Dwie wygrane podlaskich trzecioligowców
Wygrane odnotowały podlaskie drużyny trzecioligowe, które podejmowały rywali na własnych boiskach. Warmia 2:0 pokonała Gwardię, a Mlekovita 1:0 rezerwy Legii. W Łowiczu porażki 1:2 doznali piłkarze ŁKS-u Łomża
Skoncentrowani gospodarze od początku narzucili Gwardii własny styl grania. Przez niemal całe spotkanie mieli przewagę. Jej efektem była bramka zdobyta w 23. min. Dokładne dośrodkowanie Łukasza Giermasińskiego trafiło do Tomasza Radzińskiego, który strzałem głową nie dał szans bramkarzowi Gwardii.
- Tomek zasługuje na szczególne uznanie, bo występował z pękniętą kością dłoni - mówi Janusz Szumowski, dyrektor Warmii. - Cała ekipa zagrała dobre spotkanie, zmywając część winy za porażkę z Grójca.
Ale skromne prowadzenie nie wystarczało grajewianom, którzy raz po raz atakowali bramkę drużyny z Warszawy. Gospodarze mieli sporo okazji do podwyższenia wyniku, skuteczność jednak nie była mocną stroną Warmii. Najpierw Paweł Strózik posłał piłkę obok słupka, a nieco później Wojciech Figurski pogubił się na polu karnym gości i dał sobie odebrać piłkę. Napastnikowi Warmii brakowało szczęścia, tak jak przy uderzeniu w drugiej połowie, po którym piłka trafiła tylko w poprzeczkę. Nieskuteczny był także Sebastian Jurok, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił zbyt lekko. Obok słupka piłka przechodziła również po uderzeniach Giermasińskiego i Maksyma Mirvy.
- Tą nieskuteczność przerwał w końcu Jacek Paczkowski, który zdobył drugiego gola - dodaje dyrektor Szumowski. - Wypracował pozycję do oddania uderzenia i podwyższył stan meczu na 2:0. Osłabiona kadrowo ekipa Gwardii praktycznie ani razu nie zagroziła naszej bramce. To też zasługa dobrze grającego bloku defensywnego z Przemkiem Kołłątajem na czele. Rywale kończyli mecz w dziesiątkę, po tym jak za chamskie uderzenie Juroka bez piłki Marek Bystros ujrzał czerwoną kartkę.
Rozmiar zwycięstwa Warmii mógł być jeszcze większy. Ale uderzenie Mirvy w końcówce spotkania zmierzające do bramki dobił znajdujący się na pozycji spalonej Marcin Kłosowski i arbiter gola nie uznał.
WARMIA GRAJEWO 2 (1)
GWARDIA WARSZAWA 0
STRZELCY BRAMEK
Tomasz Radziński (23.), Jacek Paczkowski (73.).
SKŁADY
Warmia: Janowski - Kłosowski Ż, Kołłątaj Ż, Wincel, Soska - Jurok (66. Mirva), Giermasiński, Radziński, Paczkowski (76. Guzowski) - Strózik (58. Pacholczyk), Figurski.
Gwardia: Szewczyk - Bystros CZ, Berliński (35. Pawłowski), Poterała, Grzywacz - Demich Ż, Terlecki, Pytlewicz, Tomczyk - Rymbiewski, Pyrka Ż (75. Taras).
Sędziował (jako główny): Marcin Stupiński z Sieradza. Widzów: 300.
Zabrakło szczęścia
Pierwszej porażki w sezonie doznali piłkarze ŁKS-u Łomża. Podlasianie na wyjeździe ulegli Pelikanowi Łowicz 1:2, mimo że mieli spore szanse na wywiezienie z trudnego terenu co najmniej jednego punktu.
Do Łowicza piłkarze ŁKS-u Łomża jechali ze świadomością, że jeśli wygrają - będą liderem tabeli.
- Nie poruszaliśmy tego tematu, więc presji raczej nie było - mówi trener ŁKS-u. - Nasza taktyka polegała na przeczekaniu ataków gospodarzy na początku spotkania, mieliśmy też przetrzymywać piłkę, wybijać rywali z rytmu.
Prowadzenie w 5. min objął Pelikan po strzale z 22 metrów Krzysztofa Skowrońskiego.
- Bramkarz Kamil Ulman nie zawinił przy golu - ocenia trener Gaszyński. - Ale nasza odpowiedź kilka minut później była wcale nie gorsza. Dalekie wybicie Ulmana przejął Rafał Boguski, uwolnił się od obrońcy, minął golkipera Pelikana i doprowadził do remisu. Po chwili gospodarze znowu objęli prowadzenie. Mimo asysty dwóch obrońców Michał Rozkwitalski zdołał podać do Roberta Wilka, a ten, mając na karku dwóch naszych piłkarzy, strzelił gola.
