Odszedł muzyk i pedagog
Nie żyje Mirosław Żelazny. Wieloletni nauczyciel Społecznego Ogniska Muzycznego w Łomży oraz wychowawca kilku pokoleń młodych muzyków zmarł w miniony weekend, przeżywszy 61 lat. W piątek był jeszcze na pogrzebie Jerzego Zielińskiego, a gdy zaniepokojeni jego przedłużającym się milczeniem przyjaciele w poniedziałek wezwali do jego mieszkania policję i straż, już nie żył. – To ogromna strata – mówi Jan Zugaj. – Dzieci bardzo to przeżyją, rodzice będą załamani – na pewno będziemy kontynuować działalność naszego Ogniska, ale Mirka trudno będzie zastąpić...
Mirosław Żelazny działał w Łomżyńskim Towarzystwie Muzycznym przez 40 lat. Nauczał też przedmiotów teoretycznych w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Łomży, by później skoncentrować się już tylko na pracy w Społecznym Ognisku Muzycznym. Pracował w Łomży i okolicznych miejscowościach, kształcąc kilka pokoleń akordeonistów i klawiszowców.
– Był wspaniałym człowiekiem, muzykiem i nauczycielem – wspomina Zmarłego Jan Zugaj. – Dzieci go uwielbiały, tym bardziej, że nie szczędził im czasu, był z nimi zawsze bardzo mocno związany.
– Jesteśmy nie tylko pedagogami, ale też psychologami, mamy z uczniami bardzo dobry kontakt – mówił Mirosław Żelazny naszemu portalowi przed czterema laty. – Nie jesteśmy tylko katem: „odtąd – dotąd, godzina minęła, do widzenia”. Pochylenie się nad dzieckiem, indywidualne podejście do każdego ucznia, zauważenie jego potencjału, zawsze owocuje.
Było to szczególnie widoczne podczas koncertów noworocznych czy podsumowujących każdy rok szkolny Ogniska, kiedy to Mirosław Żelazny dwoił się i troił, żeby zapewnić młodym muzykom jak najlepsze warunki techniczne i komfort występu; zawsze robił też dokumentujące występy zdjęcia.
– Mirek bardzo dużo dawał od siebie, przynosił sprzęt czy instrumenty – podkreśla Jan Zugaj. – To głównie dzięki niemu w Ognisku wszystko tak dobrze funkcjonowało, bo nie mamy przecież żadnych funduszy, dlatego korzystamy z własnych instrumentów czy nagłośnienia zarówno podczas lekcji, jak i koncertów. Ciężko mi oswoić się z myślą, że już go nie ma między nami...
– Rozmawialiśmy z Mirkiem podczas pogrzebu pana Zielińskiego i nic nie wskazywało na to, że źle się czuje, na nic się nie skarżył – dodaje Mirosław Korona, dyrektor PSM I i II stopnia w Łomży. – To wielka strata. Byliśmy kolegami ze szkolnej ławy, ja o dwa-trzy lata młodszy, niemal w tym samym czasie ukończyliśmy studia. To ja przejąłem po nim nauczanie przedmiotów teoretycznych w szkole, kiedy wybrał inną drogę w Społecznym Ognisku Muzycznym. Brak mi słów, bo to był świetny pedagog, dobry kolega, zawsze miał głowę pełną pomysłów – takim go zapamiętam.
Wojciech Chamryk