Uczucia z wikliny i myśli na krosnach
Jak potężna trąba powietrzna unosi się znad parkietu po sufit misterna konstrukcja z wiotkich, sprężystych witek wikliny. Ciężkie, wielkie szaro-beżowe gobeliny na ścianach tworzą krzyż, który przypomina o zagubieniu artysty pośród żądz cielesnych i nawróceniu po latach, które przynosi spokój i wytchnienie. Malarz z Nowego Targu Marek Kossowski (lat 55) po wystawach w Warszawie i Wrocławiu pokazuje symboliczne, tkane na krosnach obrazy i „tkaniny wiklinowe” w Galerii Sztuki Współczesnej w Łomży. Jego precyzja warsztatowa budzi podziw, zaś pomysły – egzystencjalną i metafizyczną refleksję.
- Dziękuję Panu Bogu za to wszystko, co wlewa w moje serce, za wrażliwość na naturę, która jest Jego doskonałym dziełem – mówił ściszonym głosem Marek Kossowski, w skupieniu, jakby spowiadał się z czasów i czynów minionych. - Po wielu latach pogoni za wiatrem, za spełnianiem własnych ambicji artystycznych, żądz cielesnych, które w rezultacie doprowadziły mnie do upadku, do odjazdu w mroki mojej duszy, zagubienia, a w końcu do rezygnacji z życia w tej rzeczywistości.
Jego wyważonego wyznania słuchali miłośnicy tkaniny artystycznej, wśród których byli, m.in., malarz Zbigniew Kruszewski z Łomży i grafik Zenon Kowalczyk z Ostrołęki.
- Marek Kossowski niezwykle oryginalnie łączy różne tworzywa i sploty, dzięki czemu tkaniny z użyciem wikliny i uplecione z niej prace stają się formami przestrzennymi – rekomendowała twórczość artysty Karolina Skłodowska, kierowniczka Galerii Sztuki Współczesnej. - Zwraca uwagę mnóstwo emocji i przeżyć, doznań i refleksji w tworzeniu nowych treści.
Nostalgiczne wizje twórcy materializują się w pracach z często łączonych z sobą materiałów: juty, rafii, konopi, lnu i wełny. Dlatego abstrakcyjne, geometryzujące płaszczyzny są czasem szkliste i metaliczne, a czasem miękkie i włochate.
Wśród kilkudziesięciu prac zwraca uwagę utkany z juty gobelin „Spacer do wnętrza”. Artysta umiejętnie połączył duże rozmiary (2 m na 2,8 m) i wieloznaczną tematykę. Z daleka na pierwszy rzut oka wydaje się, że kompozycja nawiązuje do przedstawienia Ostatniej Wieczerzy. Poziomy, rozedrgany nieforemnymi kształtami pas materii przypomina stół, a wyniosłe figury nad nim – ludzkie sylwetki Jednak im bliżej, tym mniej tej pewności, bo sylwety okazują się postrzępione jak skały górskiej grani albo głowy i dzioby zagadkowych ptaków. Poniżej biegną równymi rzędami czarne „litery” - które goście wernisażu błędnie „odczytywali” jako hebrajskie – wśród których tylko jeden wyraz wyróżnia się wielkością i znajomą treścią: MAREK.
- Stworzyłem swoje wewnętrzne „pismo”, poddane rygorom biegu osnowy i wątku – uściśla Marek Kossowski, który temu gobelinowi poświęcił pół roku życia. - To wymaga ogromnej cierpliwości, której nie mam przy malowaniu obrazów.
Do pokazania światu wewnętrznych pejzaży i duchowych olśnień skłonił Marka Kossowskiego jego marszand i menedżer Piotr Nowotny z wiejskiego – jak sam określa - domu kultury w Chotomowie k. Warszawy. Marszand z dumą mówił o sukcesie i szczęściu, jakim było namówienie artysty z Podhala na cykl wystaw na Mazowszu „Wszystko to marność – więc daj się pochwycić”. Ich zapisem będzie katalog kolejnych wernisaży na płycie CD – są już warszawski i wrocławski, a wkrótce będzie łomżyński, ostrołęcki i ciechanowski.
Marek Kossowski sztuki tkania nauczył się pracując przy kolekcji kobierców wschodnich w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem i odbywał praktyki konserwatorskie w Łańcucie i na Wawelu. Swoje dzieła tka i przeplata z potrzeby serca, a na życie zarabia prowadząc terapię zajęciową z ludźmi niepełnosprawnymi umysłowo, np. po porażeniu mózgowym.
- Trzeba ich czymś wartościowym zająć, żeby przenieśli swój swój sposób widzenia świata najpierw na papier, a potem na tkaninę – wyjaśnia Marek Kossowski, który 30 lat temu zdobył dyplom w Katedrze Tkaniny Artystycznej krakowskiej ASP. - Żeby ich łatwiej można było zrozumieć...
Mirosław R. Derewońko