piątek 27.01.2006
Gazeta Współczesna - Koniec giganta Gazeta Współczesna - Ujęty po 11 latach Gazeta Współczesna - Białe kruki z pasją Kurier Poranny - Lekarze kontra łapówka Kurier Poranny - Komuna bała się chrztu - Rozmowa z dr Krzysztofem Sychowiczem
Terrazyt – dwadzieścia dwa lata tradycji. Uznana w Polsce i za granicą marka. Wzór rozwoju lokalnego biznesu. Wszystko skończyło się w kilka miesięcy. Zarząd firmy złożył do sądu gospodarczego wniosek o upadłość.
W „Terrazycie” o końcu firmy nikt nie chce mówić. A jeśli już mówi, to niechętnie.
– Kiepsko jest i tyle, co tu gadać, ludzie pieniędzy nie dostają, rodziny nie ma za co nakarmić, rachunków popłacić, i każdy jakieś kredyty wziął, z czego to teraz popłacić – krzywi się napotkany przed firmą pracownik zakładu.
Wczoraj przed południem kilkunastu robotników demonstracyjnie przerwało pracę i próbowało osobiście wręczyć wymówienia z pracy jednemu ze współwłaścicieli firmy, Tadeuszowi Dąbkowskiemu.
– To nieuczciwe – denerwuje się jedna z pracownic. – Jak były dobre zarobki, socjale, kwiaty dla pracowników na imieniny, prezenty dla żon na Dzień Kobiet, to nikt nie protestował. Teraz jak noga się powinęła, to jest krzyk.
Właściciele firmy nie chcą sprawy upadłości zakładu komentować.
– Jak założy pan własny biznes, to zobaczy pan, dlaczego firmy padają – mówi enigmatycznie jeden z nich.
Firma apogeum rozwoju osiągnęła w 2002 roku. Mówi się, że wraz z kooperantami, dostawcami, pracownikami firm przewozowych dawała zatrudnienie nawet 2 tys. osób. W samej firmie na etatach było ich prawie 400. Średnie zarobki były też wyższe niż w innych zakładach w Łomży. Samego podatku od nieruchomości „Terrazyt” płacił miastu ponad 100 tys. zł. Obroty firmy wynosiły nawet 60 mln zł rocznie. Co przyczyniło się do upadku tak świetnie prosperującej firmy?
więcej: Gazeta Współczesna - Koniec giganta
Gazeta Współczesna - Ujęty po 11 latach
Prokuratura Rejonowa w Łomży przygotowała akt oskarżenia przeciwko 37-letniemu obywatelowi Federacji Rosyjskiej, który przez 11 lat ścigany był międzynarodowym listem gończym.
Łomżyńska prokuratura poszukiwała obywatela byłego Związku Radzieckiego od 1994 roku.
– Jest on oskarżony o próbę wręczenia policjantom korzyści majątkowej w wysokości 3 tys. dolarów – wyjaśnia prokurator Arleta Rząca z Prokuratury Rejonowej w Łomży. – Został wtedy wystawiony nakaz tymczasowego aresztowania, ale wcześniej mężczyzna zdążył uciec za granicę.
18 lipcu 1994 roku policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Łomży zatrzymali do kontroli samochód osobowy na rosyjskich numerach rejestracyjnych. Zatrzymanie miało związek z często powtarzającymi się w tamtym okresie napadami na autokary przewożące sąsiadów zza wschodniej granicy. Podczas sprawdzania dokumentów samochodu okazało się, że są one sfałszowane.
37-latka zatrzymali w sylwestra tego roku funkcjonariusze Straży Granicznej na kolejowym przejściu w Białej Podlaskiej. Stamtąd został przewieziony do Łomży.
więcej: Gazeta Współczesna - Ujęty po 11 latach
Gazeta Współczesna - Białe kruki z pasją
Wystawa publikacji, zaproszeń, fotografii, dokumentów, a nawet mebli i porcelany ilustrująca dorobek i działalność Łomżyńskiego Towarzystwa Naukowego im. Wagów uświetniła 30-lecie jego działalności. – To bardzo długi i płodny w wartościowe publikacje okres – podkreśla prof. Michał Gnatowski, prezes ŁTN.
Towarzystwo od lat tworzy główny nurt naukowy poświęcony ziemi łomżyńskiej. Organizuje seminaria doktoranckie oraz sesje naukowe i popularnonaukowe.
– Nikt w regionie nie organizuje seminariów i badań na tak wysokim poziomie, jak robią to członkowie ŁTN – mówi Krzysztof Sychowicz, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, a jednocześnie od trzech lat członek szacownego grona naukowców spod znaku „Wagów”.
– Przydałoby się jednak w najbliższej przyszłości opublikować jakąś pracę traktującą o historii naszego regionu po 1945 r. – podpowiada historyk.
Wykład Sychowicza „Społeczeństwo ziemi łomżyńskiej w latach 1944-1956” rozpoczęło w czwartkowy wieczór obchody 30-lecia działalności towarzystwa, które powstało w 1975 r. z inicjatywy Heleny Czernek.
– Pamiętamy o niej i cenimy. Wydaliśmy jej biografię pt. „Pasjonatka ziemi łomżyńskiej” – podkreśla prezes Gnatowski.
Towarzystwo prowadzi działalność z zakresu literatury, języka oraz historii.
więcej: Gazeta Współczesna - Białe kruki z pasją
Kurier Poranny - Lekarze kontra łapówka
Koniec udawania, że korupcja w służbie zdrowia nie istnieje. Dostrzegli ją sami lekarze i ruszyli do walki. Mają gotową receptę: konkurencja i likwidacja kolejek, pensje razy dwa i napiętnowanie korupcji w środowisku. Czy im się uda?
Owszem, ale jeśli pomogą im posłowie. W tym tygodniu Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy przedstawił w Ministerstwie Zdrowia raport dotyczący korupcji w środowisku. Według OZZL - aby z nią skutecznie walczyć - potrzeba przede wszystkim zmian systemowych.
Wzorem aptek
- Lekarze wykonują tylko tyle usług, na ile pozwala im Narodowy Fundusz Zdrowia. A to oznacza, że leczenie stało się towarem reglamentowanym. A to zawsze było, jest i będzie źródłem korupcji - mówi Ryszard Kijak, wiceprzewodniczący OZZL i lekarz z białostockiego SPSK.
Według profesora Jan Stasiewicza, szefa Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku doskonałym narzędziem sprzyjającym rozwojowi korupcji jest właśnie tworzenie administracyjnego systemu kolejek na leczenie. Dlaczego? Bo zawsze ktoś będzie chciał być przesunięty bliżej.
- A wystarczyłoby przywrócić zasadę konkurencji, tak jak na przykład w aptekach czy stomatologii. Tam nie zdarza się, żeby ktoś brał łapówki - mówi Ryszard Kijak. Nie ukrywa, że chodzi mu zmianę całego systemu, w tym stworzenie alternatywnych ubezpieczeń medycznych.
- Szybko one nie wejdą. Ale na pewnym etapie ich wprowadzenie będzie nieuchronne - przyznaje Roman Czepe, poseł PiS.
więcej: Kurier Poranny - Lekarze kontra łapówka
Kurier Poranny - Komuna bała się chrztu - Rozmowa z dr Krzysztofem Sychowiczem
Kurier Poranny: W tym roku przypada 40-lecie Milenium chrztu Polski. W 1966 roku Kościół szykował się do obchodów wielkiego jubileuszu, tymczasem władze komunistyczne robiły wszystko, by pomniejszyć rangę tych uroczystości. Dlaczego?
Dr Krzysztof Sychowicz, IPN: Jest to okres, kiedy trwa już na dobre walka z Kościołem katolickim. Do tego jeszcze, 5 grudnia 1965 roku biskupi polscy wydają orędzie do biskupów niemieckich. Zawarte w nich znamienne zdanie: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie" wywołuje furię władz. Traktują orędzie jako ingerencję Episkopatu w politykę zagraniczną i atak na suwerenność Polski Ludowej. Efektem jest masowa nagonka na Episkopat i włączenie Służby Bezpieczeństwa do rozpoczętej kampanii przeciwko Kościołowi, której celem było doprowadzenie do skłócenia społeczeństwa z biskupami. Cała ta akcja propagandowa wpisywała się w działania władz zmierzające do osłabienia rangi obchodów 1000-lecia chrztu Polski, organizowanych przez Kościół.
l Co się działo w 1966 roku w naszym regionie?
- Tak jak w całym kraju, służby specjalne starały się wywierać nacisk na duchownych. Do 31 stycznia, jak wynika z materiałów SB przeprowadzono 174 rozmowy z księżmi. Do Wydziału do Spraw Wyznań wzywano osoby, które podczas spotkań z przewodniczącymi powiatowych rad narodowych krytykowały postawę władz wobec Kościoła katolickiego.
l Biskupów też wzywano na rozmowy?
- Nie, to esbecy przychodzili, i nie tyle do biskupów, co do proboszczów, ponieważ chodziło o skłócenie, jak w PRL mówiono, kleru dołowego z hierarchią. "Oto, sami widzicie, jaka ta wasza hierarchia jest zła, prosi Niemców o przebaczenie, chociaż to Niemcy nas mordowali". A trzeba pamiętać, że żyło jeszcze wielu księży, którzy przebywali w obozach koncentracyjnych. To oni, zdaniem władz mieli potępić orędzie biskupów.
więcej: Kurier Poranny - Komuna bała się chrztu