Młodzi Żydzi w Lesie Giełczyńskim i Szkołach Katolickich
Noc i przedpołudnie spędziło w Łomży 137 uczniów i nauczycieli ze szkoły Kalai w Givatayim w dystrykcie Tel Awiw w Izraelu. Z przewodnikami Instytutu Yad Vashem 17-letni Żydzi przyjechali do Polski na tygodniową wycieczkę historyczną. Mało który z nich ma stąd przodków, ale wszyscy mają wspomnienie II wojny światowej i Holocaustu – Zagłady 6 milionów Żydów przez faszystów z Niemiec pod wodzą Hitlera. Modlili się przy mogiłach zbiorowych w Lesie Giełczyńskim, gdzie Niemcy wymordowali od połowy '41 do lata '44 ok. 12 tysięcy ludzi: 7 tys. Żydów i 5 tys. Polaków. Zziajani, w ubłoconych butach, ciut zmarznięci spotkali się z uczniami Szkół Katolickich w Łomży.
15-letni Franek Przybylski, przewodniczący samorządu szkolnego SK, po raz pierwszy w życiu ma okazję przywitać się i rozmawiać kilka minut po angielsku z 17-letnim kolegą Żydem. Sagi Almog nauczył się przywitania „cześć”, a Franek „shalom”. Tematem konwersacji były różnice pomiędzy szkołami. W Izraelu to 8 lat podstawówki i 4 lata szkoły średniej, jak Alkai. Jednak Sagi potem ma 3 lata obowiązkowej służby wojskowej, na co w życiu Franka na razie się nie zanosi, gdyż wybierze raczej studia. Sagi tłumaczy, że w armii izraelskiej podczas kwalifikacji też mogą się zorientować w jego zdolnościach informatycznych, wysłać go na opłacany przez wojsko kontrakt na uniwersytet, a potem zatrudnić do służby. Oprócz tego, Żyd uczył się języka arabskiego, ze względu na sąsiednie kraje; natomiast młodszy o dwa lata Polak wybrał niemiecki. Jednak to angielski Żyda jest celujący.
„Jak to się stało, że ludzie stracili człowieczeństwo...”
Siedzących na podłodze w auli gości i gospodarzy witała wicedyrektor Monika Nizik – Jankowska, ciesząc się, że współpraca międzynarodowa umożliwia spotkanie, które jest „okazją i zaproszeniem do lepszego poznania”. - Nasze narody na przestrzeni dziejów połączyły relacje osobiste, rodzinne, w sferze kultury, nauki i polityki – przypomniała młodym Żydom i Polakom o łączącej ich pamięci o bolesnych wydarzeniach XX w. - W Łomży i Diecezji Łomżyńskiej mamy wiele znaków pamięci o mieszkańcach i kulturze żydowskiej. Pamięć i wiedza o wspólnej przeszłości to dobry fundament do budowania przyszłości, opartej na wzajemnym szacunku, na przyjaznej otwartości na człowieka.
Opiekunowie uczennic i uczniów z Givatayim wyliczają cele, przyświecające dalekiej i kosztownej podróży: poznanie ponad 1000-letnich dziejów swego narodu na ziemiach polskich, upamiętnienie ofiar II wojny światowej i zwiedzanie Polski, by dowiedzieć się, jak dziś się żyje w kraju nad Wisłą. - Mamy tematy Zagłady na lekcjach historii, o getcie w Łodzi, obozach koncentracyjnych, mordach w komorach gazowych niewinnych ludzi, o sześciu milionach ofiar ludobójstwa... - przybliża realia Sagi Almog. - Myślę, że jestem szczęśliwcem, którego dzieciństwo nie przypadło na okrutne czasy. Chciałem przyjechać i zobaczyć na własne oczy, jak to się stało, że ludzie stracili człowieczeństwo.
Sagi nie ma przodków nad Wisłą: dziadkowie rodzili się w Maroku, nie Europie. Rodzice i wujowie ruszyli w podobną wyprawę do źródeł... On z rówieśnikami odwiedził getto warszawskie, muzeum i cmentarz żydowski przy Okopowej. Potem Majdanek, Treblinka, Auschwitz, Kraków i Kazimierz.
Łomżyniak ukrywał Żydówkę z córką w swoim domu
Kierownik delegacji szkoły z Izraela Sigal Papo jest nauczycielką literatury i języka hebrajskiego. Ma na głowie dziesiątki spraw, jakie wiążą się z bezpieczeństwem, zachowaniem i podróżą Żydów. Swobodniejsi są przewodnicy z Instytutu Yad Vashem, m.in.,: Tsila Mandel i Gershon Pinchevski. Ona jest Żydówką o korzeniach bałkańskich, jugosłowiańskich, on ma tatę z Będzina w Polsce. Z kolei Mordechai Givon (lat 75) ma przodków ze Stawisk: babcia Elka Lewińska poślubiła piekarza Chaima Kamińskiego. - W 1910 r. w Izraelu urodziła się moja mama Miriam Kamińska, z którą jej rodzice przyjechali do Polski, nie wiedząc, że zatrzyma ich o wiele dłużej wybuch pierwszej wojny światowej – wspomina Mordechai. Ponieważ dziadkowie mieli pięcioro dzieci i sporo krewnych w Stawiskach i Łomży, w latach 1915 – 1920 w utrzymaniu i zamieszkaniu pomagała rodzina. Potem wrócili szczęśliwi do Izraela, gdzie mama Mordechaja wspominała pogodne dzieciństwo w Łomży.
Sagi usłyszał, że w Lesie Giełczyńskim Niemcy mordowali Żydów, spychali do kopanych dołów, a uciekając w 1944 przed Rosjanami palili zwłoki, dla zatarcia śladów. Uniknęła tego losu Lea Maria Lasko z 9-letnią córką Sabiną. W listopadzie '42 Niemcy likwidowali getto w Łomży, skąd uciekły Żydówki. Czesław Żalek ukrył je w domu, potem skryły się na wsi, ale po kilku tygodniach musiały wrócić do łomżyniaka: ryzykował życie do końca okupacji niemieckiej. W 1945 r. ożenił się z Leą. W 2000 pośmiertnie dostał medal Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. - Uczmy się na błędach, by wiedzieć, jak być ludźmi – apeluje Sagi z Izraela w drodze na plac Niepodległości, skąd odjeżdżały autobusy. Anglista Marcin Makowski cieszy się: wesoło i swobodnie rozmawiała młodzież z Izraela i Łomży. Dość krótko, ale może to początek dalszej współpracy, kontaktów, wizyt, jak z Litwinami.
relacja: Mirosław R. Derewońko
zdjęcia: Olgierd Sulewski