Wieczór kabaretowy z rekordową frekwencją
Kabarety K2 oraz Smile przyciągnęły w niedzielny wieczór na Stary Rynek tłumy spragnionych rozrywki mieszkańców Łomży. – Nigdzie tak się nie gra jak w Łomży! – mówi Bartosz Klauziński z K2. – Byłem tu już kiedyś, ale teraz wydaje mi się, że było lepiej, bo przyszło więcej ludzi. K2 nie unikali w swoich skeczach aluzji politycznych oraz nawiązań lokalnych, Smile zaś konsekwentnie pomijali tematy polityczne, stawiając na już znane i nowe skecze, pokazując, że codzienne życie też potrafi być niezłym kabaretem, niezależnie od tego, czy jest się zwykłym śmiertelnikiem, czy gwiazdą rocka. – Mamy ten przywilej, że możemy się bawić w pracy tym co robimy i robimy wszystko, żeby nuda się nie wkradła! – mówi Andrzej Mierzejewski.
Łomżyński rynek przez lata wakacyjną porą był miejscem kabaretowych występów, ale z racji nikłego zainteresowania publiczności w edycjach 2010 i 2011 Łomżyńskie Wieczory Kabaretowe przeszły do historii. Tym razem jednak o braku widzów nie było mowy i już na pół godziny przed występem K2 z Zielonej Góry trudno było o jakiekolwiek miejsce w promieniu kilkudziesięciu metrów od sceny. Bartosz Klauziński, Michał Zenkner i Dominika Najdek zaprezentowali reprezentatywny wybór swych skeczów na temat różnych aspektów życia codziennego, ukazując choćby w krzywym zwierciadle realia naszej służby zdrowia czy pracy w policji, ale też sytuację łomżyńskiej poezji, uchwyconej podczas poetyckiego turnieju z udziałem Maurycego Konia i Jana Wrzeciono. – W naszych skeczach zawsze pojawiają się akcenty lokalne i bez żadnej wazeliny mogę powiedzieć, że Łomża to moje ulubione piwo! – mówi Michał Zenkner. – Wczoraj mówił to samo o Perle...– zaznacza Bartosz Klauziński. – I Namysłów jeszcze... – dodaje Dominika Najdek.
Artyści często nawiązywali też do tematyki politycznej, lokalnej, jak i ogólnopolskiej, zauważając, że zbliżają się wybory, a wtedy politycy są w stanie obiecać potencjalnym wyborcom wszystko.
– Podobno nie ma lepszego kabaretu niż Sejm, ale wydaje mi się, że polityka to jest poważna sprawa i lepiej nie mieszać jej z kabaretem, a traktować poważnie – zaznacza Michał Zenkner.
Smile dla odmiany nie bawili się w politykę, prezentując w godzinnym występie z bisem zarówno swoje znane skecze, jak ten z panem Stanisławem, mistrzem ciętej riposty i królem polskich szos czy parodii telewizyjnego programu „Must be the mam talent, czyli jak oni śpiewają na lodzie”, ale też nowe, np. o kolejnych perypetiach szalonego rockera Mansona i jego równie zakręconej żony.
– Polityka sama w sobie jest kabaretem – mówi Paweł Szwajgier. – Poza tym to się wszystko za szybko zmienia: kiedyś zrobiliśmy taki krótki, pół polityczny skecz o RODO, to już dwa tygodnie później nikt nie pamiętał o co w tym chodziło. – Do tego polityka wywołuje w obecnych czasach bardzo dużo złych emocji, a to nie są emocje, które my chcemy przedstawiać na scenie – dodaje Michał Kincel. – Ludzie są tym wszystkim zmęczeni – podsumowuje Andrzej Mierzejewski. – Telewizja, Facebook, kłótnie przy stole, dlatego dbamy oto, żeby podczas programu „To się nadaje do kabaretu” widz ani przez chwilę nie pomyślał o polityce, żeby oderwał od tych bodźców, które atakują nas z każdej strony.
Andrzej Mierzejewski, Paweł Szwajgier i Michał Kincel sporo też improwizowali. – Mamy ten przywilej, że możemy się bawić w pracy tym co robimy i robimy wszystko, żeby nuda się nie wkradła – mówi Andrzej Mierzejewski. – Do tego na imprezach plenerowych zawsze się ktoś trafi, jakiś pan Heniu czy Zdzisiu z „eee!”, albo dzwon zadzwoni i wtedy trzeba reagować, bo nie mamy jakichś hermetycznych skeczy, że wszystko musi być od słowa do słowa.
Tym razem w programie lubelskiego kabaretu zabrakło skeczów o Łomży, chociaż jak przekonują artyści jej nazwa podczas ich występów w żadnym razie nie ma negatywnych konotacji.
– Łomża pojawia się czasami w naszych skeczach, ale to z czystej sympatii – mówi Paweł Szwajgier. – Mam w Łomży i w okolicach Łomży rodzinę, więc jak trzeba użyć nazwy jakiegoś miasta, to właśnie ono automatycznie przychodzi mi na myśl – dodaje Andrzej Mierzejewski. – Na tej samej zasadzie pojawiają się w naszych skeczach imiona – wyjaśnia Paweł Szwajgier. – Są to zazwyczaj imiona naszych kolegów, tylko, że nikt o tym nie wie, a nam łatwiej jest je zapamiętać, żeby sobie zwizualizować tę postać.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk