„Wiążą nas więzy wiary”
Łomżyńska Piesza Pielgrzymka już po raz 39. wyruszyła spod Katedry na pątniczy szlak na Jasną Górę. - To są szczególne rekolekcje w drodze, związane z naturą, nieraz kapryśną – przypominał bp Janusz Stepnowski. - Człowiek nie tylko wysłuchuje tych treści, przeżywa, ale razem troszczy się o inne osoby – podkreślał ordynariusz łomżyński.
Wytrwałości w pokonaniu trudności pielgrzymowania życzono 150 pątnikom, którzy we wtorkowy poranek po raz 39. wyszli do Matki Bożej na Jasną Górę. Towarzyszyło im wielu „odprowadzających” z rodzin czy „pielgrzymów bez wolnego”, którzy tym razem nie mogli ruszyć na szlak. Stawili się by poczuć ducha wspólnoty i przewędrować choć mały odcinek.
- Człowiek jest szczęśliwy, jak wielu znajomych się tu spotka – mówi Mirosław z parafii w Piątnicy, który idzie tylko jeden dzień, ponieważ przygotowuje się do pielgrzymki śladami św. Charbela do Libanu.
Trzech dukatów (Ducat, Indukat i Redukat) na trudy pielgrzymowania życzył ks. Zenon Jarząbek przewodnikowi ks. Łukaszowi Brzostowskiemu - żebyście dobrze wyszli, doszli i wrócili – mówił najmłodszemu kapłanowi.
- Pomimo tego, że czas upływa, nadal jestem najmłodszym księdzem, który w tym roku idzie na pielgrzymkę – mówi wikariusz parafii Bożego Ciała po raz 10 wyruszający na pątniczy szlak.
Mimo, że czasy wielotysięcznej pielgrzymki z grodu nad Narwią minęły, to duch wędrówki i rekolekcji w drodze pozostał.
- Jest tyle form odnowy duchowej na wakacje, że dla każdego coś się znajdzie – wskazuje ks. Łukasz Brzostowski. - Ja bakcyla pielgrzymkowego poczułem dzięki kapłanom jakich miałem na parafii gdzie się wychowywałem, czyli Krzyża Świętego. Mam na myśli ks. Krzysztofa Dąbrowskiego, który dziś także idzie z nami do Matki Bożej czy ks. Radosława Kubeł. Jak widać ten bakcyl pielgrzymkowy przekazywany jest na kolejne pokolenia.
Ksiądz przewodnik zauważa, że trudne w dzisiejszym społeczeństwie jest zrezygnowanie z pracy i innych obowiązków na dwa tygodnie, „To długi czas”.
Pielgrzymi swoją wędrówkę, wysiłek i modlitwę ponoszą w przeróżnych intencjach, osobistych i wspólnotowych.
- Idę przede wszystkim w intencji nowych powołań kapłańskich do naszego seminarium duchownego – zdradza ksiądz Łukasz. - Myślę też o wszystkich kapłanach, którzy przeżywają kryzys albo nawet zrezygnowali ze służby Chrystusowi, aby na nowo doświadczyli miłości Pana Boga i żeby zrozumieli, że sens naszego życia jest przy Chrystusie – mówi stojąc pod Katedrą w Łomży, matką kościołów diecezji.
Pielgrzymka to wspólnota, cementowana potem, deszczem i kurzem wędrówki. Wśród wychodzących są też mamy z wózkami.
- Mój mąż po raz pierwszy od wielu lat ma urlop i możemy pielgrzymować – cieszy się siostra Beata, która wyrusza z mężem i kilkuletnim synem. - Nie mamy go z kim zostawić, więc zabieramy go ze sobą.
Jako doświadczona pątniczka zabiera ze sobą cały zestaw lekarstw i oczywiście jakieś zabawki, ciuchy.
- Więcej dla niego niż dla siebie – dodaje.
Doświadczenie pielgrzyma uczy, że szybko znajdą się ciocie i wujkowie, którzy będą oparciem w trudach wędrówki z dziećmi.
- Jako pielgrzymka jesteśmy rodziną i tworzymy ją nie tylko od 1 do 14 sierpnia – podkreśla ksiądz przewodnik. - Jest też wiele okazji, na których się spotykamy się i tworzymy taką mocną rodzinę i wspieramy siebie w radosnych jak i trudnych chwilach. Może nie łączą nas więzy krwi, ale wiążą nas więzy wiary – podkreśla.
Biskup Janusz Stepnowski zachęcał do pielgrzymowania w ramach tzw. „białych grup”, które modlitwą towarzyszą pielgrzymom na trasie.