych najbardziej wzniosłych, jak i przyziemnych aspektów życia, składających się na całość człowieczej egzystencji. – Zależało mi na tym, żeby znaleźć pewną relację między samymi pracami a reakcjami odbiorcy, dlatego wybrałem kolor niebieski, świetnie odzwierciedlający duchowość, poszukiwanie metafizyki w tej całej relacji – mówi Adrian Lipiński, dodając, że przed nim ostatni rok studiów, realizacja kolejnych artystycznych pomysłów i doktorat.
W Galerii Pod Arkadami Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych od lat prezentowana jest również twórczość utalentowanych młodych artystów, wśród których nie brakuje też pochodzących z Łomży czy jej okolic. Jednym z nich jest rzeźbiarz Adrian Lipiński, absolwent łomżyńskiego liceum plastycznego, obecnie student V roku pracowni profesora Adama Myjaka na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jego talent rozwijał się bardzo harmonijnie, bo już jako dziecko zainteresował się lepieniem z plasteliny i wykazywał w tym kierunku duże zdolności.
W podstawówce i gimnazjum sztuki plastyczne zeszły na plan dalszy, ale gdy za namową mamy wybrał naukę w liceum plastycznym okazało się, że była to bardzo trafna decyzja. Wszechstronne uzdolnienia sprawiły, że równie dobrze radził sobie z malowaniem, rysowaniem, grafiką warsztatową czy rzeźbieniem, czego dowodów nie zabrakło na jego pierwszej wystawie indywidualnej w Restauracji na Farnej przed pięciu laty, ale koniec końców wybrał rzeźbę, stając się jednym z najlepszych wychowanków szkoły w tej dziedzinie, wyróżnionym złotą odznaką za całokształt osiągnięć. W Łomży prezentował też swe prace na niedawnej zbiorowej wystawie łomżyńskiego środowiska artystycznego na Farnej, a bezpośrednim efektem tego wydarzenia było zaproszenie do prestiżowej Galerii Pod Arkadami. – Miałem też okazję uczestniczyć niedawno w zbiorowej wystawie w Warszawie czy przyjemność współrealizować z kolegą wystawę w Krakowie, ale ta wystawa, w tej przestrzeni, w moim rodzinnym mieście, z którym jestem tak związany emocjonalnie, w którym zdobywałem wierzchołki drzew i przeżywałem wiele niesamowitych przygód, jest dla mnie czymś wyjątkowym! – mówi Adrian Lipiński.
Zwiedzanie wystawy i oglądanie poszczególnych prac było też sporym przeżyciem dla widzów, bowiem młody rzeźbiarz unika sztampowych rozwiązań formalnych, niejako zmuszając odbiorców swej sztuki nie tylko do samodzielnego myślenia, ale też zadawania sobie wielu pytań: od takich, gdzie ludzkość zmierza jako gatunek, do tych o rozpasany konsumpcjonizm. Niebanalność podejścia podkreśla też fakt, że rzeźby często powstają intuicyjnie, chociaż z dużą dbałością o każdy detal, a dopiero później Adrian Lipiński poszukuje elementów je dopełniających, np. naszyjnika z amunicyjnych łusek czy odpowiednio rozmieszczonych plam niebieskich farb.
– To swego rodzaju cykl – mówi Adrian Lipiński. – Pojawia się w w nim praca zdublowana i przerobiona: złote popiersie z błękitem i biały odlew na czarnym stelażu, z akcentem błękitu pruskiego na ustach, ale pomimo tego, że są podobne, są w innym kontekście i w innym ujęciu. Często jest przecież tak, że gloryfikujemy pewne działania, a ta gloria jest tak naprawdę tylko płaszczem dla czegoś przeciwnego i tę dziwną złożoność starałem się pokazać.
Korzystający z każdej okazji artystycznego rozwoju młody artysta ma już też sprecyzowane plany co do swej przyszłości, którą – co nie dziwi – wiąże oczywiście z rzeźbą.
– Ta wystawa jest dla mnie wstępem do kolejnego etapu w życiu – zapowiada Adrian Lipiński, przed którym ostatni rok studiów. – Kiełkują już kolejne pomysły, więc pewnie zaistnieją kolejne wystawy. Chciałbym też otworzyć przewód doktorski i próbuję sobie wykreować do tego możliwości – rzeźba zdefiniowała mnie już w dzieciństwie, kiedy wszystko co widziałem w telewizji czy w książkach tworzyłem z plasteliny, później zacząłem rozwijać się w tym kierunku bardzo intensywnie, więc zaprzeczyłbym samemu sobie, gdybym teraz z niej zrezygnował!
Wojciech Chamryk