Origami, drony, musztra i nauka w Gimnazjum Akademickim
- O tej szkole usłyszałem od kolegi, który uczył się w trzeciej klasie Technikum Informatycznego i opowiadał, że na lekcjach jest o wiele spokojniej niż w dużych technikach czy liceach, nauczyciele mają więcej czasu i cierpliwości do każdego ucznia – wspomina drugoklasista Krystian Bączek w auli Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży, obsługując sprzęt do prezentacji dla szóstoklasistów ze Szkoły Podstawowej nr 7, uczestników warsztatów edukacyjnych. To cztery godziny zabawy, żeby sprawdzić w laboratorium mechanizmy burzy, spotkać królową na angielskim lub zobaczyć pokaz musztry wojskowej. Gwar i śmiechy kreatywnie myślących wypełniły Gimnazjum Akademickie.
- Gimnazjum Akademickie powstało w ubiegłym roku, założone przez rektora Wyższej Szkoły Agrobiznesu prof. Romana Englera - opowiada dyrektor GA Bożena Święszkowska w przytulnej salce do nauczania języka angielskiego w kręgu wokół małego stolika lektora. Prowadzi od 2009 r. również: Technikum Informatyczne i Liceum Ogólnokształcące, tj. klasy mundurowe i językowe. - Pierwsza klasa liczyła 13 osób, w nowym roku w pierwszych klasach będzie od 20 do najwyżej 22 uczniów: zależy nam na małych grupach, aby nauczyciele mieli indywidualny kontakt z uczniami. Rodzice uczniów z technikum lub liceum chcieli, aby ich młodsze dziecko miało blisko gimnazjum.
I w ten sposób powstało Gimnazjum Akademickie o charakterze – jak określa dyrektor – lokalnym, poszukujące, stawiające na indywidualność i na jakość, czemu służy kadra ok. 40 nauczycieli na ok. 300 wszystkich uczniów z trzech powyższych szkół. Atutem jest nasza baza: dobrze wyposażone pracownie i laboratoria. Dbamy o bezpieczeństwo uczniów: recepcja, szatnia i monitoring. Zajęcia dodatkowe organizujemy nie tylko z przedmiotów wiodących, jak język polski lub matematyka, ale ciekawe koła zainteresowań: roboty mobilne na informatyce, wesoły hiszpański, szkółka pływacka. Nasi nowi uczniowie Gimnazjum Akademickiego w Łomży wzmocnią wielką rodzinę akademicką, która liczy ponad 10 tysięcy duszyczek, ze studentami i absolwentami. Wykształcenie dziś się liczy.
„Dzieci mają dużo radości z nowo poznanego miejsca”
Krystian zza olbrzymiej katedry sali wykładowej spogląda na rozwrzeszczanych szóstoklasistów, z wypiekami na twarzach komentujących kolejne propozycje polonistki Barbary Turek, zachęcającej do wyprawy w labirynt krętych i wielopoziomowych korytarzy, aby dotrzeć do pracowni i odkryć tajemnice nauki. Mateusz Trybuła siedzi obok i także chwali informatyka Andrzeja Piotrowskiego, że radzi sobie dobrze z materiałem nauczania, nie bazuje na teorii, a jest dużo praktyki – komputer można rozebrać bez utraty danych i zgubienia części. - Jak byliśmy w ich wieku, było podobnie – wyrozumiale tłumaczy harmider na sali. - Dzieci mają tu dużo radości z nowo poznanego miejsca. Nasza polonistka, jak teraz z dziećmi, ciekawie prowadzi lekcje, każdemu indywidualnie tłumaczy. O szkole dowiedziałem się od siostry, ciągnęło do klasy mundurowej, ale wybrałem informatyczną.
Mogliby dalej chwalić nauczycieli, szkołę i własny wybór, tak jak podchodzący rówieśnicy: Paweł Kosakowski z Tarnowa k. Miastkowa, Patryk Tyl z Wizny, Mateusz Truszkowski ze Śniadowa. Co ciekawe, podoba im się stabilność zatrudnienia głównie młodej kadry, bliższej im pokoleniowo. Są zadowoleni z lekcji od godz. 8. do czasem 15.15, czyli długo, jak w pracy, ponieważ mają również przedmioty zawodowe. Gimnazjaliści akademiccy nie będą tak obciążeni, chyba że wybiorą sobie dodatkowe zajęcia, sposób na realizację dziecięcych i młodzieńczych pasji, naukowo czy sportowo.
Atrakcje, imprezy, zabawy, wycieczki, kultura i kolory
Szymon Dzieniszewski z Rutek góruje nad dziećmi i nastolatkami wzrostem i posturą. Przy nim Paulina Kozioł z Łomży to delikatna dziewczyna, czarująca uśmiechem i błyskiem inteligentnym w oku – a jest w samorządzie uczniowskim nie do zastąpienia. Oprowadzają młodszych kolegów i ze znawstwem odpowiadają na pytania na zajęciach z wychowania fizycznego Kamila Karpika. Dużo ludzi przemieszcza się w różne strony, rzuca piłkami i gra w unihokeja, jednak nie ma się poczucia chaosu, tak sprytnie dorośli i młodzi zorganizowali dzieciom warsztaty edukacyjne. - Pani dyrektor ma ciepły, przekonujący głos, więc też wysłuchaliśmy jej z ciekawością – zapewnia społeczniczka, wyliczając na zmianę z Szymonem atrakcje, imprezy, zabawy, wycieczki oraz kulturę i poczucie humoru na co dzień. Przykład? Agnieszka Czarnecka, pedagog szkolny, uświadamiająca gościom, że kolor z przydziału w zabawie klanzowskiej nie ma znaczenia: żółty, niebieski czy inny. A słońce i niebo nad idącymi od Wojska Polskiego na lekcje do gmachu WSA gimnazjalistami to przypadek?
Mirosław R. Derewońko