Tajemnica domu: Nowogrodzka 5 - Byłem świadkiem egzekucji
Doktor Zenon Ostrowski – łomżyniak “z dziada – pradziada”. Po latach spędzonych w poradniach, przychodniach i szpitalach ginekologiczno-położniczych, gdzie pracował jako ceniony specjalista i znakomity fachowiec, cieszy się zasłużoną emeryturą. Przez wiele lat nosił w sobie najbardziej ponurą tajemnicę. Widział na własne oczy jak ubowcy w Łomży mordowali ludzi. Właśnie tu, przy Nowogrodzkiej 5.
Tak było także tym razem. Nauczycielem języka angielskiego był wtedy pan Dziekoński. Podczas wojny przebywał na zachodzie w armii, potem dotarł do Łomży i uczył nas angielskiego. On i trzech uczniów: ja, świętej pamięci Rosochacki oraz Krzysztof Dardziński, który jest też już na emeryturze i mieszka w Sandomierzu – kiedy ubowcy poszli do innej klasy, wtargnęliśmy z powrotem do naszej klasy. Widzieliśmy bardzo wyraźnie jak z budynku, w którym była placówka UB wyprowadzono trzech mężczyzn, z rękami związanymi do tyłu, prosto pod mur. A ten mur przebiegał tak, ze odgradzał teren Śmiarowskich od obecnego marketu. Był dość wysoki. Podprowadzili więc tych trzech nieszczęśników pod mur, nawet nie zawiązali im oczu. Wyszło trzech bandytów i nie z pistoletów, tylko z karabinów, z broni długiej – bez mrugnięcia okiem, rozstrzelali ich. Kiedy ci upadli, oprawcy sobie poszli pewnie do innych “zajęć”, a z budynku wybiegli następni i za nogi, jak nie ludzi pociągnęli zamordowanych do wejścia od tyłu budynku, w którym znajdowała się ta okrutna, zbrodnicza placówka.
To był biały dzień, za murami katowni toczyło się normalne życie. W szkole trwały zajęcia lekcyjne, to było przed długą przerwą, między 10.00 a 11.00. Im chyba zresztą wcale nie bardzo zależało na tym, żeby ludzie się nie dowiedzieli co oni tam robią.
- Czuli się bardzo pewnie, bezczelnie. Ulicą Nowogrodzką w okolicy siedziby UB nie wolno było chodzić chodnikiem bezpośrednio przylegającym do ich posesji. Stał, albo chodził cały czas facet z karabinem i jak ktoś - nie wiedząc o zakazie - chciał przejść “ich” stroną, ten natychmiast go wyrzucał na przeciwległy chodnik. Po prostu: darł gębę, żeby uciekać.
Echo egzekucji trzech nieznanych mężczyzn, którą widział dr Zenon Ostrowski, pozostało za murem. Poza czterema młodymi ludźmi, ryzykującymi wtedy bardzo wiele, łomżanie nie słyszeli strzałów, nie widzieli krwi...
- Z ulicy nie było tego widać ani słychać. Mur był wysoki tak od strony wschodniej jak i południowej. My widzieliśmy, bo nasza klasa znajdowała się najwyżej. Dziś gmach liceum i dawną siedzibę UB dzieli budynek Szkoły Podstawowej nr 8. Wtedy jeszcze go nie było, także myśmy widzieli wszystko bardzo wyraźnie, bardzo dokładnie.
Zenon Ostrowski po powrocie do domu, opowiedział o wszystkim rodzicom, ale tylko oni poznali ponurą tajemnicę syna:
- Nikomu nie wolno było mówić. A nas widziało “to” tylko czterech nauczyciel i trzech kolegów. Nikt nie mógł wydać...
Zenon Ostrowski podczas okupacji miał kilkanaście lat. W pamięci pozostało wiele blizn. Na własne oczy widział zdarzenia, które powoli “uodparniały” go na kontakt ze śmiercią... Widział za Kossakami jak bandyta Radtke zastrzelił w dojrzewającym zbożu jednego z dwóch przechodzących akurat tamtędy rolników. Drugi zginął pod sklepem w Kossakach. Widział zwłoki ludzi, którzy weszli na miny... W pobliskim lesie Niemcy likwidowali “zamelinowanych” tam przez okolicznych mieszkańców Żydów. Widział młodą, martwą Żydówkę z butelką wbitą w narząd rodny.
- To było makabryczne, tego obrazu nie mogę wyrzucić z pamięci do tej pory i tak pewnie pozostanie do ostatnich moich dni. Te wojenne doświadczenia i obserwacje spowodowały, że ta egzekucja w UB nie była dla mnie czymś, co bardzo przeżyłem, choć niewątpliwie był to wstrząs. Najgorsze było to, że trzeba było z tym pozostać w swoim wnętrzu, że człowiek musiał to wielokrotnie “przegryzać”... Każdy, kto puściłby parę, z pewnością natychmiast by wylądował na Nowogrodzkiej. Mój kolega z klasy, Jurek Rychlicki (mieszkał na Kierzkowej), siedział tam trzy tygodnie za to, że podczas 1- majowych uroczystości na zambrowskim rynku, zdjął czerwoną flagę i pociągnął nią po bucie. Taki to był wróg klasowy! Maltretowali go w sposób niesamowity, ohydne, okrutne historie się działy. Trzy miesiące przesiedział, potem musiał “portkować”, zrobił małą maturę i uciekł do Olsztyna. W Łomży był osobą “non grata”. Wielu ludzi tak robiło.
Takie to były czasy. Na szczęście mieliśmy dobrych nauczycieli, szczególnie od historii. Wiedzieli kim jestem, z jakiej rodziny pochodzę (tata był Piłsudczykiem, przed wojną prowadził kluby strzeleckie, potem – Armia Krajowa), to ten nauczyciel wiedział komu i co może powiedzieć, a komu ani słowa. O Katyniu dowiedziałem się od niego w pierwszej klasie licealnej – to był 1949 rok, bo ja kończyłem małą maturę i potem dwa lata dużą – jeszcze według starego, przedwojennego systemu nauczania. Ale nie wolno było tej wiedzy o Katyniu powielać, że się o tym wie i kto to zrobił.
Dr Zenon Ostrowski słyszał także wiele innych opowieści o tym co dzieje się za murem przy Nowogrodzkiej 5. Nie chce jednak nawet do nich wracać:
- Przeróżne krążyły wiadomości, np. to że pomordowanych wywozili nocą do stawów Markowskich – to takie grzęzawiska, tam gdzie obok są teraz ogródki działkowe przy Nowogrodzkiej i Grobli Jednaczewskiej. To są jednak informacje niesprawdzone, ja ich na oczy nie widziałem, więc nie będę się na ten temat wypowiadał. Za to, co powiedziałem o egzekucji trzech mężczyzn, mogę przysięgać, bo to widziałem i bardzo dokładnie pamiętam.
Prokurator Zbigniew Kulikowski z białostockiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej mówi, że bardzo pomocne w prowadzonym przez niego śledztwie dotyczącym zbrodni w łomżyńskiej katowni UB okazały się publikacje z “Komunikatu ZG TPZŁ” a teraz z “Wiadomości Łomżyńskich”:
- Szczegółowo analizujemy te materiały, włączyliśmy je do akt śledztwa i dzięki nim udało nam się dotrzeć do bardzo interesujących świadków. O szczegółach mówić w tej chwili jeszcze nie mogę, ale to jest bardzo interesujący materiał.
Prokurator Kulikowski zajmuje się w tej chwili kompletowaniem materiałów dowodowych dotyczących działalności członków organizacji niepodległościowych oraz funkcjonariuszy SB. Ciekawe, że jeszcze w latach 1977-80 funkcjonariusze milicji z Łomży interesowali się niektórymi osobami ze względu na ich zainteresowanie niepodległościowe. Zakładali im tzw. “charakterystyki” lub “karty czynów”. Wiele interesujących informacji dostarczają prokuratorom IPN akta sądowe m.in. z procesów przeciwko mieszkańcom Jedwabnego z 1949 roku, lub z tzw. “procesów odszkodowawczych”, które rozpatrywał łomżyński sąd w latach 90. W procesach tych, jak wiadomo, zeznawały m.in. ofiary prześladowań w łomżyńskiej siedzibie Służby Bezpieczeństwa lub ich rodziny.
Niestety, już wiadomo że w tym roku teren łomżyńskiej katowni przy ul. Nowogrodzkiej 5 nie będzie badany georadarem. Przede wszystkim dlatego, że są to badania dość drogie, a IPN do końca tego roku nie będzie dysponował wystarczającą kwotą. Jest jednak szansa, że na początku przyszłego roku ziemia na posesji przy Nowogrodzkiej 5 przemówi i że będzie to głos na tyle donośny, że ci którzy stracili tam życie ożyją w pamięci, a ci którzy to życie im odebrali, usłyszą prawdę. Zrozumieją?
* * *
Przypominamy, że Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej zamierza wyjaśnić tajemnice domu przy ul. Nowogrodzkiej 5, w którym mieściła się siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Dlatego prosimy o pomoc wszystkich, którym udało się szczęśliwie opuścić mury tego ponurego budynku. Zależy nam na wspomnieniach osób, których bliscy po “wizycie” w tym domu przepadli bez wieści. Potraktuj to jako swój obowiązek, swoją powinność wobec tych, którym ubeccy oprawcy odebrali szansę powiedzenia prawdy światu. Jeśli wiesz, to powiedz. W ich imieniu. Zamierzamy upamiętnić wszystkie ofiary UB-eckich prześladowań w Łomży i na Ziemi Łomżyńskiej. Nasz adres: 18-400 Łomża, ul. Polowa 22, tel. 216 28 33, od poniedziałku do piątku w godz. 8 – 15.
Wawrzyniec Kłosiński
podyskutuj o tym na forum 4lomza.pl