Niechętny marsz sześciolatka do szkolnej ławki
Tylko 22 sześciolatków z Łomży zaczęło rok szkolny w klasach pierwszych szkół podstawowych. Rodzice najchętniej swoje pociechy w tym wieku posyłają w dalszym ciągu do przedszkoli. Sześciolatków w miejskich przedszkolach jest aż 277. Znaczna grupa - 177 dzieci w tym wieku - trafiła też do zerówek, czyli oddziałów przedszkolnych utworzonych kilka lat temu „tymczasowo” we wszystkich podstawówkach. Wydaje się, że to przedostatni rocznik sześciolatków, których rodzice mogą wybierać, co jest lepsze dla dziecka. Rząd zapowiada, że tym razem już ostatecznie od już 2014 r. nauka w szkole będzie dla sześciolatków obowiązkowa.
Bożena Dziekońska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 9, w której do klasy pierwszej przyjęto w tym roku zaledwie sześcioro sześciolatków (rok temu ośmioro) uważa, że wcześniejsze o rok zasiadanie w ławce nie stwarza problemów, ponieważ podstawa programowa została stworzona odpowiednio do możliwości poznawczych dzieci. Jeśli ministerstwo edukacji nie wprowadzi zmian – zastrzega dyrektor – „przy tej podstawie mogą spokojnie rozpocząć naukę wcześniej, lecz nie w stu procentach i nie w każdym przypadku”. Nieposyłanie sześciolatków do klas pierwszych tłumaczy „uleganiem” przez rodziców temu, co robią inni. W jej szkole powstały dwa oddziały przedszkolne po 25 dzieci, z czego dwie trzecie to sześciolatki.
W SP nr 7 są również dwa oddziały przedszkolne, 20-osobowe, w których prawie wszystkie przedszkolaki mają po sześć lat. Ich rówieśników w klasach pierwszych jest tylko pięcioro.
- Rodzice wolą, żeby dziecko nie wchodziło za wcześnie w rygory dużej szkoły, jej tryb klasowy i rytm odmierzany dzwonkami – wyjaśnia dyrektor „Siódemki” Halina Szeligowska. - Wolą tryb zabawowo-edukacyjny, wydłużenie czasu dzieciństwa.
Również jej zdaniem, młodsze dzieci intelektualnie mogą sprostać wymaganiom klas pierwszych, ale nie każde zdoła nadążyć z rozwojem emocjonalnym. Trzeba czasu.
- Niedojrzałość emocjonalną sześciolatków wyraźnie widać na tle klasy – zauważa Halina Szeligowska. - Mają mniejszą odporność na sytuacje stresowe i o wiele gorzej funkcjonują w dużej grupie starszych dzieci. Nie będę oceniać ministerstwa, dlaczego forsuje obniżenie obowiązkowego wieku szkolnego. Może to taki „światowy trend”...
Okazuje się, że „światowym trendom” w ogóle nie ulegli rodzice z rejonu SP nr 5.
- Żaden rodzic sześciolatka nie zdecydował się wysłać dziecka do klasy pierwszej – mówi dyrektor „Piątki” Małgorzata Pietrusewicz. - Mamy skorzystały z prawa, że jeszcze nie ma obowiązku posyłania. Jednakże dużo wybrało oddział przedszkolny w szkole. Mamy dwie grupy, 17 i 19 osób, w tym 11 pięciolatków. Wśród nich widać dynamiczny postęp: swobodnie poruszały się po szkole, lepiej zachowywały się w stołówce, polubiły przerwy, kiedy można chodzić do sklepiku. Starsze dzieci z klas I – III, uczące się na parterze, uczulamy, żeby były wyczulone na potrzeby maluchów.
Psycholog z Łomży - nieczuła na ministerialne pomysły
- To zupełnie idiotyczny pomysł – ocenia krótko znana łomżyńska psycholog Małgorzata Rytel. - Być może, dzieci będą kwalifikowały się intelektualnie, bo są wcześnie stymulowane z różnych stron, szybko uczą się czytać i pisać. Jednak nie w tym problem, gdyż ten rok jest ważny dla rozwoju psychicznego dziecka. Ono musi mieć poczucie bezpieczeństwa, wychowywać się w atmosferze życzliwości i komfortu zabawy. A temu nie sprzyjają ani wielkie przestrzenie szkół, ani panujący w nich tłok i ruch, hałas i zgiełk. Zachwianie poczucia bezpieczeństwa ma poważne konsekwencje: może szybko zniechęcić dziecko do nauki. Rywalizacja na stopnie ze starszymi i poniesione porażki mogą odbijać się na karierze szkolnej przez kilka lat. Negatywne skutki nie muszą być natychmiastowe. Brak stabilizacji emocjonalnej może wywołać nadwrażliwość, poczucie krzywdy i niską samoocenę, a to się mści przez całe życie.
Mirosław R. Derewońko