Szczęście zaczyna się od... malowania?
Nie są istotne zdolności plastyczne, zasady czy techniki malowania. Samo malowanie jest zaś tylko sposobem na uświadomienie sobie czegoś ważniejszego – jak wreszcie być szczęśliwym. Od kilku miesięcy Monika Szelążek-Pikulińska prowadzi w Łomży warsztaty rozwoju kreatywności poprzez malowanie intuicyjne Vedic Art. - Wszystko zaczyna się od kreacji na obrazach, a później zmieniamy siebie wewnętrznie – mówi zaznaczając, że nie jest z wykształcenia malarką, psychiatrą ani psychologiem lecz ekonomistką, a Vedic Art zmieniło jej życie na lepsze.
Opowiada, że jestem jedną z nielicznych nauczycielek Vedic Art w Polsce. Sama metoda pochodzi ze Szwecji, tam jest stosowana w szkołach, w zakładach pracy, w urzędach, nawet wśród członków rodziny królewskiej.
- Ponad milion europejczyków przeszło te metodę i nie było ani jednej osoby na którą ona by nie zadziałała – mówi Monika Szelążek-Pikulińska. - Vedic Art to 17 zasad wedyjskich sporządzonych dla każdego człowieka. To jest nasza natura. My poprzez warsztaty i poznawanie tych zasad powracamy do niej.
A wszystko zaczyna się od kreacji na obrazach. Malując je, ale także poznając i przeżywając kolejne zasady uczestnicy warsztatów zmieniają się, przemalowują obrazy i stają się bardziej kreatywni.
- Każdy maluje, to co ma w sobie – bogatą paletę barw i kształtów. Te obrazy się zmieniają. Z czarnego może wyjść jasne światło, a my zmieniamy się wraz z obrazami – mówi Monika Szelążek-Pikulińska, która kilka lat temu przeżyła to sama. - Jako mała dziewczynka kochałam malować, ale to porzuciłam, bo rodzina, przyjaciele otoczenie kierowało mnie na pieniądze. Jestem z wykształcenia ekonomistka, po studiach ekonomicznych i w życiu ciągle używałam lewej półkuli mózgu. Tak naprawdę z tej półkuli nie wyjdzie nic nowego, ani człowiek nie poczuje się szczęśliwy. Dopiero łącząc się z prawą półkulą, co my też tutaj robimy, odkrywamy siebie – to co chcemy robić i w czym się spełnimy. Ja uczestnicząc w jednych warsztatach Vedic Art, a później kolejnych, odkryłam siebie, swoją pasję – mówi wskazując, że dziś jest rekomendowanym nauczycielem Vedic Art ekstrakompetencyjnym i posiada uprawnienia do nauczania I i II stopnia Vedic Art oraz do prowadzenia dodatkowego kursu o „6 Vedangas”.
Malują i mówią, że to działa...
Monika Szelążek-Pikulińska warsztaty intuicyjnego malowanie prowadzi w biurowcu dawnej bazy WZGS przy Alei Piłsudskiego w Łomży. Zajmuje niezbyt duże pomieszczenie na piętrze, w którym jest stół, sztalugi, płótna i farby, a na podłodze, pod ścianami znajdują się obrazy. Kilka pań w różnym wieku słucha i jednocześnie maluje. Każda coś innego – ciemne koła, kolorowe prostokąty czy zwierzę, które miało być kotem, później lisem, ale przeobraziło się w kolorowego pieska.
- To chyba takie moje oczyszczenie – opowiada „kobieta niezależna”, która niedawno musiała oddać psa. Przechodzi drugi stopień warsztatów Vedic Art. Mówi, że pierwszy ją całkowicie odmienił. Wspomina, że na pierwszych zajęciach zasypiała trzymając pędzel w ręku, później wszystko bardzo przeżywał - aż do mdłości, a po kolejnych zajęciach coś w niej pękło.
- Przez całe życie byłam straszną nerwuską, a po warsztatach nie potrafiłam się zdenerwować. W moim życiu zmieniło się wiele. Przed Wielkanocą odnalazłam Jezusa, choć wcześniej sądziłam, że do kościoła chodzą tylko dewoci – opowiada.
Także pozostałe uczestniczki, które są na warsztatach pierwszego stopnia i dopiero poznają zasady Vedic Art, mówią, że zmieniają się wraz z malowanymi przez nie obrazami. Z ciemnych barwy na płótnie wyłaniają się jasne kolory, pojawiają się kształty i energia.
- Te obrazy emanują energią ich autorów. Ona udziela się nawet tym, którzy tylko na nie patrzą – dodaje Monika Szelążek-Pikulińska, która podkreśla, że poznanie zasad Vedic Art sprawiło, że znowu jak dziecko jest szczęśliwa. - Maluję i chcę pomagać innym przejść podobną przemianę - dodaje.