Publiczność więcej bramek nie zobaczyła, choć emocji nie brakowało. W pierwszej połowie gra była w miarę wyrównana, a obie strony dążyły do zmiany wyniku. Ale po zmianie stron zaznaczyła się przewaga łomżan.
- Całe drugie 45 minut toczyło się na połowie gospodarzy - dodaje trener Gaszyński. - Ulman tak się nudził, że grał 40 metrów od swojej bramki. Mieliśmy mnóstwo stałych fragmentów gry, samych rzutów rożnych doliczyłem się 12. Wola walki i ambicja moich podopiecznych była olbrzymia, ale zabrakło skuteczności. A mieliśmy aż dwie doskonałe sytuacje do zdobycia gola.
W 60. min. silnym uderzeniem popisał się Mariusz Marczak, do dobitki dopadł Boguski, ale i tym razem bramkarz instynktownie obronił. Znowu piłka trafiła pod nogi Boguskiego, napastnik, mając przed sobą jedynie pustą bramkę, fatalnie spudłował z sześciu metrów. Dziesięć minut później ten sam piłkarz dośrodkował do Marcina Strzelińskiego, ale zawodnik ŁKS-u, stojąc przed bramkarzem, tylko musnął futbolówkę głową.
- Opuściło nas szczęście, oby na jeden mecz - dodaje trener Gaszyński. - Jesteśmy w trakcie zgrywania się, potrzeba nam czasu, aby grać jeszcze lepiej.
ŁKS ŁOMŻA 1 (1)
PELIKAN ŁOWICZ 2 (2)
STRZELCY BRAMEK
Pelikan: Krzysztof Skowroński (5.), Robert Wilk (11.).
ŁKS: Rafał Boguski (8.).
SKŁADY
Pelikan: Sowiński - Rzeczycki, Kaźmierczak, Serocki, Styszko, Kruk Ż, Wilk, Skowroński (57. Tafliński - 86. Znyk), Rozkwitalski (90. Kociński), Połeć, Rembowski (65. Walczak).
ŁKS: Ulman - Kowalski, Kamiński, Galiński Ż, Łukaczyński Ż - Strzeliński Ż (68. Misiura), Lewicki (88. Maćkowski), Marczak (81. Łukasik), Chrobot Ż, - Chwesiuk (65. Lis), Boguski.
Sędziował (jako główny): Arkadiusz Starobrat z Warszawy. Widzów: 1000.
Młodzież za słaba
Drugie zwycięstwo na własnym stadionie odniosła Mlekovita Wysokie Mazowieckie. Podopieczni Zbigniewa Mandziejewicza pokonali 1:0 rezerwy Legii Warszawa.
- Przyjechała do nas zdolna młodzież, która za rok lub dwa będzie pukać do drzwi pierwszego zespołu Legii - mówił trener Mlekovity, który sam bronił barw warszawskiego klubu. - Zabrakło u rywali doświadczonych graczy, stąd nasza przewaga w niemal całym spotkaniu.
Gospodarze strzelili pierwszą i jedyną w spotkaniu bramkę po kontrataku w 35. min. Prawą stroną rajd przeprowadził Ryszard Tomczak, dokładnie podał do niekrytego Piotra Orlińskiego, który tylko dopełnił formalności. Dobrą okazję na podwyższenie prowadzenia zmarnował Jacek Kocur, który przez szkoleniowca Mlekovity został w spotkaniu ustawiony jako napastnik, mimo że wcześniej grywał głównie w obronie lub pomocy.
- Po przerwie nasza przewaga nie podlegała żadnej dyskusji - dodaje trener Mandziejewicz. - Dawid Wilczewski dwa razy mógł wpisać się na listę strzelców. Za pierwszym razem strzelił mocno, ale niecelnie, a za drugim w sytuacji sam na sam górą był golkiper Legii. Ładnie w tym meczu wyprowadzaliśmy kontrataki. Gra moich podopiecznych zaczyna nabierać rumieńców, widzę spory postęp. Trzeba czasu na zgrywanie się oraz spokoju dla całej drużyny.
MLEKOVITA WYSOKIE M. 1 (1)
LEGIA II WARSZAWA 0
STRZELEC BRAMKI
Piotr Orliński (35.)
SKŁADY
Mlekovita: Dziuba - Wolański, Chrupałła, Reyer Ż - Kapelewski (75. Staniórski), Orliński (85. Flery), Jakuszewski Ż (46. Wilczewski), Papiernik, Pracz - Tomczak, Kocur (46. Plewko Ż).
Legia II: Zaremba - Starowicz, Kurawzione (75. Dylewski), Skrzypczak, Rosłoń, Mończyński, Garlej, Stanford Ż (83. Jeż), Kowalewski, Kruczek, Doros.
Sędziował (jako główny): Andrzej Meler z Bydgoszczy. Widzów: 600.