ŁKS Łomża rozpoczyna II-ligowe zmagania
Piłkarze ŁKS-u Łomża rozpoczną w niedzielę swój drugi sezon w gronie II-ligowców. Ich celem znowu jest utrzymanie. Pierwszy mecz grają z beniaminkiem rozgrywek w Jastrzębiu-Zdroju. Mimo doświadczeń z poprzedniego sezonu łomżanie znowu mieli problemy, chociaż trochę mniejsze. Klub w dalszym ciągu boryka się z kłopotami organizacyjnymi i licencję uprawniającą do gry na tym poziomie rozgrywek otrzymał dopiero w drugim podejściu.
Ale najważniejsze, że piłkarze ŁKS-u nie będą musieli już tułać się po całym kraju, aby na stadionach rywali rozgrywać spotkania w roli gospodarza.
- Na pewno jest to dla nas duży plus. Niestety, ze względu na renowację murawy na naszym obiekcie nie mieliśmy możliwości na nim trenować i początkowo chyba będziemy czuli się trochę nieswojo - mówi trener Jan Makowiecki. - Z biegiem czasu powinien to być nasz atut. Na razie jednak mam nadzieję, że mimo tak krótkiej przerwy w rozgrywkach udało nam się zbudować zespół, który utrzyma się w lidze.
Postawa łomżan to ogromna niewiadoma ze względu na duże zmiany w kadrze. Odeszło z niej dwóch najbardziej doświadczonych zawodników, którzy potrafili dyrygować i podpowiadać kolegom, jak zachować się na boisku. Na grę w Zniczu Pruszków zdecydował się Zbigniew Kowalski, a w ŁKS-ie Łódź - Jacek Dąbrowski. Ponadto klub na lepszy zmieniło jeszcze czterech ważnych piłkarzy (Krzysztof Strugarek, Łukasz Jasiński, Paweł Strózik i Michał Rozkwitalski).
- Spodziewam się bardzo ciężkiego sezonu, ale wierzę, że zawodnicy, którzy są obecnie w kadrze, podołają zadaniu - twierdzi Makowiecki. - Pozostał nam m.in. Łukasz Adamski, który jest już na tyle doświadczony, że powinien pokierować zespołem. Ponadto są Tomkowie Łuba i Bzdęga, którzy powinni wziąć większy ciężar gry na siebie. Dołączył do nas doświadczony Grzegorz Lewandowski i może być dobrym duchem zespołu oraz spokojnie zastąpić Zbyszka Kowalskiego. Sparingi napawają mnie optymizmem, ale wiadomo - liga to coś kompletnie innego niż gry kontrolne.
Łomżanie mają nie najlepszy początek terminarza spotkań. Najpierw zmierzą się na wyjeździe z GKS-em Jastrzębie. Potem czeka ich mecz przed własną publicznością z innym z beniaminków, GKS-em Katowice, a następnie wyjadą na pojedynek do Warszawy z nastawiającą się do powrotu do krajowej elity Polonią.
- Nie jest dobrze. Beniaminkowie na początku grają jeszcze z animuszem wyzwolonym przez wywalczony awans - tłumaczy Makowiecki. - Ale nie ma co się oglądać na kolejnych rywali, na razie musimy skupić się na najbliższym meczu. Pojedynek z GKS-em Jastrzębie będzie trudny, zespół ten wygrał spokojnie zmagania na Śląsku, co przecież nie jest łatwą sprawą.
GKS może też pochwalić się zdecydowanie większymi sukcesami w swej historii. W sezonie 1988/89 piłkarze z Jastrzębia występowali nawet w krajowej elicie. Potem jednak spadali coraz niżej, aż zatrzymali się na IV lidze. Przed czterema laty powrócili do grona III-ligowców, a teraz awansowali do II ligi. Po tym wyczynie w klubie nie doszło do spektakularnych transferów. Trzon zespołu Piotra Rzepki nadal stanowią piłkarze, którzy wywalczyli awans.
- Wierzę, że ci piłkarze dadzą sobie radę w II lidze, a tak w ogóle to byłoby chyba nie fair nie dać im w ogóle szansy - stwierdza trener. - Na razie przed zespołem nie stawiamy dalekich celów, obecnie liczy się tylko pierwsze spotkanie, a z biegiem czasu zobaczymy, jak nam idzie, i postawimy sobie jakieś konkretne zadanie. Chociaż oczywiście przede wszystkim chcemy się utrzymać, bo chyba nikt nie lubi spadać.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok