Przejdź do treści Przejdź do menu
piątek, 22 listopada 2024 napisz DONOS@
Jerzy Smurzyński

Czytając „Pamiętnik Sybiraka”...

„Garnuszek nadziei” przeczytałem jednym tchem. Znalazłem w nim fragmenty własnych wspomnień z tamtej Łomży i tamtych czasów: Jurek Wiśniewski był także moim szkolnym kolegą, chociaż w innych latach, a w domu państwa Polaków na Piaskach nocowałem kilkakrotnie, kiedy melinowałem się u ich sąsiadów, państwa Paliwodów.

 Podczas okupacji niemieckiej na Piaskach mieszkał Marian (?) Polak, który tak jak Henryk Babiel oczekiwał na powrót wywiezionej rodziny. Wywózki, która była udziałem państwa Babielów, moja rodzina uniknęła tylko przypadkiem. Przedmowa książki kończy się zdaniem: „Warto tę książkę starannie przeczytać”. I z tym się zgadzam. A zgadzam się dlatego, że jest to jedna z nielicznych pozycji podająca obiektywną prawdę o tamtych czasach i o tamtych ludziach. W dodatku – z obu stron „barykady”. Usiłuje się bowiem czasami szerzyć przekonanie, że wszyscy bez wyjątku „bolszewicy” i „komuchy” byli zbrodniarzami, a wszyscy Polacy, żyjący we wrogim kraju, to wyłącznie bierne ofiary funkcjonariuszy wrogiego systemu, niewolniczej pracy, warunków klimatycznych itd. Książka jest napisana uczciwie. Nie można przecież podejrzewać pana Feliksa o sympatie do bolszewików, a on już na pierwszych stronach swojego pamiętnika opisuje ludzką postawę NKWD-zisty, który pozwala ojcu jeszcze raz z wagonu powrócić do domu po dodatkowe, jakże potem cenne rzeczy. Opisując niezwykle trudne i niewyobrażalne dla dzisiejszego czytelnika życie w Kazachstanie czy na Ukrainie, ukazuje także tamtejszych mieszkańców, z którymi można było nawiązać kontakt, u których można było coś dorobić, którzy potrafili wygnańcom pomóc. I druga sprawa: rzetelne pokazanie zarówno Związku Patriotów Polskich jak i tzw. „Armii Berlinga”. Zgadzam się, że zarówno ZPP jak i Wojsko Polskie znad Oki były pod rozkazami Stalina, ale przecież ludzie, którzy się tam znaleźli w znakomitej większości, znaleźli się tam nie z własnej woli. Niestety, do dzisiaj można znaleźć autorów i polityków, którzy „berlingowców” odsądzają od czci i wiary. Byli swego czasu nawet tacy, którzy uważali, że ci spod Lenino nie zasługują na miano kombatantów, bo „przynieśli Polsce sowiecką niewolę”. W dobrym tonie było (a w niektórych środowiskach jest do dzisiaj) przyznać się do „wujka od Andersa”, ale wstydem – posiadanie w rodzinie „berlingowca”. W „Czerwonych oczach kamer” Haliny Miroszowej napisałem, że „(...)podaje o sobie całą prawdę bez względu na to czy to się komuś będzie podobało, czy nie (...)”. To samo napisałbym w „Garnuszku nadziei”. Bo w czasach PRL wspomnienia Polaków z ZSRR zaczynały się od Oki, Sielc i Lenino, a w III RP dla większości autorów te wydarzenia nie istnieją. Podkreślane są tylko tragedie w syberyjskiej tajdze, lub w stepach Kazachstanu. I stąd mój ogromny szacunek dla pana Babiela, że nie dał się ponieść „obowiązującemu prądowi” i napisał rzetelny pamiętnik – prawdziwe, całościowe wspomnienia Sybiraka, umieszczając w nim również te epizody, które wielu autorów usiłuje pominąć milczeniem. Miałem swoje inne, ale również tragiczne przeżycia; mi także pomagali przyjaźni ludzie. Może dlatego czytałem „Garnuszek nadziei” z wielkim wzruszeniem: jechałem z panem Feliksem pod bombami w bydlęcym wagonie, łowiłem ryby w Ileku, lutowałem garnki, chodziłem z Danusią na kłoski, bałem się nadchodzącej zimy, chodziłem z Józkiem do szkoły Związku Patriotów Polskich w Martuku, cieszyłem się wraz z całą rodziną każdym listem Władzika, wierzyłem że Matka Boska Nieustającej Pomocy z towarzyszącego rodzinie od początku tułaczki obrazka pozwoli wszystkim szczęśliwie powrócić do Polski i niecierpliwie czekałem na pociąg do Lwowa... Przyznam, że w mojej bibliotece jest to pierwsza książka pokazująca tak szczegółowo, realistycznie, a zarazem tak obiektywnie losy polskiej rodziny od wywózki aż do szczęśliwego powrotu. Myślę, że można z czystym sumieniem powiedzieć młodym czytelnikom: czytajcie, bo taka jest prawda. Tak wyglądały wówczas losy Polaków i takich spotykali na swojej drodze ludzi. I dlatego napisałem, że zgadzam się z zachętą zawartą w przedmowie, a powtórzę ją jeszcze raz: warto tę książkę starannie przeczytać. Warto, aby ta książka na stałe zagościła w łomżyńskich księgarniach i bibliotekach szkolnych. Może zatem warto pomyśleć o drugim wydaniu, bo do mnie dotarł jeden z ostatnich już egzemplarzy...

Jerzy Smurzyński 


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę