ŁKS rozbity przez Polonię
Polonia Warszawa srogo rozprawiła się z ŁKS Łomża w ostatnim sparingu obu drużyn przed rozpoczynającymi się w najbliższy weekend rozgrywkami II ligi. Łomżanie przegrali 1:5, a mogli jeszcze wyżej, gdyby Sebastian Olszar wykorzystał rzut karny. To kolejna tak wysoka porażka beniaminka II ligi w trakcie sparingów przed rundą wiosenną. We wtorek uległ 0:5 białostockiej Jagiellonii. - Bardziej od wysokich porażek boli to, że tracimy bramki w identyczny sposób - mówi Czesław Jakołcewicz, trener ŁKS-u. - To wręcz tragedia. Zawodnicy mają wszystko rozrysowane, jak się ustawić przy stałych fragmentach gry, niestety, robią coś zupełnie innego.
Tylko przez pierwsze pół godziny sobotniego pojedynku mecz był w miarę wyrównany, tzn. na próby ataków Polonii próbowali odpowiadać łomżanie. Zagrożenie dla warszawian było z tego jednak niewielkie. Bramkarz Polonii Paweł Kieszek obronił na początku spotkania lekki strzał Przemysława Mądrego. Trochę więcej niepokoju wzbudziło u niego uderzenie Tomasza Bzdęgi, które wybił na rzut rożny. Łomżanie źle go wykonali. Kieszek złapał piłkę i natychmiast podał ją do Mariusza Zasady. Pomocnik Polonii przebiegł pół boiska, minął Macieja Kudryckiego na linii pola karnego i strzelił do pustej bramki. Utrata gola rozkleiła ŁKS. W dziewięć minut goście stracili kolejne dwa - oba w podobny sposób strzelił Jacek Kosmalski. Podanie z prawej strony boiska, strzał głową i piłka znajduje się w siatce.
Dystans między Polonią a ŁKS powiększał się w drugiej połowie, mimo bramki strzelonej przez Makswella Kalu. Nigeryjczyk pokonał Kieszka technicznym strzałem z rzutu karnego podyktowanym po faulu Jacka Moryca.
- Stracona bramka martwi mnie bardziej, niż strzelone pięć cieszy - mówił po meczu trener Polonii Waldemar Fornalik. - Mecz był już ułożony i po co robić taki błąd?
Moryc wkrótce opuścił boisko. Zastąpił go Krzysztof Bąk. Strzelił kolejnego gola (znowu głową). Polonii wciąż było mało, by z dobrej strony pokazać się swoim kibicom. Inny rezerwowy Sebastian Olszar zdobył piątego gola po indywidualnej akcji. Mógł dobić Łomżę, gdyby wykorzystał karnego, ale minimalnie chybił.
- Co tu mówić, skoro my nie mamy gdzie trenować u siebie. Czego możemy się nauczyć, ćwicząc w błocie po kostki - żalił się Jacek Dąbrowski, pomocnik ŁKS i były gracz Polonii.
Na tle Polonii Łomża wypadła blado, brakowało przede wszystkim zgrania zespołu.
- Jest jeszcze trochę czasu do wznowienia rozgrywek i mam nadzieję, że uda nam się błędy wyeliminować - podsumowuje Jakołcewicz.
źródło: Gazeta Wyborcza