Zabawa teatralna w „Wecie” z przygodami, bajkami i refleksjami
Kilkanaścioro nastolatków z Technikum Weterynaryjnego w Łomży za miesiąc albo dwa kończy 18 lat. Otrzymają dowody osobiste i prawo wybierania władzy w Polsce, zatem nawet rodzice nie będą mogli zabraniać im czytania ulubionych bajek i oglądania dobranocek, jak w sielskim dzieciństwie. Ale zanim wejdą w dorosłość, skoncentrują się na maturze i egzaminach zawodowych, postanowili zabawić się raz jeszcze, żeby sprawić radość dzieciom, którymi byli tak niedawno. Stworzyli Grupę TW i półtora roku temu wyruszyli „Bajkowym pociągiem”na poszukiwanie przygód i wspomnień.
- Nasza Grupa TW powstawała spontanicznie z inicjatywy polonistek: wychowawczyni Magdaleny Budziszewskiej i bibliotekarki Ewa Zabielskiej – opowiada Eliza Niemiec w bibliotece, gdzie przy okrągłych stolikach można poczytać i wypić herbatę w oczekiwaniu na lekcję. - Chcieliśmy zrobić przedstawienie szkolne na Dzień Dziecka, bo fajnie jest wystąpić przed młodzieżową publicznością i przyjemnie spędzić czas na próbach w pożyteczny sposób. Energia nas rozpierała od rana do nocy.
Żywiołowe reakcje na scenie i widowni
Historia Grupy Teatralnej „Wety” - poszukującej stałej nazwy – zaczęła się w lutym 2015 r., kiedy wychowawczyni i polonistka Magdalena Budziszewska szukała sposobu na lepsze poznanie swojej klasy, integrację uczniów i stworzenie im pola do wykazania się i rozładowania energii. Wspólnie z polonistką i bibliotekarką Ewą Zabielską przygotowała sztukę „Bajkowy pociąg”. To seria scenek z podróży od jednej do drugiej stacji, gdzie bohaterami okazują się postacie z bajek. Śmiech i wdzięk, i piosenki w stylu „Pszczółka Maja” - Wywołaliśmy uśmiech, to było naszym celem – uśmiechał się promiennie zawiadowca Mateusz Gąsiewski, 17-latek z TW, na 11. festynie Pupile „Wety”. 18-latka Kinga Rybicka mówi z powagą: - Nastolatki chętnie wracają do wspomnień radosnego dzieciństwa.
Mateusz uważa, że z początku było zamieszanie, gdy wybierali role. Opanowywali je coraz lepiej, a z tym pojawiła się samodyscyplina: początkowy chaos zaczął robić pozytywne wrażenie pośpiechu, rejwachu i rozgardiaszu w podróży. - Poświęcali ogrom wolnego czasu, aby opanować role – chwali ich wychowawczyni, częstując z koleżanką kanapkami i kabanosami w trakcie rozmowy. - Szczery przekaz i żywiołowość to wizytówka grupy. Onieśmieleni byli najbardziej przy teatralnych gestach.
Zabawne nazwy stacji zaskakują nieoczekiwaną świeżością i wywołują spontaniczny śmiech dzieci, zaś młodzieży - w odpowiedzi na żywiołowe reakcje widowni. Zawiadowca Mateusz Gąsiewski na scenie wykrzykuje: Krasnoludkowo, Kopciuszkowo, Urwisowo, Smerfowo!, a bywa, że największy aplauz zdobywa po prostu stacja Przedszkole! Zawiadowca z okolic Sokółki po spektaklu pozwala przymierzyć czapkę, jakby się było pracownikiem PKP. Wilkowi przedszkolacy usiądą na kolanach.
„Technologia za wcześnie zajmuje czas dzieciom”
17-letni bracia bliźniacy Piotr i Paweł Dziubińscy ze Starej Łomży nierozłączni nie tylko w szkole. Na scenie jako wesołe krasnoludki wydają się równie sympatyczni, choć trochę wyżsi, niż ludziki z bajki. Natalia Zambrowska nie pochodzi z Zambrowa, tylko z okolic Grajewa i wystąpiła w roli Kopciuszka. Diana Łuba gra biedronkę z okolic Śniadowa i siostrę złośnicę Kopciuszka, tak jak Eliza Niemiec spod Treblinki, która wciela się w Małgosię. Kinga Rybicka z Łomży to narratorka i główna wokalistka sztuki, a Dominika Bieńkowska z Łomży gra babcię Czerwonego Kapturka, Ola Ruszkowska z Czarnej Białostockiej - dziewczynkę z koszykiem wiktuałów dla chorej nestorki. - Jesteśmy prawie dorośli, nie wracamy na co dzień do wątków z bajek, ale chyba dla każdego z nas wieczorynka była przeżyciem, radością – uśmiecha się Dominika i przy aplauzie zespołu opisuje, jak siedziała na kanapie i strofowała: „Mamo, ja ci nie przeszkadzam, jak Ty oglądasz”. Zaczyna się wspólna krytyka, że „kiedyś to były bajki”, nieprzerabiane: Bolek i Lolek, wilk i zając, Krecik czy miś Colargol. Tylko rezolutnego Jacka i sympatycznej Agatki z piłeczek na palcach nie pamiętają. - Oglądałem bajki i chciałem w nich uczestniczyć, utożsamiałem się z bohaterem – wspomina Paweł. Poważnieją, rodzi się wspólna refleksja o akceleracji: za ich młodych lat rodzice nie mogli zagnać do domu, teraz nie mogą wygnać na podwórko. - Technologia za wcześnie zajmuje czas dzieciom i nie pozwala rozwinąć wyobraźni – konstatuje Dominika. Śmieją się, bezradnie, gdy widzą dziecko z głową mniejszą od tabletu. Eliza: - Widzę to na swoim przykładzie, bo się siedziało ze słownikiem i analizowało teksty, a teraz odbywa się to komputerowo... Za mało czytamy, za mało rozmawiamy.
Dyrektor „Wety” Bogumiła Olbryś pamięta, że od 2004 r. uczniowie czytali bajki przedszkolakom, przebrani w arcypomysłowe stroje, w PP nr 1, PP nr 2, Przedszkolu „Mały Artysta” i Przedszkolu w Piątnicy. Opiekunki grupy myślą o drugiej sztuce, łączącej jasełka z przedstawieniem dla młodych widzów, łączącym staropolską tradycję z problematyką współczesną. Dyrektor natomiast marzy się teatralny wehikuł czasu, w którym pojawiłyby się sceny z życia patrona „Wety” Ludwika Bojanusa (1776–1827), niemieckiego twórcy pierwszej polskiej szkoły weterynarii. A co się marzy Grupie...?
Mirosław R. Derewońko