Mistrz batuty i wspaniali, łomżyńscy soliści
Wybitny dyrygent Marek Pijarowski ponownie poprowadził orkiestrę Filharmonii Kameralnej. Jako soliści w słynnej Symfonii koncertującej Mozarta zaprezentowali się łomżyńscy muzycy: skrzypek Cezary Gójski i pochodzący z Rumunii altowiolista Adrian Stanciu. – Oczywiście wiedziałem, że są to świetni muzycy, ale nie sądziłem, że grają aż tak wspaniale! – mówi Marek Pijarowski. Program koncertu dopełniły utwory Warlocka i Haydna, a na bis soliści przygotowali zaskakującą wersję jednego z klasycznych tang Astora Piazzolli, w napisanej specjalnie dla nich aranżacji.
Po rozrywkowym koncercie, z obsadą skompletowaną według zasady „śpiewać każdy może”, łomżyńska orkiestra przygotowała zupełne jego przeciwieństwo: wieczór z dwoma klasycznymi arcydziełami w roli głównej. Jako pierwsza zabrzmiała trzyczęściowa Symfonia koncertująca na skrzypce i altówkę Es-dur KV 364 Wolfganga Amadeusza Mozarta, jeden z najciekawszych utworów na kameralny skład w bogatym dorobku tego austriackiego kompozytora. Porywająco zagrali go wirtuozi Cezary Gójski i Adrian Stanciu, wywołując długotrwałą owację publiczności – nawet po bisie byli jeszcze trzykrotnie przywoływani oklaskami na scenę.
– W tak dużym utworze to mój pierwszy występ taki z Filharmonią Kameralną, chociaż wcześniej z naszą orkiestrą grałem już w Operze i Filharmonii Podlaskiej „Wiosnę” Vivaldiego – mówi koncertmistrz Cezary Gójski. – Poza tym dla nas obu to wielki zaszczyt uczestniczenie w tym koncercie, bo występ z panem Markiem Pijarowskim to olbrzymie wyróżnienie.
– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę zagrać w tej symfonii jako solista, a do tego z Czarkiem – dodaje Adrian Stanciu, koncertmistrz sekcji altówek. – Mozart jest twórcą niezwykle ważnym dla muzyki kameralnej, a ja zawsze chciałem ją grać, więc wszystko się tu idealnie złożyło.
– Jestem mile zaskoczony! – ocenia Marek Pijarowski, jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów. – Oczywiście wiedziałem, że są to świetni muzycy, ale nie sądziłem, że grają aż tak wspaniale! Poza tym taka sprawa: przychodzę na próbę i słyszę ich, już grają. Wychodzimy z próby, oni zostają i grają. To dwójka wspaniałych, niezwykle profesjonalnych muzyków i bardzo im gratuluję, bo pokazać członków orkiestry w repertuarze solistycznym wcale nie jest takie powszechne. Była to dla mnie ogromna radość, muzykować z tymi dwoma, wspaniałymi artystami.
Na bis obaj soliści zagrali wyjątkowy utwór: „Oblivion” Astora Piazzolli, ale w nowej, efektownej aranżacji, przygotowanej specjalnie dla nich. – Pomysł wykonania tego utworu narodził się u mnie, a aranżerem tego tanga jest Andrzej Makal, kierownik big-bandu w Operze i Filharmonii Podlaskiej, perkusista w tamtejszej orkiestrze i mój przyjaciel – mówi Cezary Gójski. – Dlatego zaaranżował dla nas ten piękny utwór na skrzypce i altówkę, a dziś było jego pierwsze wykonanie.
W drugiej części koncertu ponad stuosobowa publiczność usłyszała dwa kolejne, bardzo odmienne utwory z różnych epok. Najpierw Capriol Suite brytyjskiego kompozytora Petera Warlocka – utwór XX-wieczny, ale oparty na renesansowych tańcach, zaś na finał monumentalną Symfonię nr 6 D-dur „Poranek” wiedeńskiego klasyka Józefa Haydna: z mistrzowską współpracą sekcji smyczkowej i instrumentów dętych drewnianych oraz licznymi solowymi partiami pierwszego skrzypka Piotra Sawickiego. Publiczność nie kryła wyrazów uznania dla orkiestry; również dyrygent promieniał za zadowolenia, zaliczając swą, już trzecią wizytę w Łomży, do wyjątkowo udanych.
– To wspaniałe miejsce na muzycznej mapie Polski – ocenia łomżyńską orkiestrę maestro Pijarowski. – Niekoniecznie trzeba mieszkać w dużej metropolii, żeby uczęszczać na koncerty niezwykle ciekawe, z repertuarem i poważnym, i bardziej popularnym. Nawet ostatnio będąc na obiedzie czytałem lokalną prasę i oczom nie wierzyłem, że politycy śpiewają, tańczą na koncercie filharmonii – to jest unikalna sprawa, jeśli chodzi o obszar muzyczny naszego kraju, tego nie ma, a tu można zintegrować muzyką w tych burzliwych czasach wszystkich polityków. Chylę czoła przed Łomżą, przed instytucją Filharmonii Kameralnej i będę trzymał kciuki za następne lata!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk