„Bajdurzenie”, którego nie powinniśmy demonizować
Zmienia się „mapa wojskowa” regionu. Zaczęła działać jednostka w Kolnie, niedługo pojawią się koleje, a Grupa Wagnera ma przenosić się na Białoruś. Obserwujemy jak Łomża, z całym regionem, wplata się w geopolityczne procesy.
Przesmyk Suwalski, czyli obszar między Białorusią a Rosją (obwodem kaliningradzkim) od Łomży dzieli około 100 kilometrów. O newralgicznym znaczeniu w okolic Augustowa, Sejn i Suwałk, jeszcze przed wybuchem ostatniej wojny, mówili sztabowcy NATO. Głównodowodzący amerykańskiej armii w Europie gen. Ben Hodges w 2015 roku, po pierwszej inwazji na Ukrainę, wskazywał go jako słabe ogniwo systemu bezpieczeństwa NATO. Ten bez mała 100-kilometrowy odcinek łączności krajów nadbałtyckich z Polską jest także ich korytarzem do wnętrza europejskiego kontynentu.
Od tego czasu sukcesywnie zwiększa się obecność wojsk Paktu Północnoatlantyckiego w regionie, chociażby w nieodległym Bemowie Piskim, czy powoływanie nowych jednostek w północno-wschodniej części kraju. To proces na lata, co potwierdził ostatni szczyt Paktu w Wilnie. Jak czytamy w podsumowaniach, przyjęto plany o dużej szczegółowości, pierwsze tego typu od zakończenia „zimnej wojny”. Zakładają one m.in. 300 tys. i więcej żołnierzy gotowych do wykorzystania w sytuacji realnego zagrożenia zidentyfikowanego ze strony Rosji lub organizacji terrorystycznych. Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM) opisujący sytuację wskazuje na czekające wielomiliardowe nakłady w sprzęt, uzbrojenie i ćwiczenia.
Mając powyższe na uwadze, budowa Via Baltica i oczekiwana pozytywna decyzja ws. budowy kolei szybkich prędkości przez Łomżę do Giżycka idealnie wpisuje się w plany obronne Polski i sojuszu. Logistyka jest podstawą współczesnego pola walki, a dywersyfikacja linii zaopatrzenia kluczem do sukcesów wojska. Wystarczy spojrzeć na mapę by docenić wagę wspomnianych projektów inwestycyjnych.
Ostatnio o Przesmyku Suwalskim stało się głośno za sprawą słów byłego generała pułkownika Andrieja Kartapołowa, obecnie szefa komisji obrony rosyjskiego parlamentu, który w propagandowym programie Władimira Sołowjowa w rosyjskiej telewizji Rossija 1 tłumaczył, że jednym z celów dla którego najemnicy z Grupy Wagnera zostali przerzuceni na Białoruś, jest gotowość do zajęcia w ciągu kilku godzin Przesmyku Suwalskiego.
„Polskie służby monitorują sytuację, by wiedzieć, ilu wagnerowców ostatecznie trafi na Białoruś" mówił o groźbach byłego rosyjskiego generała pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Stanisław Żaryn.
Generał w stanie spoczynku Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO, rosyjskie groźby nazywa kpiną.
- To jest takie gadanie, bajdurzenie, na użytek propagandy wewnętrznej rosyjskiej – mówił w TOK.FM. - Mogą iść na Moskwę (…) tutaj w przeciągu kilkunastu kilometrów mogą być zneutralizowani.
Gość programu „Wywiad Polityczny” mówił o inżynieryjnym przygotowaniu terenu podkreślając, że nasi planiści mają to dokładanie przemyślane i przepracowane.
Ewentualne działania hybrydowe – destabilizacyjne mogłyby - zdaniem generała - przyjąć próbę przeprowadzenia jakiejś grupy uchodźców i wtargnięcia niezidentyfikowanej grupy ludzi bez flagi na terytorium Polski. Mało prawdopodobne uderzenie w mur pociskiem w ocenie byłego wojskowego poprzedzone byłoby propagandą i działaniami cybernetycznymi.
- Zagrożenia bym nie lekceważył, ale i nie demonizowałbym – uspokajał.
Były zastępca dowódcy strategicznego NATO mówił o doskonałym rozpoznaniu nie tylko satelitarnym, ale i radioelektronicznym i osobowym. W ten obraz trafnie wpisują się obserwacje Czytelnika 4lomza.pl, który przy okazji logów ćwiczebnych F-16 nad Łomżą, mówił o częstych przelotach samolotów do nasłuchu elektronicznego. Takich statków powietrznych przed napaścią na Ukrainę na naszym niebie nie było. Dziś widok „kółek” na niebie nie jest niczym nadzwyczajnym.
Grupa Wagnera w prostej linii od bazy w Tsel w Białorusi do Przemyku Suwalskiego ma około 350 kilometrów. Drogami, będzie to znacznie dalej. Jakikolwiek większy ruch przez wspomniany wyżej nasłuch powinien być wychwycony. Wojsko wcale nie musi się tą informacją chwalić, ważne żeby ją dostrzegało i do jej ewentualnego wystąpienia przygotowywało. Niestety, historia z rakietą, która spadła pod Bydgoszczą nie uspokaja.
Wielu obserwatorów jednoznacznie wskazuje na propagandowy cel „bajdurzenia”. Ostatnio, po ataku na Most Krymski i domniemanej pomocy brytyjskiego wywiadu, inna propagandzistka i szefowa kontrolowanej przez Kreml telewizji RT Margarita Simonian sugerowała, by celem ataku uczynić most Tower Bridge w centrum Londynu.
Mogą nas bawić takie groźby, ale one od początku przeznaczone są na rynek wewnętrzny. Większym zagrożeniem wydaje się być propaganda Kremla obecna od dawna w polskiej przestrzeni medialnej. Farmy trolli siejące dezinformację, marginalne przykłady wzmacniające do najważniejszych kwestii w dłuższej perspektywie sprzyjają Kremlowi. Obserwując wiele zdarzeń i sugestii warto pamiętać o rzymskiej zasadzie - „Is fecit, cui prodest”, tzn. ten uczynił, czyja korzyść. Wiele kwestii, także w relacjach z Ukrainą, wymaga wyjaśnienia, ale nie w czasie wojny. Każdy przedmiot w rękach szaleńca może być bronią. Chuligan do uderzenia wykorzysta kamień i książkę. Kreml z ziarna na chleb czy słowa także potrafi zrobić broń. Celem jest destabilizacja i zamęt. Trudno przypuszczać, aby przegapiono taką okazję, jaką niewątpliwie są zbliżające się wybory.
Marek Maliszewski