Finał Roku Lutosławskiego w Łomży
Wybitny skrzypek Roman Lasocki wystąpił z łomżyńską Filharmonią Kameralną. Wykonanie Partity oraz innych dzieł Witolda Lutosławskiego zakończyło oficjalne obchody Roku jego imienia w Łomży. – Lutosławski kiedy żył, był powszechnie uznawany za najwybitniejszego kompozytora na świecie – podkreśla Roman Lasocki. – Spędziłem sporo czasu wykładając i grając w Stanach, w Japonii lub Korei. I zawsze z największym wzruszeniem podchodziłem w największych magazynach płytowych do półki, gdzie Witold Lutosławski miał kilkadziesiąt płyt z muzyką w wykonaniu najwybitniejszych solistów i orkiestr!
W koncercie inaugurującym Rok Witolda Lutosławskiego w Łomży, w lutym tego roku, wystąpił był wirtuoz skrzypiec i przyjaciel wywodzącego się z rodziny z podłomżyńskiego Drodowa kompozytora, Krzysztof Jakowicz. Na zakończenie obchodów setnej rocznicy urodzin wybitnego twórcy organizatorzy: Filharmonia Kameralna i Muzeum Przyrody w Drozdowie, przygotowali dla melomanów równie dużą atrakcję. Roman Lasocki to kolejny z najwybitniejszych i najbardziej cenionych w świecie polskich skrzypków.
– Mój przyjaciel, wybitny skrzypek Krzysztof Jakowicz był bliżej związany z Lutosławskimi – mówi Roman Lasocki. – Ale mnie było przyjemnie, że Lutosławski doceniał moje wysiłki, a mój inny mistrz, Tadeusz Wroński uznał w recenzji moje wykonanie Partity za najlepsze. Było w tym trochę kurtuazji, bo przecież ten utwór wykonywali tak genialni artyści jak Anne- Sophie Mutter. Dwukrotnie nagrywałem Partitę na płyty i ponad 300 razy grałem na całym świecie, głównie z orkiestrą.
Jednak najpierw zabrzmiały inne kompozycje Witolda Lutosławskiego: 10 tańców polskich
oraz Recitativo e arioso, w którym zaprezentowała się skrzypaczka Kornelia Grądzka.
– To niesłychanie utalentowana dziewczyna, dyplomantka Uniwersytetu Muzycznego im. Chopina, pochodząca z Ostrowi Mazowieckiej – mówi Roman Lasocki. – A ja mam taki zwyczaj, że od dziesięcioleci gdzie mogę, zabieram na koncerty swoich wychowanków, dostrzegając potrzebę ciągłości pokoleniowej.
Partita, zgodnie z oczekiwaniami melomanów, okazała się wirtuozowskim popisem Romana Lasockiego, w mistrzowski sposób oddającego wszelkie niuanse jednego z ostatnich utworów w dorobku kompozytora – także dzięki instrumentowi z warsztatu polskiego lutnika.
– Jest to tak bogaty materiał, że pozwala on oświetlić się z bardzo wielu stron – wyjaśnia Roman Lasocki. – To utwór, który zagrany przez innych wykonawców, uzyskuje inne brzmienie, inne znaczenie. I na tym też polega geniusz i uniwersalizm Lutosławskiego, że potrafił tak szeroko komponować. Instrument jest dla mnie równie ważny. Za pierwsze poważne honorarium kupiłem więc bardzo piękną włoską kopię Magginiego i grałem na niej 40 lat. Teraz gram na dziele Stanisława Króla z Zakopanego. To kopia słynnej Kanony Guarneriego i ten instrument ma dopiero trzy miesiące. Ale drewno, z którego została zrobiona góra zostało ścięte 170 lat temu we włoskich Dolomitach, a na dół 160 lat temu na Kaukazie. A normalnie robi się skrzypce z drewna 3-4-5 letniego. Dlatego niekoniecznie trzeba jechać do Włoch i wydać kilkadziesiąt tysięcy by mieć wyśmienity instrument!
Koncert zakończyła Symfonia nr 104 D-dur, tzw. „Londyńska” Józefa Haydna w porywającym wykonaniu łomżyńskich filharmoników. Witold Lutosławski cenił bowiem wyjątkowo dzieła tego austriackiego kompozytora, czasem nawet nimi dyrygując.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Marek Maliszewski