Operetki czar w Łomży
Soliści, tancerze i orkiestra Teatru Narodowego Operetki Kijowskiej wystąpili w Łomży w ramach swej pierwszej, ogólnopolskiej trasy koncertowej. Artyści z Ukrainy wykonali znane arie operowe i operetkowe, musicalowe przeboje oraz wiele innych popularnych pieśni. Dodatkową atrakcją koncertu były popisy ośmioosobowego baletu w najróżniejszych tańcach, od swinga do kankana. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ mieliśmy świetne przyjęcie – podkreśla dyrygent Igor Iaroshenko. – Publiczność była wspaniała, to ogromna przyjemność występować przed tak entuzjastycznie reagującymi słuchaczami!
Już zagrana przez orkiestrę jako uwertura efektowna wiązanka operetkowych evergreenów była zapowiedzią tego, co wydarzy się w dalszej części koncertu i zarazem potwierdzeniem wysokiej klasy istniejącego od 80 lat zespołu z Kijowa. Tytuł „Operetki czar” sugerował co prawda, że w programie koncertu będą przeważać operetkowe arie i tak było w istocie, ale nie obyło się też bez licznych niespodzianek. Już bowiem na początku orkiestra popisała się „Polką pizzicato” Johanna Straussa syna, a tancerze do tego akompaniamentu po raz pierwszy, ale nie ostatni, zachwycili widzów. Zabrzmiała też zarzuela, czyli praprzodek współczesnego musicalu zaśpiewana przez Oleksandra Ostrovskiego, spore owacje zebrała też ukraińska pieśń ludowa „Ja znaju, że grih maju” w wykonaniu Marii Kononovej. Tancerze często towarzyszyli śpiewakom i chórzystom, mieli też kolejne solowe utwory, jak choćby ognisty „Czardasz” Vittorio Montiego, pulsujący swingowym rytmem i popisowo zagrany przez orkiestrę, znany z wykonania big bandu Benny'ego Goodmana „Sing, Sing, Sing (With A Swing)” czy żywiołowy kankan z operetki „Orfeusz w piekle” Offenbacha. Nie brakowało też innych operetkowych perełek, takich jak: zaśpiewana przez Julię Litvinovą „Kto me usta całuje ten śni” Lehára, „Wielka sława to żart” Straussa syna tria: Oleksandr Ostrovski, Anatolij Pogrebnyj i Taras Kapran czy temperamentnego „Czardasza Sylwii” Kálmána w interpretacji Marii Kononovej. Były one przeplatane popularnymi pieśniami, takimi jak na przykład meksykańska „Granada” oraz wybranymi z najpopularniejszych musicali, jak „Upiór w operze” czy „Dzwonnik z Notre Dame”, w których obok solistów talentem i umiejętnościami mogli wykazać się również instrumentaliści.
– To wspaniali i bardzo wszechstronni muzycy – potwierdza Igor Iaroshenko. – Gramy praktycznie wszystko, bo nie tylko klasykę, operę czy operetkę, ale też utwory musicalowe, jazzowe, nawet popularne piosenki.
Jedną z nich była „Con te partirò”, powszechnie znana jako „Time to Say Goodbye” i nawiązująca rozmachem do operowych arii, zaś z klasycznych dzieł gatunku wybrzmiały fragmenty „Cyrulika sewilskiego” Rossiniego, „Rigoletta” Verdiego, czyli słynne „Kobieta zmienną jest” oraz finałowe, bisowane „Brindisi” z „Traviaty” tegoż kompozytora, ze znanym nie tylko wytrawnym melomanom fragmentem: Libiamo ne lieti calici – więc pijmy na chwałę miłości. Bisu nie mógł też odmówić zachwyconej publiczności Oleksandr Ostrovski, mistrzowsko śpiewający, unieśmiertelnioną przez Jana Kiepurę, filmową piosenkę „Brunetki blondynki”. Łącznie z bisem artyści Narodowego Teatru Operetki Kijowskiej, wykonali aż 26 utworów, a zachwycona publiczność pożegnała ich owacją na stojąco.
– Wiadomo, że po takim koncercie chcielibyśmy tu wrócić – nie kryje Igor Iaroshenko. – Nie wiemy jednak, jak potoczą się nasze dalsze koncertowe plany, ale myślę, że jeszcze zagramy w Łomży!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk