Weekend cudów Szlachetnej Paczki
- Czasem ludzie potrzebują zwykłych butów, czasem pralki czy lodówki, albo biurka lub krzesła do niego – mówi Magdalena Wdziekońska, liderka Szlachetnej Paczki w Łomży. W sobotę 16 grudnia w Akademii Łomżyńskiej, gdzie swoje centrum ma ta charytatywna inicjatywa, duży ruch, entuzjazm i radość z niesienia pomocy.
Od września 23 wolontariuszy Szlachetnej Paczki wraz z Magdaleną Wdziekońską pracowało by udał się dzisiejszy „weekend cudów” w Łomży. Od różnych instytucji zawodowo zajmujących się pomocą społeczną, ale także od parafii, szkół czy prywatnych osób przyjmowali zgłoszenia o rodzinach w potrzebie. Odwiedzali te rodziny i sprawdzali skalę potrzeb, tych najpilniejszych, i tych mniejszej wagi.
- W takiej rodzinie jesteśmy minimum dwa-trzy razy – mówi Wdziekońska. - Jeśli są wątpliwości to i pięć razy odwiedzamy.
W 2023 roku z rejonu Łomży zgłoszono 52 rodziny z czego 44 zostały obdarowane. Niestety trzech darczyńców w ostatniej chwili się wycofało, więc mobilizacja wśród wolontariuszy by mimo to przygotować im paczki była jeszcze większa.
- Zrzucamy się, zbieramy od znajomych – tłumaczy liderka. - Każdy chętny Czytelnik również może się do tego dzieła przyłączyć – zachęca osoby zainteresowane do kontaktu telefonicznego (507 112 672).
Magdalena Wdziekońska, która już po raz 10 uczestniczy w akcji Szlachetnej Paczki ocenia, że skrajna bieda jest niestety coraz większa. „Bardzo dużo ludzi samotnych, czy starszych, którzy zostali sami sobie”. W tej edycji i poprzedniej liderkę zaskoczyło dużo samotnych mężczyzn, którzy jak ocenia „żyją w naprawdę bardzo skrajnej biedzie”.
W sobotę 16. grudnia pod Akademią Łomżyńską ruch. Co chwila jakiś samochód podjeżdża. Z jednego wypakowują pudła, z kolei na inny ładują. Logistyka jak w średnim przedsiębiorstwie. W środku cześć wolontariuszy wypełnia niezbędne dokumenty, inni pakują paczki. Do obsłużenia jest dość spory obszar. Na te podarki czekają m.in. w Łomży, ale i w rejonie Kolna, w Jedwabnem, w Małym Płocku, Śniadowie, Nowogrodzie czy w Zbójnej.
- Czasem ludzie potrzebują zwykłych butów, czasem pralki czy lodówki, biurka lub krzesła do niego – tłumaczy Magdalena Wdziekońska. - Niektórzy potrzebują łóżka. Wśród darów znalazł się telewizor, który zafundowało SP1. To nie było wśród głównych potrzeb, a jako dodatkowa rzecz również ucieszy rodzinę.
Skalę wsparcia określa wolontariusz, który był u rodziny, zna ich potrzeby i wie jak głęboko sięga bieda.
- On ma kontakt z rodziną i często jeszcze w trakcie doprecyzowuje, co jeszcze byłoby potrzebne. Jak są pieniądze to i łóżko się kupuje lub właśnie telewizor – wyjaśnia liderka.- Realizujemy trzy kluczowe potrzeby, ale jak są pieniądze i można więcej, to też działamy. Kładziemy też nacisk na upominki świąteczne do 100 zł. Fajnie dostać coś miłego i ładnie zapakowanego, jak od mikołaja, w czasie świąt – dodaje.
W tych naprawdę biednych rodzinach panuje skrytość - zwracają uwagę wolontariusze. - Nie chcą o tym mówić. Mężczyzna mieszkający w garażu mówi nam, że on nic nie chce, bo są ludzie bardziej od niego potrzebujący. „Dajcie komuś innemu – mówi. - Ja jakoś sobie radzę”.
Od lat wśród obdarowywanych sporą grupę stanowią rodziny wielodzietne i samotne matki.
Najliczniejsza obdarowana rodzina w tym roku składa się z dziewięciu członków, w tym babcia. Mieszkają w trzech pokojach, a babcia śpi w kuchni. „Nie mają łazienki” - dodaje Wdziekońska.
O tym jak wielkie serca mają darczyńcy niech świadczą spełnione marzenia i potrzeby. Są paczki nawet za kilkanaście tysięcy złotych. Społeczność SP1 z Łomży przygotowało dar składający się z 71 paczek. Dary przyniesiono także z SP7, I LO, Akademii Łomżyńskiej, PHU Kurpiewski, Miejskiej Komendy Policji z Łomży, Komenda Policji z Białegostoku, Wydziału Elektrycznego Politechniki Białostockiej i dużo osób prywatnych wspólnie ze znajomymi.
- Jeden z darczyńców, który ma firmę budowlaną, poza paczką, jednej pani wyremontował łazienkę na święta – dodaje wolontariuszka.
Marcin Orłowski pod Akademię Łomżyńską podjechał samochodem z oklejonym logo Net Komp. To jego druga akcja pomocowa. Tym razem podczas sobotniej kawy wpadł na pomysł, by komuś pomóc. Drogę do rodziny wskazała mu strona szlachetnej paczki i wolontariusza Sylwia. Na pace busa przywiózł: wyżywienie długoterminowe, odzież, lodówkę i wersalkę.
- Lubię pomagać, bo w życiu też dużo pomocy dostałem - wyjaśnia. - W ten sposób chcę to dobro jakoś oddać.
Wolontariusze nie zdążyli jeszcze rozpakować samochodu Pana Marcina, a podjeżdża kolejny. Tu drobne Panie niosą kartony i spakowane meble.
- Co roku włączamy się w jakąś akcję charytatywną, i w tym roku dołączyliśmy do akcji Szlachetnej Paczki – mówi przedstawicielka Zespołu Szkolno – Przedszkolnego w Śniadowie. Do łomżyńskiego punktu przerzutowego przywieźli: pralkę, łóżko dziecięce, mikrofalówkę, słodycze, zabawki, klocki Lego, przybory szkolne, chemię domową i artykuły spożywcze.
„To efekt zbiórki rodziców, pracowników zespołu i pobliskiej firmy, którzy włączyli się w tę akcję”. Wartość paczki oceniają na około 15 tys. zł. „To dla mamy samotnie wychowującej trójkę małych dzieci” - podsumowują Panie ze Śniadowa.
- Przed świętami w każdym z nas otwiera się taka magia serca. Każdy ma odrobinę dobra gdzieś tam na dnie i jak przychodzi to Boże Narodzenie, ten okres świąteczny, to jak się ta gwiazdka na niebie zaświeci, to serce otworzy – puentuje Wdziekońska.
Na barkach wolontariuszy spoczywa odpowiedzialność za potrzebujących i dary serc darczyńców.
- Miałam taką sytuację, że pojechałam do rodziny i zrobiłam wywiad – opowiada wolontariuszka. - Rodzina bardzo ujęła mnie za serce. Było tam dwoje dzieci. Łza goniła łzę. Opowiadali o swoich problemach, co się dzieje. Po wyjściu gotowa byłam zrobić zakupy w jakimś sklepie i zawieść im to od razu. Tak się złożyło – kontynuuje - że przed wizytą w kolejnej rodzinie, z koleżanką mieliśmy przerwę na kawę. Jadąc z ciepłym napojem koleżanka wskazuje na busa, że to chyba moja rodzina, u której wcześniej byłyśmy. Z busa pod klatką wnosili m.in. telewizor, xbox'a i wnosili do środka. Jak się okazało – tłumaczy wolontariuszka – przed wizytą wynieśli to z mieszkania i schowali przede mną. Jak widać umieją ludzie „oczarować” i okłamać. Jak już wszystko wnieśli poszłam do nich by im o tym co widziałam powiedzieć.... Później otrzymywałam jeszcze wulgarnego SMS-a – dodaje po chwili. - Jak widać trzeba skrupulatnie obserwować, weryfikować i sprawdzać, by mieć pewność, że pomoc trafi we właściwe ręce. Tego też od nas oczekują ofiarodawcy – skwitowała.