Zmarła kochana nauczycielka i przyjaciółka Irena Wiśniewska
- Żegnamy Irenę Wiśniewską, pogodną i kochaną koleżankę z nieistniejącej Szkoły Podstawowej nr 3 i Szkoły Podstawowej nr 4 w Łomży. Irenka 10. czerwca skończyłaby 93 lata – wspomina Helena Polewaczyk, kierująca sekcją emerytów Związku Nauczycielstwa Polskiego w Łomży. - Okazywała dzieciom dużo serca jako nauczycielka w klasach 1 – 4. Nie szczędziła pochwały i uśmiechu. Była bardzo troskliwa, ale i wymagająca, dlatego wychowała kilka pokoleń wdzięcznych wychowanków. Bardzo ją polubiliśmy, bo chętnie dzieliła się wiedzą i doświadczeniem z młodszymi koleżankami. Uroczystości pogrzebowe nauczycielki Ireny Wiśniewskiej (+ 92) zaczną się w piątek o godzinę 13. mszą świętą w kaplicy na starym cmentarzu. Wcześniej wystawienie ciała Zmarłej od godziny 11.
Irena Wiśniewska urodziła się w 1925 roku w Łomży. Jeszcze przed II wojną światową ukończyła Szkołę Podstawową imienia Królowej Jadwigi (późniejszą SP nr 6, również nieistniejącą; na rogu Dwornej i Giełczyńskiej w budynku mieści się muzeum). Swoje świadectwa i pamiątki z tamtego okresu pieczołowicie przechowywała do końca życia... W 1939 r. złożyła egzamin do Gimnazjum Ogólnokształcącego i została przyjęta. Nie rozpoczęła nauki, ponieważ wybuchła wywołana przez Niemców wojna. Pracowała w waciarni przy ul. Nowogrodzkiej, wyrabiając walonki dla żołnierzy niemieckich na front. Jako nastolatka pracowała po 12 godzin dziennie. Stąd została wywieziona na roboty przymusowe do Prus Wschodnich. Dwa i pół roku przepracowała w gospodarstwie rolnym u bauera, wykonując rozmaite prace polowe. Wszyscy wywiezieni na prace przymusowe mieli nocleg w barakach. Po ucieczce Niemców i nadejściu Armii Czerwonej pieszo wracała do domu. O tamtej drodze przez mękę mówiła, że „była ciężka i pełna niemiłych przygód”, m.in., chodziło o zaczepki ze strony żołnierzy. Po szczęśliwym powrocie do wyzwolonej przez Rosjan (13. września 1944 r.) Łomży ukończyła 4-letnie Gimnazjum Ogólnokształcące i 2-letnie Liceum Pedagogiczne. Od razu przystąpiła do pracy w szkołach podstawowych, najdłużej ucząc w SP 3 i SP nr 4. W 1980 przeszła na emeryturę. - Uczyła najmłodsze dzieci, organizowała różnorodne, ciekawe zajęcia, wprowadzała nowoczesne formy nauczania: dzieliła klasę na grupy i uczyła współpracy i odpowiedzialności za zespół – opowiada o Zmarłej młodsza koleżanka. - Zapewniała poczucie bezpieczeństwa. Umiała uśmiechem, życzliwością, troską zmobilizować do pracy. Z dobrej strony dała się poznać rodzicom, z którymi rozwiązywała problemy, a nie mnożyła trudności. Wychowankowie Ireny Wiśniewskiej byli bardzo solidnie przygotowani do kontynuowania nauki w starszych klasach. Przy każdej okazji wspominali to z wdzięcznością. Opracowała konspekty lekcji, drukowane w piśmie „Życie Szkoły”.
Na 90. urodziny o Ukochanej Pani pamiętali wychowankowie, którzy odwiedzali Ją i z kwiatami, i piękną kartą formatu A4 z kunsztownie wypisanymi życzeniami i dedykacją dla Super Nauczycielki – powiesiła słowa na ścianie, każdego ranka w swych latach ostatnich mogąc patrzeć z radością na tak szczery komplement. - Jej energia i radość życia promieniowały na otoczenie – podsumowuje wspomnienia Helena Polewaczyk (lat prawie 80), wyliczając wyróżnienia, nagrody i odznaczenia dla Ś. P. Ireny Wiśniewskiej, m.in., Medal Komisji Edukacji Narodowej, Złoty Krzyż Zasługi, Złotą Odznakę ZNP i odznakę za 50 lat przynależności do związku. Miała talent rymotwórczy i zawsze na wycieczkach z koleżankami i kolegami nauczycielami czy na wczasach coś zabawnie rymowała. Oto przechowany fragment wiersza „Zgoda i jedność niech zbrata” łomżanki Ireny Wiśniewskiej :
„Nie stękaj i wciąż nie narzekaj, bo nic ci to nie pomoże.
Kłopotów i tak nie ubędzie, a zmarszczek przybyć ci może.
Niektórzy grzybieją za młodu, na całe życie stękają.
Nie śmieją się nigdy radośnie, na zapas się zamartwiają.
Stękaczy omijaj z daleka – na zdrowie wpływ mają szkodliwy.
A zdrówko poprawi na pewno przyjaciel pogodny, życzliwy...
Razem jest zawsze weselej. Razem, koledzy kochani.
Zgoda i jedność niech zbrata, gdy jesień życia jest z nami”.
Mirosław R. Derewońko