Wiecznie żywa legenda gitary
Amerykański gitarzysta Ben Prevo, zafascynowany grą legendarnego Jimiego Hendrixa wystąpił w łomżyńskim MDK -DŚT. W czasie trwającego półtorej godziny koncertu wykonał kompozycje autorskie, nawiązujące do bluesa i funky oraz standardy muzyki jazzowej i rockowej z popisowym „Red House” Hendrixa. Artyście towarzyszyli wyśmienici polscy muzycy: basista Łukasz Gorczyca i perkusista Tomasz Dominik.
The Ben Prevo Band wykonał głównie własne kompozycje swego lidera. Szybko okazało się, że Ben Prevo jest bardzo wszechstronnym i utalentowanym gitarzystą. Zaprezentował się doskonale, zarówno w bardziej dynamicznych, żywszych utworach, jak „Little Red Rose” czy subtelnych, delikatniejszych, by wymienić piękny, balladowy „Someone To Love”. Ten spokojny, bardzo zrównoważony człowiek na scenie zamienia się w prawdziwy wulkan energii. W dodatku jest równie dobrym wokalistą, jak gitarzystą.
- Lubię nagrywać płyty, ale granie na żywo uwielbiam, nie tylko dlatego, że daje więcej pieniędzy, mówi Ben Prevo. Ludzie na koncercie, ich energia, podniesione ręce – to wspaniałe uczucie. Nigdy nie da się tego odtworzyć w studio nagraniowym. Lubię grać w małych salach, takich jak ta. Widzę wtedy ludzi, dla których gram, bo są blisko, mam z nimi lepszy kontakt.
Poza umiejętnościami Prevo to także urodzony showman. Bardzo łatwo nawiązał kontakt z publicznością, zachęcał ją do wspólnej zabawy, grał siedząc wśród widzów na krzesełku, jednocześnie z nimi rozmawiając. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo gitara nie ma dla niego tajemnic – gra na niej już 37 lat!
- Miałem szesnaście lat, kiedy zacząłem grać na gitarze, wspomina Ben Prevo. Tak na serio, bo oczywiście próbowałem grać już wcześniej, naśladowałem grę innych.
Muzyk przyjechał do Łomży tylko z jedną gitarą. Okazało się jednak, że ma w domu pokaźny zbiór instrumentów, głównie Fendery i Gibsony. Podkreśla jednak, że nie kolekcjonuje ich tylko dla samego posiadania:
- kupuję gitary do określonych zadań, kiedy trzeba wykorzystać inne brzmienie w danym utworze. Jednak jestem bardzo zadowolony z instrumentu , który towarzyszy mi od lat – grałem na tym Fenderze dzisiaj. Gitara jest po prostu częścią mnie.
Do poziomu lidera dostosowali się towarzyszący mu polscy muzycy. Perkusista Tomasz Dominik, znany między innymi z Homo Twist, czuwał nad stroną rytmiczną utworów i popisał się ciekawą solówką. Grający na gitarze basowej Łukasz Gorczyca nie ograniczył się tylko do akompaniamentu Prevo, a jego solo w jazzowym „Malibu” Neila Larsena było jednym z najciekawszych momentów koncertu. Równie dobrze wypadł „Red House” połączony z niesamowicie rytmicznym, przypominającym najlepsze utwory Carlosa Santany „Samba Blanc”.
- Hendrix to moja wielka inspiracja, ale nie jedyna, podkreśla Ben Prevo. Wielki wpływ miał też na mnie na przykład Albert King. Często gram utwory Jimiego Hendrixa, mówi gitarzysta. „Red House”, który zagrałem dzisiaj czy „Manic Depression” są często obecne w moim repertuarze.
Ben Prevo był zbyt młody, by pracować z Hendrixem. Mógł jednak po latach nagrywać z najbliższym współpracownikiem swego idola, basistą Noelem Reddingiem.
- Spotkałem Noela Reddinga po raz pierwszy w hotelu. Udało mi się też z nim zagrać. To nawet nie był koncert, tylko sesja nagraniowa. Było to dla mnie wielki przeżycie, nie tylko ze względów muzycznych, bo to był bardzo sympatyczny człowiek.
Sporym przeżyciem była też dla Bena Prevo trasa koncertowa po Polsce i pierwszy koncert w Łomży:
- Ludzie w Polsce są bardzo szaleni i przyjaźni, ocenia. Co prawda zima jest surowa – jest zimno, ciemno, ponuro – ale polska serdeczność i gościnność rekompensuje mi to. To moja pierwsza wizyta w Polsce, dziś zagrałem swój 17 koncert w waszym kraju i mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk