czwartek 22.06.2006
Gazeta Współczesna - 61: widmo śmierci Gazeta Współczesna - Wielkie święto poezji Gazeta Wyborcza - Pracownicy chcą spółkę Gazeta Wyborcza - Słono zapłacą za rekrutację Kurier Poranny - Architekt przyciśnięty do muru
Gazeta Współczesna - 61: widmo śmierci
Wypadki, korki, popękane ściany budynków. To wszystko znamy. – Nie chcemy powrotu „trasy śmierci” – mówią mieszkańcy, społecznicy, samorządy.
Reakcja na informację, że od 3 lipca na drogę 61 wrócą tiry, jest wszędzie podobna. Protestów społecznych spodziewają się burmistrzowie wszystkich miast. Samorządowcy Grajewa i Stawisk nie wykluczają, że poprą prezydenta Łomży Jerzego Brzezińskiego, który nawołuje do zablokowania drogi i zapowiada, że sam w takiej blokadzie weźmie udział. Najbardziej przerażeni są mieszkańcy domów wzdłuż drogi. Oni pamiętają „trasę śmierci”.
6-latka wśród tirów
6-letnia Anieszka z Łomży od września pójdzie do szkoły. Codziennie dwa razy będzie przechodzić przez ul. Wojska Polskiego, która stanowi fragment drogi 61. Jej rodzice pracują, nie ma opieki dziadków. Kto będzie ją przeprowadzał przez drogę, którą codziennie będą pędziły drogowe kolosy?
– Dziecko powinno czuć się bezpieczne w drodze do szkoły, a w tej sytuacji długo nie puszczę jej samej – mówi Małgorzata Sawicka-Kujawa, mama Agnieszki. – Straszną krzywdę ktoś wyrządza całemu społeczeństwu.
Małgorzata Sawicka-Kujawa weźmie udział w blokadzie drogi, jeśli tylko ktoś ją zorganizuje. Dobrze zna konsekwencje mieszkania przy „trasie śmierci”. Od drgań przejeżdżających pojazdów popękały ściany jej domu. Jej sąsiedzi byli wielokrotnie świadkami wypadków.
3 tiry na minutę
– To fatalna decyzja – nie kryje zdenerwowania Krzysztof Waszkiewicza, burmistrz Grajewa. – U nas w centrum miasta krzyżują się dwie drogi krajowe. Żadne miasto nie jest w takiej sytuacji.
– Przecież zaraz zaczyna się za Stawiskami remont drogi – dziwi się Marek Waszkiewicz, burmistrz Stawisk. – Korki będą się ciągnęły przez całe miasto.
Równie zmartwieni są samorządowcy z Rajgrodu.
– Miasta nie da się objechać w żaden sposób – twierdzi Mieczysław Gisztorowicz, zastępca burmistrza Rajgrodu. – Au nas nawet świateł nie ma. Niebezpieczeństwo będzie olbrzymie.
więcej: Gazeta Współczesna - 61: widmo śmierci
Gazeta Współczesna - Wielkie święto poezji
Trzydniowe spotkanie uczestników i organizatorów przyjazdu w czerwcu 1981 r. do Łomży Czesława Miłosza dobiega dziś do końca.
Inicjatywy wydawnicze „Solidarności” sprzed ćwierć wieku i promocja rocznicowej jednodniówki będą tematem spotkania po latach w Teatrze Lalki i Aktora dziś o godz. 18. Ciekawa publikacja ze zdjęciami archiwalnymi jest poświęcona w całości (aż 16 stron!) pobytowi laureata Nagrody Nobla nad Narwią. Warto przyjść choćby dlatego, by dostać unikalne wydawnictwo. Zawiera ono, m.in., przemowę Czesława Miłosza o dylematach sumienia polskiego pisarza, któremu w Ameryce od razu się udało, w odróżnieniu od pracujących na czarno rodaków. Jednodniówka zawiera też wspomnienia Jana Kulki (1937-2000), który zaprosił noblistę do Łomży, i list Kardynała Wyszyńskiego do Miłosza (1911-2004).
Wczoraj w auli IILO – ćwierć wieku temu Miłosz spotkał się w niej z pisarzami – odbyła się projekcja filmu o nim „Być poetą”. Poeta Krzysztof Karasek przypomniał, że z prawie 40 twórców dziś żyje zaledwie kilku.
– Jankowi Kulce Łomża zawdzięcza historyczną wizytę Miłosza po 30 latach emigracji z Polski – mówił poeta. – Najbardziej osobiste spotkania Miłosza z przyjaciółmi odbyły się właśnie w Łomży i Nowogrodzie.
więcej: Gazeta Współczesna - Wielkie święto poezji
Gazeta Wyborcza - Pracownicy chcą spółkę
Załoga łomżyńskiego PKS chce stworzyć spółkę pracowniczą - tak wynika z wyników wczorajszego referendum
Pytania w referendum były dwa. Pierwsze dotyczyło prywatyzacji firmy poprzez utworzenie spółki pracowniczej, drugie poprzez komercjalizację, czyli przekształcenie w spółkę skarbu państwa. Spośród 237 uprawnionych głosowało 221 pracowników. 78 proc. uznała, że pierwsza forma będzie najkorzystniejsza i dla nich, i dla firmy.
- Jesteśmy zadowoleni z takiego wyniku referendum - powiedział "Gazecie" Henryk Jurkowski, przewodniczący zakładowej "Solidarności". - Ale to dopiero początek długiej drogi.
Teraz pracownicy muszą m.in. zawiązać spółkę, wynegocjować z wojewodą najlepsze dla siebie warunki. Muszą również przeprowadzić audyt wyceny (wcześniej wyceniono przedsiębiorstwo na 6 mln 600 tys. zł).
- Ale ostateczną decyzję o przekazaniu nam przedsiębiorstwa i tak podejmie Ministerstwo Skarbu - dodaje Jurkowski.
więcej: Gazeta Wyborcza - Pracownicy chcą spółkę
Gazeta Wyborcza - Słono zapłacą za rekrutację
Przyszli studenci wiedzą już, ile muszą zapłacić przy składaniu dokumentów na wybrany kierunek. A nie jest to mało, stawka waha się do 85 do 150 zł.
Mimo iż kwoty nie wzrosły drastycznie w porównaniu z rokiem ubiegłym (np. na Akademii Medycznej będzie to o 5 zł więcej), to przyszli studenci nie kryją, że dla nich to ogromne pieniądze.
- Zamierzam złożyć dokumenty na prawo, socjologię i może historię. W sumie będę musiał zapłacić ponad 250 zł. Dla moich rodziców to spora suma - mówi Krzysztof Antosiuk, tegoroczny maturzysta. - Szkoda, że nie istnieje taka możliwość, by jeżeli nie dostanę się na dany kierunek, pieniądze mi zwrócono.
O tym, ile wynosi maksymalna wysokość opłat rekrutacyjnych, decyduje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Na początku miesiąca rekrutacja wciąż stała pod znakiem zapytania, gdyż kwota była jeszcze nieustalona. Decyzja w końcu zapadła: 85 zł zapłacą ci, którzy złożą podanie na Akademię Medyczną, białostocki uniwersytet i większość kierunków na Politechnice Białostockiej.
Jeszcze więcej, bo nawet do 150 zł zapłacą ci, którzy chcą spróbować swoich sił na kierunkach artystycznych, takich jak np. architektura, architektura wnętrz i urbanistyka.
więcej: Gazeta Wyborcza - Słono zapłacą za rekrutację
Kurier Poranny - Architekt przyciśnięty do muru
Odkrywamy kolejny wątek afery korupcyjnej dotyczącej białostockiej galerii. Dwaj biznesmeni związani z prawicą i były działacz ZSMP obiecali wręczać łapówki urzędnikom. Nazwiska Witolda R., Dariusza O. i Wiktora W. wymienił przyciśnięty do muru przez śledczych architekt Zbigniew K. Wszystko wskazuje na to, że Zygmunt Ch., prezes firmy TK, uległ i zgodził się przekupić urzędników. Za to siedzi w areszcie. Oficjalna wersja Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie jest taka: Zygmunt Ch. miał przekazać 500 tys. zł osobie, która powoływała się na wpływy w magistracie i obiecał załatwienie pozytywnej decyzji administracyjnej. Prezes TK obiecał też kolejne 150 tys. zł jeszcze jednej osobie w zamian za podobne usługi.
Prokuratorzy badają, którzy pracownicy białostockiego magistratu, licząc na łatwe pieniądze, specjalnie opóźniali wydanie decyzji firmie TK Development.
Zaczęło się tak. Podczas śledztwa w sprawie łomżyńskich hipermarketów ABW zatrzymała architekta Zbigniewa K. To właśnie jego zeznania są jednym z kluczowych dowodów w obu sprawach. Po wielu rozmowach udało nam się dowiedzieć, co powiedział i kogo wydał. Można przypuszczać, że K. odgrywał drugoplanową rolę i był tylko pośrednikiem w korupcyjnej grze.
więcej: Kurier Poranny - Architekt przyciśnięty do muru