W „Ekonomiku” każda przerwa trwa aż 300 sekund
Nowatorskie rozwiązanie zastosowała dyrekcja łomżyńskiego „Ekonomika”, wprowadzając w tym roku pięciominutowe przerwy pomiędzy lekcjami. Trzysta sekund musi starczyć 648 uczennicom i uczniom na: spakowanie się po lekcji, przejście z pracowni do pracowni, czasem na innym piętrze, na zjedzenie w biegu drugiego śniadania lub skorzystanie z toalety. - Jednak długa przerwa w dalszym ciągu trwa 20 minut, tj. od godziny 10.25 do 10.45 – zastrzega Paweł Drożyner (lat 53), dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących w Łomży.
Dyrektor Drożyner tłumaczy, że pięciominutowe przerwy to jednak więcej plusów niż minusów.
- Powód wprowadzenia przerw pięciominutowych jest prozaicznie prosty: uczniowie naszej szkoły nagminnie zwalniali się z ostatnich lekcji po kilka czy kilkanaście osób w klasie. Tłumaczyli, że nie mogli zdążyć na autobus do domu, ponieważ lekcje kończyły się albo przed godziną odjazdu, albo długo nie było następnego autobusu. Niektórzy przy utrzymaniu przerw 10-minutowych musieliby czekać nawet dwie godziny w małym baraczku, nazywanym z wyraźną przesadą „poczekalnią”, na dworcu autobusowym PKS. Teraz jest sucho i ciepło, ale przyjdzie jesień i zima. Wprowadziłem krótsze przerwy, kierując się też względami często ludzkimi, żeby dzieci nie zmokły i nie zmarzły.
Dyrektor Drożyner podjął decyzję o skróceniu przerw o połowę, kierując się także pochodzeniem znakomitej większości młodzieży: około 80 procent dojeżdża do „Ekonomika” spoza Łomży. Ale ma świadomość, że trzysta sekund na przemieszczenie się ponad 600 ludzi w jednym gmachu to duże wyzwanie logistyczne. - Wszystko w ciągu dnia nauki musi zadziałać sprawnie: nauczyciele nie mogą przedłużać lekcji, ponieważ obowiązuje większa dyscyplina organizacyjna prowadzenia zajęć – objaśnia szczegóły operacji głównodowodzący. - Uczniowie muszą sprawnie spakować się i nie zapomnieć niczego, żeby nie wracać po długopis i ekierkę. Jeśli któryś z uczniów nie zdąży w ciągu pięciu minut odwiedzić toalety, to nikt z nauczycieli nie odmówi mu wyjścia w czasie lekcji.
Dyrektor nie ukrywa, że tegoroczny eksperyment z pięciominutowymi przerwami nie jest wolny od mankamentów, ale dostrzega więcej plusów niż minusów. Z perspektywy wychowawczej ważna jest wysoka frekwencja, która również sprzyja osiąganiu przez uczniów dobrych wyników w nauce.
Pięciominutówka gdzie indziej
W III LO „pięciominutówka” jest po pierwszej i przed ósmą lekcją. - Kiedyś były dłuższe przerwy, ale uczniowie poprosili, żeby zostały skrócone, aby mogli skończyć wcześniej lekcje i zdążyć na autobus – tłumaczy tegoroczna absolwentka. - Bo jak kończyli o 15.20, mieli problem z powrotem do domu: musieli dojść na dworzec, a ostatni autobus mieli o 15.30, i musieli się zwalniać z lekcji.
W pięciominutowych przerwach nie widzą problemu absolwenci starego „Mechaniaka”, którzy w latach 80. kończyli szkołę jeszcze w gmachu przy Senatorskiej, gdzie boczne klatki przyprawiały co wrażliwszych o klaustrofobię. Przepychający się tłumek do dziś wspominają jednak bez pretensji, podobnie jak zapytani przez nas ubiegłoroczni absolwenci „Mechaniaka”, już w nowym budynku przy ul. Przykoszarowej. - Przerwy pięciominutowe wprowadzono, jak byłem... chyba w drugiej klasie... – zastanawia się Mateusz Bałazy, tegoroczny maturzysta. - Początkowo dość trudno było się przyzwyczaić, ale teraz nowy system oceniam jako wygodniejszy dla uczniów dojeżdżających autobusami spoza Łomży, jak i dla mieszkających w Łomży: lekcje szybciej się kończą, szybciej w szkole mija czas i mamy go więcej dla siebie, każdy może ze wszystkim zdążyć... Po pierwszej i drugiej lekcji mamy nadal przerwy 10-minutowe, po trzeciej – długą 20-minutową, zaś od czwartej – pięciominutówki. W tym roku w środy i w piątki mam po osiem lekcji i najpóźniej wychodzę ze szkoły o godzinie 15. Po lekcjach nie spieszę się na autobus, bo dojeżdżam własnym samochodem.
Mirosław R. Derewońko
wsp. Adam Wiśniewski