Zaklejone dystrybutory także w Łomży
Na niektórych stacjach w Łomży pojawiły się kartki z informacją o awarii dystrybutorów. W świetle ujawnionego maila z Orlenu, może to oznaczać braki tego paliwa na stacji. Tak się dzieje ponieważ zdaniem obserwatorów by przed wyborami wpłynąć na obniżenie inflacji, ceny paliw sztucznie podtrzymywane są poniżej wartości rynkowych. Kierowcy się cieszą, tankują na zapas, ale „nadmiar cukru zwykle kończy się próchnicą i dodatkowymi wydatkami”.
Czytelnik 4lomza.pl przysłał w poniedziałek 2 października do redakcji zdjęcie wykonane na jednej z łomżyńskich stacji paliw. Widać na nim mężczyznę tankującego 4 duże beczki. Chwile później przysłał inne zdjęcie, na którym karteczki informują o awarii dystrybutora. Karteczki jak wiemy to zmyłka. Z informacji do których dotarli dziennikarze wynika, że Orlen w mailu rozesłanym do swoich stacji instruował, by w przypadku braku paliwa, naklejać kartkę o treści: "Awaria dystrybutora. Przepraszamy za utrudnienia". Warto przypomnieć, że dystrybutory psuły się także w Chorwacji, czy na Węgrzech, kiedy odgórnie próbowano ustalać ceny paliw.
Skąd braki?
Od pewnego czasu, mimo wzrostu cen ropy na rynkach światowych i osłabiania się złotówki, paliwa na stacjach tanieją. Co oczywiste, kierowcy się cieszą, ale jak mawiają amerykanie, nie ma darmowych lunchy. Ceny poniżej cen rynkowych sprawiają, że inni operatorzy nie kupują paliw za granicą, a jedynie w Orlenie. Zachęca to także Czechów, Niemców i innych do wycieczek po paliwo do Polski. W internecie krążą już zdjęcia z kolejkami czy z limitami sprzedaży. Orlen ropę musi kupić, co oczywiste, w cenach rynkowych. To jednak może generować straty. „Polityka Insight w swojej analizie podaje, że narodowy operator do bilansowania rynku wykorzystuje zapasy interwencyjne. Nie są to zapasy strategiczne, co dementował Orlen. Zapasy, o których mowa powstają z innej ustawy, a dotyczą sytuacji nadzwyczajnych na rynku, np. klęski żywiołowej, problemów z dostawą ropy do Polski, krytyczne awarie infrastruktury czy wojny. Zatem uszczuplanie tych zapasów jest ryzykowne. Analitycy przypominają, że nie były one ruszane nawet w sytuacji braków w stacjach paliw zaraz na początku wojny w Ukrainie. Czy sytuacja obecnie jest poważniejsza niż wówczas? Jedyne co się nasuwa to wybory parlamentarne.
Orlen na tej operacji nawet nie musi tracić, bo paliwo z zapasów kupował prawdopodobnie przy niskim kursie – podnoszą analitycy. Niewiadomą jest, a negatywnie może wpłynąć na wyniki narodowego operatora, to po jakim kursie będzie uzupełniał zapasy
Kilka dni temu pojawił się apel Orlenu, by nie kupować paliwa na zapas. Ciekawe, czy sfotografowany mieszkaniec tankujący w beczki, zmobilizował właśnie ów komunikat, przez wielu odczytany jako krzyk rozpaczy. Czy to sygnał, że z rezerwami dzieje się coś niepokojącego. Jak tak dalej pójdzie może czekać nas jeszcze przed wyborami kryzys paliwowy, a to wybory w ocenie analityków i obserwatorów, miały być celem przedstawianych działań.
By wzmocnić spadek inflacji oraz dać poczucie normalności i taniości zdecydowano się prawdopodobnie na te działania z cenami. Wszyscy zgodnie przypominają, że dzień lub dwa po wyborach, niezależnie od wyniku głosowania, ceny zaczną rosnąć. Już pojawiają się głosy o działaniu na niekorzyść spółki czy próby zainteresowania UOKiK-u, ale raczej trudno dziś spodziewać się jakiś działań w tym zakresie administracji państwowej.
Tankujmy taniej, bo niezależnie od tego, prawie każdy z nas będzie i tak płacił za obietnice i ekscesy władzy po wyborach. Ważne by to rozumieć i nie dawać się nabierać na takie chwyty, bo i tak my obywatele za to wszystko zapłacimy. Nie ma darmowych lunchy, więc rachunek może być sowity.