„Lis” Mrożka i Teatru Aktywnego
Najmłodsi aktorzy Teatru Aktywnego pod kierunkiem Joanny Klamy przygotowali kolejny spektakl. Zainspirowane „Serenadą” Sławomira Mrożka przedstawienie „Lis” to „symboliczna opowieść o przestrzeni w wymiarze psychologicznym i fizycznym” oraz o manipulacji. Premiera odbyła się w sobotę w Miejskim Domu Kultury - Domu Środowisk Twórczych. – To przedstawienie, które ma dać do myślenia – mówi Stanisław Świerżewski. – Nie chodziło nam o to, żeby ktoś wyszedł myśląc: „jakie świetne przedstawienie!”, zasnął i następnego dnia nie pamiętał już fabuły. Tu trzeba się zastanowić, pomyśleć, pokombinować!
Przed blisko czterema laty Teatr Aktywny z powodzeniem zmierzył się już z „Serenadą”. Wtedy był to jednak wielowątkowy spektakl z liczną obsadą, ukazujący ludzi jako manipulatorów, dążących do osiągnięcia swego celu za wszelką cenę. W obecnej, kameralnej odsłonie w wykonaniu Grupy do Zadań Specjalnych Teatru Aktywnego, wzięło udział tylko ośmioro aktorów, a Joanna Klama skupiła się na uwypukleniu wątków psychologicznych i, akcentowanej oszczędną scenografią, ograniczonej przestrzeni.
– We wcześniejszej „Serenadzie” podzieliłam wszystko na dwa, zupełnie odmienne bloki, z których każdy miał swojego Lisa – mówi reżyserka i autorka scenografii – Tu chodziło o zaakcentowanie tej przestrzeni, dlatego też każdy miał swoją zasłonę: czarną, czerwoną, wspólną, niby teatralną, czy z guzikami i każda ta ściana prezentuje inną osobę i warunki.
Dlatego też pomiędzy tytułowym Lisem (Kacper Łempicki) a mieszkańcami kurnika: Kogutem (Stanisław Świerżewski) i Kurami (Julia Frąckiewicz, Zofia Głasek, Zosia Łempicka) toczy się przewrotna gra, w której rola rudego drapieżnika nie jest do końca określona. Pozornie bowiem zdaje się on dążyć tylko do zaspokojenia swych morderczych instynktów, ale szybko okazuje się, że spełnia rolę znacznie ważniejszą: mistrza ceremonii i jednocześnie osoby manipulującej pozostałymi uczestnikami akcji, mogącej przy tym wyzwolić ich z zamkniętego kręgu.
– W „Serenadzie” Lis jest mordercą, tym złym i najgorszym – zauważa Stanisław Świerżewski. – U nas przeciwnie, w Lisie tli się nadzieja, że do serca człowieka może przemówić rozsądek, a najmłodsza dziewczynka jako jedyna to dostrzega.
9-letnia Zosia pełni więc w niektórych momentach kluczową rolę. Nie tylko dlatego, że zdaje się być lisem wychowywanym przez Kury, co podkreśla trzymana przez nią lisia maskotka, ale bardziej dlatego, że to ona zaprosiła Lisa w celu zmiany sytuacji mieszkańców Kurnika i jako jedyna potrafi też obiektywnie ocenić sytuację, zdając sobie sprawę z zakłamania dorosłych, nie kierując się przy tym powierzchownymi emocjami czy uczuciami.
– Zosia symbolizuje dziecko, które jest w każdym z nas – wyjaśnia Stanisław Świerżewski. – Kogut symbolizuje kontrolę, blondynka sztuczność i niezbyt dużą inteligencję, a brunetka miłość i uczuciowość, po prostu szaloną część duszy.
– Dziecko jest wyzwolone spod kontroli, szaleńczej miłości i sztucznej uprzejmości, drugiej twarzy ludzkiej – dodaje Julia Frąckiewicz. – Lis jest tu wyzwolicielem, który manipuluje kieliszkami symbolizującymi dorosłych bohaterów, gra na nich, albo sprawia, że coś zaczyna się dziać, jak np. kiedy uderzając o siebie kielichami sprawia, że zaczynamy się bić z drugą kurą.
W końcowej scenie cienie/alter ego dorosłych bohaterów (Aleksandra Górzyńska, Adam Cwalina i Bartosz Dzwonkowski) wręczają im kielichy jako potwierdzenie, że zostali uwolnieni ze zmanipulowanego świata pozorów.
– Bohaterowie chcą wyrwać się z zamknięcia i w końcu im się udaje, stąd to otwarcie bramy i wręczenie kielichów – mówi Joanna Klama. – Symbolicznie uwalniają się z tej przestrzeni, gdzie pozostają tylko mała i Lis, mający ze sobą coś wspólnego.
Sobotnia premiera „Lisa” była debiutem większości występujących w niej młodych aktorów, którzy nie tylko zrealizowali reżyserskie założenia, ale też wzbogacili przewrotny tekst Mrożka ironią i subtelnym poczuciem humoru – stąd plany kolejnych prezentacji tego udanego spektaklu.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk